Artykuły

Więcej teatru

To nie żart: powstają nowe teatry w Słupsku, Krakowie-Nowej Hucie i Ełku. Życie teatralne tętni też w Bielsku-Białej i Legnicy. Wszystko to wygląda na przełom w myśleniu o publicznym mecenacie nad teatrami. Do tej pory bowiem samorządowcy szukali sposobów na to, jak pozbyć się kosztownych w utrzymaniu scen - pisze Roman Pawłowski.

Plac Centralny w Nowej Hucie. Jeszcze niedawno słychać tu było hałas pracujących maszyn. Wielka hala położona 300 metrów od placu przez kilkadziesiąt lat służyła jako szkolny warsztat dla przyszłych hutników. Niebawem zastąpią ich artyści. Od nowego roku na 3 tysiącach metrów kwadratowych rusza ośrodek teatralny Nowa Łaźnia. Co tam będzie? - Akcje społeczne, spektakle, rozgłośnia radiowa - wylicza Bartosz Szydłowski, reżyser i animator przedsięwzięcia. Nowa Łaźnia to kontynuacja Teatru Łaźnia, który Szydłowski prowadził na krakowskim Kazimierzu w pomieszczeniach dawnej mykwy. W ciągu ośmiu lat istnienia Łaźnia stała się najważniejszym ośrodkiem kultury alternatywnej w Krakowie. Dała dziesięć premier, zorganizowała setki spotkań, projekcji i dyskusji. Ale kres popularnemu miejscu położył właściciel kamienicy - wolał w tym miejscu pub piwny. I zdarzył się cud: bezdomne Stowarzyszenie Łaźnia nieoczekiwanie wsparł samorząd, który zaakceptował autorski plan Szydłowskiego i powołał w Nowej Hucie nową miejską scenę z budżetem w wysokości prawie 800 tys. zł. Ma to wystarczyć wprawdzie na kilka etatów i utrzymanie obiektu. Pieniądze na premiery Szydłowski musi zdobyć sam. Na zdjęciu: "PRL-Party" w Łaźni jeszcze na ul. Paulińskiej. Przemawia towarzysz Bartosz Szydłowski.

Teatr wyborczy?

Łaźnia Nowa będzie pierwszym publicznym teatrem otwartym w Krakowie po 1989 r. Podobnie w Słupsku. Tam po 13-letniej przerwie wznowił właśnie działalność zawodowy teatr. Sezon zainaugurowała we wrześniu premiera "Szalonej lokomotywy" według Witkacego w reżyserii Jana Peszka.

Reanimacja teatru była jednym z punktów wyborczego programu obecnego prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego (SLD-UP). Pomysł miał wielu przeciwników, którzy twierdzili, że w nękanym bezrobociem regionie nowa instytucja kultury to fanaberia.

- Pytałem wtedy, czy fanaberią są też rabaty i przystrzyżone trawniki w mieście - mówi Kobyliński. Przekonał radę - do końca tego roku 100-tysięczny Słupsk przeznaczy na Nowy Teatr 1,5 mln zł, a w przyszłym 2,5 mln. Oprócz dotacji prezydent obiecuje również mieszkania dla aktorów i rozbudowę siedziby. I chociaż dyrektor Bogdan Semiotukurzęduje przy plastikowym stoliku ogrodowym, a dokumenty trzyma w kartonach, to jednak wierzy, że w ciągu trzech sezonów uda się przywrócić miastu stały teatr.

Stolica Ełk

Również w Ełku, 60-tysięcznym mieście na skraju Mazur, trwa proces przemiany działającego tu od dziesięciu lat amatorskiego Teatru im. Węgrzyna w scenę zawodową.

Na razie Piotr Kowalewski, aktor po warszawskiej szkole teatralnej, dostał pięć etatów przy Ełckim Domu Kultury. To tylko 130 tys. zł. Ale dla teatru, który utrzymywał się dotąd głównie z wpływów z biletów, to duża pomoc.

Piotr Kowalewski, szef Teatru im. Węgrzyna w Ełku: - Przedstawienie impresaryjne obejrzy 300 osób, które stać na zapłacenie drogich biletów. A naszą "Księgę Dżungli" ogląda trzy tysiące. W dodatku dajemy zarobić miejscowym rzemieślnikom i hurtowniom przy budowaniu dekoracji

Zespół Kowalewskiego od dawna działa jak stały teatr: grają kilkanaście razy w miesiącu, głównie klasykę i bajki dla dzieci. W ostatnim sezonie sprzedali ponad 17 tysięcy biletów, a publiczność zjeżdża z całego regionu od Suwałk po Olecko. Dwóch aktorów zdało egzaminy eksternistyczne, kolejni studiują w Akademii Teatralnej.

- Jesteśmy w połowie drogi do zawodowstwa - mówi Piotr Kowalewski, który liczy, że w przyszłości lokalni politycy spełnią wyborcze obietnice powołania zawodowej sceny i będzie go stać na zaangażowanie aktorów z dyplomem.

Scena do zadań specjalnych

Wygląda na to, że samorządowcy, którzy w przeszłości domagali się zamykania stałych teatrów i powoływania na ich miejsce scen impresaryjnych, zmienili zdanie. Dzisiaj coraz częściej zaczynają doceniać produkcje własnych artystów i przedkładają je nad występy gościnnych gwiazd.

Tak jest właśnie w Bielsku-Białej, gdzie samorząd przeprowadził w ostatnich latach wielki remont zabytkowego gmachu Teatru Polskiego.

Dyrektor Tomasz Dutkiewicz, który kieruje sceną od 1999 r., uważa, że to efekt odradzającego się patriotyzmu lokalnego: - Udało się nam przekonać mieszkańców, że warto mieć własny teatr, chociaż jeszcze niedawno mówiło się o przekształceniu sceny w teatr impresaryjny.

Dutkiewicz powołuje się na przykład niemieckich miasteczek, których ambicją jest posiadanie własnego teatru czy orkiestry. - W 100-tysięcznym Trewirze w Nadrenii teatr jest dumą miasta. Mieszkańcy płacą wysokie podatki, aby utrzymać stały zespół, i spędzają w teatrze całe wieczory.

Polscy samorządowcy coraz lepiej rozumieją, że teatr impresaryjny to działalność komercyjna jak każda inna i że powinni wspierać teatr grający na co dzień, a nie tylko od święta.

Teatr może być nie tylko kolejną inwestycją w mieście, może także zjednoczyć lokalną wspólnotę. Takie ambicje ma Bartosz Szydłowski: - Naszym celem jest rewitalizacja dzielnicy, przebicie się do tak zwanych zwykłych ludzi i z nimi tę naszą utopię chcemy tworzyć.

Podobny projekt realizuje Jacek Głomb, szef Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy. Znany ze społecznego zaangażowania teatr otwiera w tym sezonie nową scenę w dawnym supermarkecie na jednym z legnickich blokowisk. W ten sposób teatr chce dotrzeć do widzów, którzy nie odwiedzają jego siedziby w centrum.

Na początek filmowiec Przemysław Wojcieszek wystawi tam spektakl "Made in Poland" oparty na niezrealizowanym scenariuszu o zbuntowanej młodzieży z blokowiska.

Fotele dla elity

Nie wszędzie jest jednak tak różowo. W Grudziądzu nowe władze miejskie utrąciły w zeszłym roku udaną próbę reaktywowania stałego teatru zlikwidowanego w początkach lat 90. Według oryginalnego pomysłu Krystyny Nowak, dyrektorki Centrum Kultury "Teatr", co roku rozpisywano konkurs wśród zespołów teatralnych z całego kraju, którego zwycięzca prowadził przez rok grudziądzką scenę. W ten sposób pracowały tam m.in.: Teatr Dialog Edwarda Żentary, Teatr Osobowy z Wrocławia i Cinema z Michałowic.

Nowa ekipa zlikwidowała Grudziądzki Sezon Teatralny i towarzyszący mu festiwal. Pikanterii dodaje fakt, że likwidatorem grudziądzkiego teatru stał się ten sam urzędnik, który wydał decyzję o jego likwidacji w 1991 r. - Efekty widać od razu: premier nie relacjonuje telewizja, nie ma w lokalnej prasie dyskusji, a młodzież się rozpierzchła. Zniweczono osiem lat pracy - mówi rozgoryczona Krystyna Nowak, która liczy jednak, że po następnych wyborach karta się odwróci.

Kłopoty mają także teatry zarządzane przez samorządy wojewódzkie. O pieniądzach decydują urzędnicy w innym mieście, którym nie zależy na realizowaniu lokalnych ambicji. Tak jest w przypadku Wałbrzycha, gdzie Teatr im. Szaniawskiego nie może się doczekać obiecanych na ten rok pieniędzy z wrocławskiego urzędu marszałkowskiego.

Dyrektor Piotr Kruszczyński nie może zaplanować sezonu. Wszystko to w chwili, kiedy wałbrzyska scena skupia uwagę całej Polski, a jej najnowsze przedstawienie - "Kopalnia" Michała Walczaka - wyjeżdża z gościnnymi występami do Paryża w ramach Roku Polskiego.

Ale powoli budzi się w Wałbrzychu apetyt miejscowych elit na teatr. Widać to po ostatniej akcji renowacji foteli teatralnych: z 240 sztuk ponad połowa została wyremontowana za pieniądze prywatnych osób, głównie polityków i przedsiębiorców. W zamian będą przez sezon zasiadać na odnowionych fotelach z własnymi wizytówkami.

Może po fotelach przyjdzie czas na więcej?

Komentuje Maciej Nowak, dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku i Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie:

Wieści, które płyną z Krakowa i Słupska, to dobra prognoza dla polskiego teatru. Kończy się myślenie o nim wyłącznie w kategoriach likwidacji i ograniczeń, co jeszcze kilkanaście lat temu było dewizą polityków. W takiej atmosferze trudno było mówić o rozwoju, o harmonijnej drodze twórczej.

Straszliwa zapaść naszego teatru w latach 90. była tego widomym znakiem. Lepsza pogoda dla teatru panująca już od kilku lat to potwierdzenie, że reforma samorządowa, którą aktorzy przyjęli początkowo z wielką rezerwą, przynosi właściwe efekty również w kulturze. Środowisko artystyczne, w latach PRL-u rozpieszczane przez autokratyczną i centralistyczną władzę, z przerażeniem obserwowało proces, który prowadził do przejęcia odpowiedzialności za kulturę przez środowiska lokalne. Wśród działaczy samorządowych nie zabrakło jednak osób obdarzonych wizją, rozumiejących potrzeby społeczności, dla których pracują.

Niemal w całym kraju wydatki na kulturę rosną, szczególnie dynamicznie w ostatnich miesiącach, gdy budżety gmin i województw odczuły skutki ożywienia gospodarczego i zmian w przepisach podatkowych. Oczywiście nie wszędzie jest idealnie, ale tym wyraźniej widać, kto umie dbać o swoich wyborców, a kto traktuje ich całkowicie instrumentalnie.

Stałe teatry dramatyczne w Polsce

W Polsce są 62 teatry. W tym: teatry państwowe - 2 (Teatr Narodowy w Warszawie, Narodowy Stary Teatr w Krakowie); teatry samorządów wojewódzkich - 29; teatry samorządów gminnych - 31.

Budżet (wpływy i dotacje) - ok. 200 mln zł; średnia dotacja - 3 mln zł; liczba premier w roku - 300; liczba widzów - ok. 3 mln rocznie. (dane wg "Raportu o stanie teatrów", ZASP 2003).

Teatry publiczne zlikwidowane po roku 1989:

Teatr Miejski w Grudziądzu

Słupski Teatr Dramatyczny

Teatry, w których rozwiązano zespoły:

Teatr Na Woli, Warszawa

Teatr Komedia, Warszawa

Nowe sceny prywatne w Warszawie w 2004 r.:

Kino Teatr Bajka

Teatr Muzyczny "Trendy"

Fabryka Trzciny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji