Artykuły

Tych "Dziadów nigdy nie zapomnę

- Na przedstawienie 30 stycznia czekaliśmy z napięciem, bo rozchodziły się wieści, że to ostatni spektakl "Dziadów". Teatr tego dnia wyglądał jak oblężona twierdza. Wszyscy aktorzy przed wejściem byli legitymowani. Statyści też musieli pokazywać dowody osobiste - wspomina reżyser KRZYSZTOF ROŚCISZEWSKI.

Krzysztof Rościszewski, znany olsztyński reżyser, jako student wziął udział

w reżyserowanym przez Kazimierza Dejmka przedstawieniu "Dziadów" w Teatrze Narodowym. Dziś mija czterdzieści lat od ostatniego, historycznego spektaklu, zdjętego ze sceny przez komunistyczne władze 30 stycznia.

- Studiowałem wtedy reżyserię w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie, miałem 28 lat - wspomina Krzysztof Rościszewski, wieloletni dyrektor Teatru im. Jaracza i olsztyńskiej sceny lalkowej. - Dorabiałem do stypendium statystując w przedstawieniach. W "Dziadach" Kazimierza Dejmka pokazałem się - bo nie można tego nazwać rolą - w scenie balu u Senatora w postaci lokaja. Byłem ubrany w purpurowy fraczek, spodnie, białe podkolanówki. Trzymałem świecznik. Było nas kilku lokajów i grupa chórzystów.

Reżyser wspomina, że wszyscy bali się Dejmka. - W specyficzny sposób traktował aktorów, przeklinał, był dosadny w swoich sądach. Potrafił narzucić wielką dyscyplinę. Pamiętam, jak Holoubek biegł po kilka stopni naraz, by tylko zdążyć do niego na próbę.

- W domowych archiwach nie mam żadnych zdjęć i pamiątek z przedstawienia - mówi Krzysztof Rościszewski. - Wszystko wyrzuciłem, moich wnuków to nie interesuje, więc co z tym miałem robić?

Reżyser wspomina, że w Narodowym istniała ścisła hierarchia. - Trudno sobie wyobrazić, żeby statyści czy studenci siadali w bufecie razem z Holoubkiem, Kobuszewskim, Mrożewskim czy Wichniarzem i rozmawiali z nimi. O inscenizacji i patriotycznych nastrojach, jakie panowały na ulicy, rozmawialiśmy tylko z kolegami ze studiów. W toaletach szkoły teatralnej znajdowaliśmy ulotki "Chcemy kultury bez cenzury!"

- Nie należałem do żadnych politycznych kręgów, przyjechałem z prowincji do Warszawy na studia, nie znałem osób, które potem, w marcu 68 roku, były aresztowane, jak Michnik, Kuroń, ale sam chłonąłem atmosferę przedstawienia.

Rościszewski przyznaje, że nie mógł obejrzeć, jak zwykły widz całego widowiska, ale wszystko słyszał przez głośniki: - Gustaw Holoubek, jako Gustaw-Konrad, mówił w niezwykły sposób Wielką Improwizację.

- Na przedstawienie 30 stycznia czekaliśmy z napięciem, bo rozchodziły się wieści, że to ostatni spektakl "Dziadów". Teatr tego dnia wyglądał jak oblężona twierdza. Wszyscy aktorzy przed wejściem byli legitymowani. Statyści też musieli pokazywać dowody osobiste. Przedstawienie było opóźnione, bo studenci, wiedząc, że to ostatnia szansa zobaczenia "Dziadów", czekali przed budynkiem. Tłum napierał na drzwi. W końcu kilkuset studentów weszło bez biletów. Stali dosłownie wszędzie, na schodach, siedzieli na proscenium.

- Do dziś nie zapomniałem atmosfery sali. Zawsze na scenie czuje się publiczność, ale tego wieczoru nastrój był gęsty od żaru patriotyzmu. Każda kwestia drażliwa dla władzy była demonstracyjnie oklaskiwana. Te polityczne okoliczności, w jakich powstała inscenizacja Dejmka - dla uczczenia rocznicy Rewolucji Październikowej oraz zakaz grania wydany przez partyjne władze - sprawiły, że "Dziady" przeszły do historii.

Krzysztof Rościszewski nie pamięta już trzech kolejnych zamkniętych przedstawień zagranych dla partyjnego aktywu. - Widocznie atmosfera była już inna - tłumaczy.

Marzec zaczął się w Narodowym

Inscenizacja "Dziadów" w reżyserii Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym została przez władze odebrana jako antyrządowa i antyradziecka. Władysław Gomułka nazwał spektakl "nożem w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej". 30 stycznia odbyło się jedenaste, ostatnie przedstawienie. Po jego zakończeniu ruszyła manifestacja w kierunku pomnika Adama Mickiewicza z transparentem "Żądamy dalszych przedstawień". Milicja aresztowała 35 osób. Przed zaplanowanym na 8 marca kolejnym wiecem w obronie "Dziadów" władze aresztowały jego przywódców: Henryka Szlajfera, Seweryna Blumsztajna, Jana Lityńskiego, Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia i Adama Michnika. W ten sposób zaczął się Marzec '68.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji