Artykuły

Sztuka pokonała władzę

- 30 stycznia to było apogeum jego jakości artystycznej. Zgromadzona na sali publiczność wiedziała, że będzie to ostatnie przedstawienie. Zostało to publicznie ogłoszone przed jego rozpoczęciem. Z minuty na minutę rosła temperatura polityczna, a oczekiwanie widzów na spektakl wzmożone było wręcz do ostateczności - dejmkowskie "Dziady" wspomina aktor GUSTAW HOLOUBEK.

Sztuka pokonała władzę

Rozmowa z Gustawem Holoubkiem

Dziś mija 40. rocznica zdjęcia z afisza Teatru Narodowego "Dziadów" w reżyserii Kazimierza Dejmka. O ostatnim przedstawieniu i atmosferze panującej na widowni opowiada odtwórca głównej roli Gustaw Holoubek.

MATEUSZ WEBER: Po czterdziestu latach od zdjęcia z afisza "Dziadów" Kazimierza Dejmka, w których grał pan główną rolę, w Teatrze Narodowym zaprezentowane zostaną archiwalne nagrania z tego spektaklu. Cieszy się pan, że teatr w ten sposób postanowił uczcić tę rocznicę?

GUSTAW HOLOUBEK*: Oczywiście. Nawet wezmę udział w uroczystości. Jednak muszę zaznaczyć, że będę uczestniczyć w niej tak naprawdę jako atrapa, a nie wykonawca spektaklu. Co więcej, słyszałem że mają mi nawet postawić fotel, żebym mógł w nim godnie usiąść. Niestety, nie mam zielonego pojęcia, co mam dalej robić. No, ale dość żartów. Uczczenie 40. rocznicy ostatniego spektaklu "Dziadów" w reżyserii Kazimierza Dejmka jest moim zdaniem bardzo chlubne i za to ogromnie dziękuję Janowi Englertowi, dyrektorowi artystycznemu Teatru Narodowego. Dziękuję też za sam pomysł, aby tego dnia przypomnieć warszawiakom dawne wydarzenia, które miały miejsce 40 lat temu.

Co wyjątkowego było w tym ostatnim granym spektaklu?

- 30 stycznia to było apogeum jego jakości artystycznej. Zgromadzona na sali publiczność wiedziała, że będzie to ostatnie przedstawienie. Zostało to publicznie ogłoszone przed jego rozpoczęciem. Z minuty na minutę rosła temperatura polityczna, a oczekiwanie widzów na spektakl wzmożone było wręcz do ostateczności.

Aktorzy wyszli na scenę, zaczęli grać i...

- Pamiętam, że gdy kurtyna poszła w górę, na widowni wybuchł prawdziwy pożar. Zgromadzeni ludzie z nieukrywaną niecierpliwością oczekiwali prawdziwej sensacji. To była atmosfera podniosłej energii i prawdziwej euforii. Ten nastrój udzielił się również nam, aktorom, i był prawdziwym odbiciem tego, co się działo na widowni. My wszyscy staraliśmy się swoją grą odpowiedzieć zapotrzebowaniu widza. Chcieliśmy się pochwalić wartością interpretacji tekstu. Staraliśmy się również ze wszystkich sil, aby publiczność widziała w naszej grze wielkość poety i doniosłość dramatu narodowego.

Co z tego wieczoru najbardziej utkwiło panu w pamięci?

- Ogromny triumf sztuki.

To znaczy...

- Ludzie po raz pierwszy, przynajmniej za mojej pamięci, zrozumieli, na czym polega wartość "Dziadów". Ludzie zaczęli naprawdę rozumieć ten dramat. Nie tylko słuchać i zachwycać się tekstem, ale właśnie przede wszystkim rozumieć przesłanie autora. Intencja Mickiewicza była wręcz namacalna. To była ogromna zasługa tego spektaklu. A w trakcie trwania tego ostatniego przedstawienia to było najbardziej wyraziste.

Kto był odbiorcą tego przedstawienia?

- Nie umiem powiedzieć, kto głównie składał się na publiczność. Na pewno przyszli wszyscy ci, którzy wcześniej nie widzieli spektaklu. Wiedzieli, że to ostatnia szansa na zobaczenie przedstawienia, o którym mówiło całe miasto. Jednak przekonany jestem, że było bardzo dużo młodzieży. Ale na pewno byli to też zwykli ludzie. Pamiętam, że na dole działy się naprawdę dantejskie sceny...

Interweniowała milicja?

- Przyszły tłumy ludzi bez biletów. W foyer teatru zaczęli się wręcz awanturować. Wybili nawet okno i własnymi rękami otworzyli drzwi. Wtedy jakiś porucznik milicji, który byl tam ze swoim oddziałem, żeby pilnować porządku, uległ presji i wszystkich wpuścił. Publiczność po prostu wtargnęła w gromadzie na poziom sali teatralnej. Widok był niesamowity. Nie tylko nie było miejsc siedzących, nie było nawet miejsc stojących.

Więc jak ludzie oglądali spektakl?

- Wszyscy siedzieli, gdzie się tylko dało. Na lampach, na statywach, wciśnięci jeden w drugiego. Drzwi całej widowni były otwarte do foyer. Nawet tam tłoczyli się ludzie. Chcieli chociaż usłyszeć grę aktorów, skoro nie mogli obejrzeć przedstawienia.

Tak to się właśnie odbywało, w atmosferze ogromnego entuzjazmu i aprobaty dla tego, co przygotowaliśmy. Nigdy tego nie zapomnę.

Czy wiedział pan, co wydarzyło się po spektaklu?

- O manifestacji studentów dowiedziałem się dopiero następnego dnia.

*Gustaw Holoubek, aktor teatralny i filmowy, reżyser i pedagog, absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.

***

Będą gusła w rocznicę Dziadów"

To będzie nietypowy wieczór w Teatrze Narodowym. Zamiast spektaklu na scenie odbędzie się widowisko multimedialne, następnie widzowie, a także aktorzy przejdą z pi. Teatralnego przed pomnik Mickiewicza, gdzie wraz z performerem Krzysztofem Wodiczko z pomocą Mickiewiczowskich "Dziadów" wywołają, a potem przepędzą ducha Gomułki.

Dziś mija 40. rocznica zdjęcia z afisza Teatru Narodowego "Dziadów" w reż. Kazimierza Dejmka. Premiera spektaklu odbyła się 25 listopada 1967 r. w Teatrze Narodowym. Główną rolę Gustawa - Konrada zagrał Gustaw Holoubek. Sztuka po dwóch miesiącach została zdjęta z afisza, ówczesne władze uznały bowiem dramat za ideologicznie wrogi ze względu na jego "antyrosyjski wydźwięk". Na nic się zdały protesty intelektualistów - Stefan Kisielewski na wieść o decyzji Ministerstwa Kultury i Sztuki stwierdził: "Panuje dyktatura ciemniaków". 30 stycznia odbyło się ostatnie przedstawienie. Zakończyło się manifestacją patriotyczną. Po 40 łatach od tamtych wydarzeń dyrekcja teatru postanowiła przypomnieć je warszawiakom.

Wieczór organizatorzy podzielili na dwie części. Najpierw w teatrze będzie można obejrzeć widowisko dokumentalne opowiadające o wydarzeniach z końca stycznia 1968 roku. - To, co zaprezentujemy, nie jest przedstawieniem teatralnym, ale niespełna godzinnym widowiskiem audiowizualnym - mówi Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego. - Udostępnimy nagrania ze spektakli Dejmkowskich "Dziadów". Będą też materiały partyjne i recenzje tamtych spektakli. Niewątpliwie ciekawe dla widzów będą meldunki milicyjne. Będzie to rodzaj projekcji opartej na montażu autentycznych nagrań. Wiele z nich po raz pierwszy zostanie udostępnionych publiczności - dodaje.

Na uroczystości władze teatru zaprosiły nie tylko aktorów występujących w pamiętnym przedstawieniu, ale również zwykłych widzów obecnych wtedy w teatrze. -Jest szereg relacji na temat tamtego wieczoru - mówi Tomasz Kubikowski, kierownik literacki. - Do tych, o których wiedzieliśmy, dotarliśmy, a oni wskazywali nam innych - dodaje.

Po widowisku, około godziny 20.45, z teatru ruszy pochód. Aktorzy i publiczność przemaszerują przed pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. Pochód przejdzie tą samą trasą, którą przeszli studenci w proteście przeciwko zdjęciu sztuki z afisza.

- Gorąco zachęcamy wszystkich warszawiaków do przyłączenia się do nas - mówi Jan Englert.

Przed pomnikiem wieszcza zebranych czeka druga część obchodów. Głównym punktem wieczoru będzie multimedialne widowisko autorstwa Krzysztofa Wo-diczki. Jego projekcje z wykorzystaniem przestrzeni publicznej poruszają tematykę społeczną i polityczną. W swoich pracach często podkreśla postrzeganą przez siebie konieczność aktywnego korzystania z demokracji. Tak ma być i tym razem.

- Spektakl będzie poświęcony Mickiewiczowi, "Dziadom" i Władysławowi Gomułce. Będzie to jedyne w swoim rodzaju widowisko. Warto przyjść i samemu je zinterpretować - mówi Kubikowski. - Mam nadzieję, że wywołamy ducha Gomułki, a potem go szybko przepędzimy - dodaje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji