Artykuły

Warhol wg Lupy

Manipulator i król pop-artu Andy Warhol rejestrował życie Fabryki, uznając, że dotknięcie artysty zmieni codzienność w sztukę. Produkował filmy i sezonowe gwiazdy. Interpretator Krystian Lupa próbuje na scenie Starego Teatru w Krakowie odtworzyć, co się działo w Fabryce, jaka panowała atmosfera i w jakim stresie żyło otoczenie Warhola - pisze Joanna Ruszczyk w tygodniku Newsweek Polska.

To on stwierdził, że każdy będzie sławny przez kwadrans i odmienił XX-wieczną kulturę. Andy Warhol [na zdjęciu] tworzył i niszczył gwiazdy, aż sam stał się bohaterem sztuki. Andy Warhol był dzikim rozpierdalaczem, zaprzeczeniem wszystkiego, co się mówiło i myślało o artyście. Podważył świętą sztukę z jej powagą i kryteriami: włożonej pracy, oryginalności, talentu. Nagle okazało się, że to wszystko jest nieważne. Zafascynował mnie jako magiczne zjawisko. Był jak duże autystyczne dziecko, miał trudności z mówieniem i własną seksualnością, ale to nie przeszkadzało mu być bezwzględnym wodzem grupy ludzi - mówi Krystian Lupa, komentując swój nowy spektakl, który jest fantazją o życiu Warhola i jego Fabryce, słynnej nowojorskiej pracowni. Mieściła się ona przy Wschodniej Czterdziestej Siódmej, gdzie na piątym piętrze pod numerem 231 przez wiele lat zbierała się bohema undergroundu. Fenomen króla pop-artu wciąż fascynuje. Warhol przeczul silę kultury masowej i wprowadził ją do galerii, dokonując rewolucji w sztuce współczesnej. W 2005 roku trafiła na polski rynek obszerna i jak dotąd najlepsza biografia artysty napisana przez Victora Bockrisa. Niebawem będziemy mogli też obejrzeć "Factory girl" w reżyserii George'a Hickenloopera, film o wielkiej karierze i upadku gwiazdy Warhola - Edie Sedgwick. A już 16 lutego na deskach Sceny Kameralnej krakowskiego Starego Teatru swoją wizję Fabryki - symbolu amerykańskiej awangardy lat 60. - pokaże Krystian Lupa.

Pomieszczenie wsparte na czterech metalowych kolumnach miało 12 na 30 metrów powierzchni, kilka toalet i automat telefoniczny. Wcześniej produkowano tam kapelusze. Przecznicę dalej była siedziba ONZ, a tuż obok Empire State Building. W listopadzie 1963 roku przy pomocy młodziutkiego, pochodzącego z Bronksu Gerarda Malangi urządził sobie tu pracownię Andy Warhol. Był już wtedy znanym malarzem, który inspirując się kulturą masową, wywrócił do góry nogami artystyczny świat. Na swoich obrazach, tworzonych taśmowo za pomocą prostej techniki rzemieślniczej (Malanga: "Wykonanie jednego zajmowało nam najwyżej cztery minuty"), pokazywał światu puszki zupy pomidorowej Campbella, coca-coli, dolarowe banknoty czy płyn do naczyń Brillo.

Ale w nowej pracowni - obłożonej przez speca od oświetlenia Bilhego Linicha srebrną folią i nazwanej Fabryką - zaczął się kolejny etap jego błyskotliwej kariery. Tu werbował młodych i pięknych, ale zagubionych, sfrustrowanych ludzi. Dawał im nową tożsamość i mówił: będziesz gwiazdą! A oni mu wierzyli. I bez słowa protestu grali w jego perwersyjnych filmach, dla których artysta na wiele lat odstawił malarstwo na boczny tor. Został szefem jedynej w swoim rodzaju wytwórni - produkował nie tylko filmy, ale i sezonowe gwiazdy. Stawał pośrodku swego królestwa gejów, transwestytów, pięknych kobiet i przez oko kamery obserwował ich wariackie życie. Alkohol, marihuana, amfetamina, LSD podkręcały upiorną atmosferę tego miejsca. Nie przypadkiem Fabrykę nazywano Kościołem Niewyobrażalnego Penisa, w którym Warhol był spowiednikiem, a cała reszta wstrętnymi grzesznikami, którzy przed kamerą kopulowali, awanturowali się i brali narkotyki. Nowy Jork szybko oszalał na punkcie lansowanych przez artystę popstars. Świta Warhola pojawiała się w modnych nocnych kluhach, na wernisażach i festiwalach filmowych: Ultra Violet, Edie Sedgwick, Ingrid Superstar, Billy Name, Ondine, Baby Jane, Viva, Holly, filmowiec Paul Morrisey czy w końcu grupa rockowa Velvet Underground na czele z Lou Reedem i wokalistką Nico. Wszyscy stali się sławni, mimo że większość nie miała talentu i znani stali się tylko dlatego, że namaścił ich na gwiazdy król pop-artu. Wszyscy bez wyjątku rywalizowali o względy Drelli, bo takie sugestywne przezwisko - połączenie Draculi i Cinderelli (Kopciuszka) - miał Warhol. Jego władzę porównywano nawet do dyktatury Hitlera. - Manipulował ludźmi jak wariat, oszukiwał i kłamał z zimną krwią, był pozerem

Zrobiłby wszystko dla sukcesu i pieniędzy - zwierzał się ktoś z Fabryki. I zdaje się, że wiele w tym prawdy. Wyrwać od Warhola pieniądze za pracę przy filmie było wyczynem karkołomnym, a wzbudzić jego szczere emocje - sprawą niemożliwą. Gdy do Fabryki dotarła wiadomość, że jeden z jej bywalców, Freddie Herko, popełnił samobójstwo skacząc z okna, a uprzednio zatańczył nago na parapecie do muzyki Mozarta, Warhol się obruszył: - Dlaczego mi nie powiedział, że to zrobi? Można było tam pojechać i sfilmować.

Warhol miał niebywałą intuicję i talent do wyczuwania wielkich zmian społecznych. Już na początku lat 60. przewidział kontrkulturową rewoltę 1968, która zmiotła wszystkie dotychczasowe hierarchie. On już kilka lat wcześniej wiedział, że każdy może stać się twórcą i z każdego można zrobić gwiazdę, że talent nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Jego pojętnymi uczniami byli np. Malcolm McLaren i Sex Pistols, gwiazdy muzyki, które nie potrafiły grać ani śpiewać. Dzisiaj na odkryciu Warhola bazuje cały świat show-biznesu. Doda, za którą szaleje pól Polski, jest niczym innym, jak młodszą siostrą gwiazdeczek z Fabryki.

- Gdy zainteresowałem się Warholem, zobaczyłem, że w Polsce mieliśmy tylko miniatury tej gwałtownej, ekstremalnej epoki - wielkiej rewolucji kulturowej i seksualnej. Tam, w Stanach Zjednoczonych, to było demoniczne i zabójcze. Nastąpiła zmiana antropologiczna, powstał wtedy nowy człowiek - tłumaczy fascynację "sektą" Warhola Krystian Lupa.

Na pokrytej w całości srebrną farbą Scenie Kameralnej jego ekipa podjęła się odważnej próby odtworzenia nie tyle biografii artysty i historii jego Fabryki, co wampirycznej atmosfery pracowni. - Tu nie ma miejsca na prawdziwe przyjaźnie, tu nie można pokazać, że się jest nieszczęśliwym. Na litość nikogo nie weźmiesz, gdy tylko okażesz swoją słabość, jesteś do odstrzału! - przypominał reżyser na jednej z prób.

Łatwo dopatrzyć się w tym teatralnym projekcie Lupy podobieństw do pierwowzoru. Kamera towarzyszyła krakowskim aktorom niemal na wszystkich próbach, trwających blisko rok. Spektakl stał się w pewnym sensie opowieścią o filmie, którego Warhol nie nakręcił, choć mógłby. Aktorzy, jak bywalcy pracowni na Wschodniej Czterdziestej Siódmej, tworzyli role improwizując. Mieli wielką wolność, wyszli poza faktyczne życiorysy, dając swoim postaciom wiele z siebie. Autentyczne wydarzenia, które miały miejsce w Fabryce, były tylko punktem wyjścia w budowaniu fabuły. A Krystian Lupa - dyrygent spektaklu - w pewnym sensie odegrał rolę Warhola, przejmując jego sposób pracy. Przeniósł na deski teatru eksperymenty rodem z Fabryki, np. rzucał aktorom hasło "moje ciało" i zostawiał ich z takim zadaniem oraz włączoną kamerą. W tym zapisywaniu każdej sytuacji z życia rodzącego się spektaklu Lupa, jak sam przyznaje, widział coś perwersyjnego - granica między sztuką a życiem, którą zniósł Warhol, i tutaj uległa zatarciu.

- W maksymalnym stopniu próbowaliśmy wykorzystać nasze możliwości identyfikacji z bohaterami, choćby nawet miało to pójść w niebezpiecznym kierunku - wyjaśnia reżyser.

Ale tak niebezpiecznych rejonów, w jakie dotarł Andy Warhol, Krystianowi Lupie udało się uniknąć. Szczęśliwie żaden z aktorów krakowskiego spektaklu nie zwariował, jak jedna z wyeksploatowanych i odrzuconych przez Fabrykę gwiazd, Valerie Solanas, która w czerwcu 1968 roku przyszła do pracowni z dwoma naładowanymi rewolwerami i silnym postanowieniem zabicia Warhola. Prawie jej się udało, a lekarze przez pięć i pół godziny walczyli o jego życie. Fabryka okazała się miejscem śmiertelnie niebezpiecznym. Nawet dla jej demonicznego twórcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji