Artykuły

Warszawa. Mickiewicz bił brawo

W nagraniach z 1968 r. słychać było wyraźnie, że publiczność krzyczała: "Nie-po-dległość bez cen-zu-ry". Teatr Narodowy uczcił 40. rocznicę ostatniego pokazu "Dziadów" Kazimierza Dejmka, które cenzura zdjęła. Mickiewicz ożył dzięki Wodiczce. Przemawiał strofami z "Dziadów" - o wolności, jedności z narodem Izraela, rozglądał się po okolicy, gwizdał, bił brawo, a nawet odebrał dzwoniący telefon komórkowy.

Owacją na stojąco publiczność powitała obecnego na widowni Gustawa Holoubka [na zdjęciu], wielkiego Gustawa-Konrada z dejmkowskich "Dziadów". - To najważniejsza osoba na naszej dzisiejszej uroczystości - mówił Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Choć ścieżka dźwiękowa to zaledwie namiastka spektaklu, to jednak już na jej podstawie można się było przekonać, jaką silę miała Wielka Improwizacja Gustawa Holoubka.

- Po raz pierwszy publicznie prezentujemy odnaleziony w archiwach Narodowego zapis dźwiękowy z premierowego spektaklu "Dziadów" 25 listopada 1967 r. - mówił Jan Englert. Wczoraj mieliśmy też okazję zobaczyć fragmenty nagrań z Polskiej Kroniki Filmowej. Utrwalono je właśnie 30 stycznia 1968 r.

Dzięki fragmentom z "Raptularza" Zbigniewa Raszewskiego, ale też dokumentom i tzw. notatkom służbowym, które czytali podczas wieczoru aktorzy Teatru Narodowego, mogliśmy wyobrazić sobie to, co się działo na widowni 40 lat temu. "Zobaczyć" studentów, którzy szturmują wejście na ostatni publiczny spektakl "Dziadów". Wtedy udało im się wedrzeć bez biletów. Mogli siędzieć na schodkach, a nawet na krawędzi sceny. Na wczorajszy uroczysty wieczór do Narodowego nikt nie dostał się bez biletu, mnóstwo osób odeszło spod kasy. A wszystkich sprawdzało Biuro Ochrony Rządu. Na pewno nie udałoby się przemycić transparentu z napisem "Żądamy dalszych przedstawień".

Bo taki właśnie transparent trzymali w 1968 r. studenci, którzy po przedstawieniu demonstrowali przeciwko zdjęciu "Dziadów". Wczoraj poszliśmy drogą tej demonstracji: Wierzbową i Trębacką na Krakowskie Przedmieście. Pod pomnikiem Mickiewicza czekał już spory tłum. Ludzie byli tu specjalnie, by podziwiać okolicznościową multimedialną instalację stworzoną przez światowej sławy artystę Krzysztofa Wodiczkę. Na rozkopanym Krakowskim ochroniarze jak lwy bronili wydzielonych bramkami stref dla VIP-ów, w których mieli stanąć honorowi goście wieczoru. Tuż po godz. 21 pojawił się pochód na czele z transparentem "Teatr Narodowy". Fotoreporterzy szczelnie otoczyli Andrzeja Seweryna i Jana Englerta, którzy przeszli pod pomnik i złożyli kwiaty.

I wreszcie przemówił sam Mickiewicz. Z wielkiego projektora na figurze wieszcza wyświetlił się najpierw obraz młodego mężczyzny, a później kobiety, którzy recytowali strofy z III części "Dziadów". O wolności, jedności z narodem Izraela. I tak jak przed 40 laty zareagował na nie ostro Władysław Gomułka. Fragmenty jego przemówienia z 19 marca 1968 r. przeciwko spektaklowi Dejmka i Żydom przerywały młodym deklamację. A twarz tow. Wiesława z archiwalnego nagrania pojawiała się wświetlona w dymy puszczane wokół pomnika, jakby była częścią jakiegoś koszmarnego snu.

Żeby nie było zbyt poważnie, "Mickiewicz" co chwila rozglądał się ze swojego cokołu, a nawet odebrał dzwoniący mu w kieszeni telefon komórkowy. W pewnym momencie zagwizdał z całej siły i zaczął bić brawo. Nie wiadomo, czy powtarzając gest widowni legendarnego spektaklu "Dziadów", czy aktywu partyjnego żywo reagującego na przemówienie Gomułki. Mocno brzmiały słowa: "Człowieku, gdybyś wiedział, jaka twoja władza!". Do tego stopnia, że gdy światła już zgasły, gdy ucichły brawa dla Krzysztofa Wodiczki, ktoś z tłumu krzyknął: "Precz z władzą!", a ktoś inny zaintonował "Jeszcze Polska nie zginęła". Patosu nie udało się uniknąć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji