Artykuły

"Hiob" bez misji

- W teatrze nie ośmielam się zastępować misjonarza - mówi Piotr Cieplak, który przeniósł biblijną "Księgę Hioba" na scenę wrocławskiego Teatru Współczesnego. Z reżyserem rozmawiała przed premierą Małgorzata Matuszewska.

- Po "Historii Jakuba", a wcześniej "Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" wyreżyserował Pan "Księgę Hioba". O czym Pan opowiada?

- W Piśmie Świętym czytamy o spotkaniu Boga z szatanem; już samo to spotkanie jest niepojęte. Niepojęty jest też los Hioba. Rezultatem tego spotkania jest strata majątku Hioba, jego zdrowia, wreszcie jego dzieci. Świat Hioba legł w gruzach. Każdy człowiek doświadcza hiobowego wymiaru.

- Czy w Pana życiu obecne jest cierpienie?

- Było i jest mi na razie oszczędzone. Mogę naprawdę błogosławić obecny stan: mam zdrowe dzieci, jestem zdrowy. Cierpienia nie trzeba osobiście doświadczyć, żeby osobiście odczuć cierpienie świata.

- Czy spektakl zmienił się pod wpływem wydarzeń 11 marca w Madrycie?

- Nie, tak samo jak dla pojęcia "niezawinionego cierpienia" nie zmieniło się po 11 września. Ważne miesiące i daty można by wymieniać w nieskończoność. Mieszkam w Warszawie i codziennie przechodzę koło domów podziurawionych kulami z II wojny światowej. Kiedy mówię Nowolipki, to mam jedno skojarzenie. We Wrocławiu widzę trawniki pozostałe po zburzonych domach. To było tylko chwilę temu...

- Jest Pan człowiekiem wierzącym?

- Tak.

- Czy ten spektakl można nazwać ewangelizacyjnym?

- Nie, to określenie w ogóle tutaj nie pasuje. W teatrze nie ośmielam się zastępować misjonarza. Pytania o życie po śmierci czy źródło zła są metafizyczne i dotyczą każdego, nie są zarezerwowane dla osób duchownych. Dla Kościoła i osób duchownych pytania te są tak samo karkołomne. Leszek Kołakowski twierdzi, że teodycea, czyli wyjaśnienie pochodzenia zła, nie zostało do końca napisane. To wyzwanie do poznania dla każdego człowieka.

- Nie nazwał Pan aktorów imionami bohaterów. Dlaczego?

- Nie mamy Pana Boga z długą brodą, szatana z rogami ani Hioba z kosturem, obsypanego wrzodami. To byłaby żałosna karykatura teatru. Zaczynamy "Księgę Hioba" - koncert. Ideałem niemożliwym do spełnienia byłby taki sam dystans aktorów i widzów do tekstu. Ale to aktorzy zarządzają ciszą, przerwami. Chciałbym, żeby ten spektakl był stworzeniem przezroczystej przestrzeni na scenie. Podobnie jak malarstwo Jerzego Nowosielskiego, który nie czaruje nas pomysłami czy nadzwyczajną techniką, ale otwiera drzwi, przez które możemy sami iść. Oczywiście są kolory i kształty, ale nie one są istotą rzeczy. Ostatnie słowa Hioba mówią o konieczności milczenia. Dopiero kiedy uzna się, że ludzki horyzont duchowy i intelektualny jest niewystarczający, żeby ogarnąć świat, to wtedy dopiero zaczyna się podróż po świecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji