Artykuły

Wysoko-budżetowa

- Teraz bogiem jest producent, trzeba się trzymać budżetu, robić jak najtaniej. - Nie, to nie dla mnie - mówi scenograf BARBARA PTAK. Teraz jest szybko, jej koledzy pracują w serialach telewizyjnych. Można zarobić, ale nie jest to praca rozwijająca.

Szare mundurki pojawiają się nagle nad jeziorem w Sierakowie. Jest lato 1946 r. Katowicki hufiec organizuje pierwszy po wojnie obóz harcerski. Dziewczyny sprzątają poniemiecki barak, usuwają resztki gruzu, wymiatają kurz. Wieczorem zmęczone idą się kąpać. Nie wiedzą, jak jest głęboko. Jedna znika pod wodą. Krzyki, wołania o pomoc słyszą chłopcy z obozu sportowego. Przybiegają, skaczą do wody, szukają. Ciało dziewczyny późną nocą wyciągają dopiero strażacy. Sportowcy pocieszają harcerki. Staś Ptak, wysoki, przystojny 19-latek, podoba się wielu dziewczynom. Wesoły, pięknie śpiewa. Ale on widzi tylko Basię Boruszak, 15-latkę o czarnych, kręconych włosach. Tylko dla niej śpiewa 'Twoim jest serce me'. Przynosi kwiatek zerwany na łące, pomidora, dropsa. Wskakuje w ubraniu do stawu i zrywa dla niej nenufary. Wiele lat potem Barbara zaprojektuje kostiumy do tej sceny w 'Nocach i dniach'. Już po wakacjach Staś pisze: Ot, widzisz, spadłaś na mnie jak grom z jasnego nieba i trafiłaś celnie w samo serce. Po prostu 'zarżnąłem się' w Tobie aż do samych pięt.

Białe

Wszystko musi być białe jak lodowa jaskinia. To pierwsze poważne zadanie Basi. Jest w ostatniej klasie gimnazjum im. Marii Curie-Skłodowskiej w Chorzowie. Do balu sylwestrowego dyrekcja szkoły przywiązuje ogromną wagę. To wizytówka gimnazjum, zapraszani są goście z całego miasta. Dekoracja musi wszystkich rzucić na kolana. Zadanie powierzono młodej Boruszakównie - ona ciągle coś kreśli, rysuje. Aula jest przepiękna, stylizowana na gotyk, ze strzelistymi oknami i kamiennymi ścianami. Za murami szaleje zima, ze szczytów otworów okiennych zwisają sople. Basia wie, że trzeba tę zimę przenieść do środka. Pracuje od rana do nocy. Aula zmienia się w krainę śniegu - z pokładami waty na parapetach, soplami z celofanu i śnieżnymi kulami zwisającymi z sufitu. Basia odbiera gratulacje. Staś pisze: Ho, ho, ale jestem dumny. Tak sobie myślę, że... KIEDYŚ, GDY BĘDĘ NA SCENIE, MOŻE BĘDĘ ŚPIEWAŁ NA TLE TWOICH DEKORACJI. Bajbuniu, to byłoby wspaniale!!! Proszę, mocno i z całego serca pogłębiaj swoją wiedzę w tym kierunku... Teatr to wielka sztuka. Stanisław mieszka w Poznaniu. Pracuje jako drukarz, studiuje prawo, wychowanie fizyczne i bierze lekcje śpiewu u wielkiego prof. Wincentego Nowakowskiego. W końcu rzuca wszystko dla teatru. Spełnia marzenie i staje na deskach Teatru Miejskiego w Gnieźnie. Basia nie ma już wątpliwości. Musi się dostać do Akademii Sztuk Pięknych.

Czerwienie i fiolety

wyróżniają Basię na krakowskiej ASP. Do każdej sukienki uszytej przez mamę musi przyczepić coś czerwonego albo fioletowego. Koledzy z roku mówią na nią "fioletowa". Studiuje grafikę artystyczną i malarstwo. Jest już mężatką, w 1951 r., jeszcze w liceum, bierze ślub ze Stanisławem Ptakiem. Rok później rodzi się ich córka Beata. Barbara jedzie do męża, który jest już aktorem Teatru Polskiego w Poznaniu. Dostają służbowe mieszkanie - wspólny korytarz z wejściem do pokoi. Wspomina to z odrazą: na ścianach brudne tapety, ciasno, pluskwy, ale sąsiedzi znakomici. Obok mieszkają inni aktorzy poznańskiego teatru, m.in. January Sempolini Krawczyk, który zmusza syna Krzysztofa do gry na pianinie. Kiedyś chłopiec stanie się gwiazdą polskiego show-biznesu, ale teraz za każdą pomyłkę dostaje od ojca po głowie. Barbara wchodzi w świat teatru.

Wkrótce Stanisław dostaje propozycję występów w Operetce Śląskiej i Ptakowie przyjeżdżają do Katowic. Barbara łapie szansę - do współpracy zaprasza ją Józef Szajna. Pomaga mu przygotować dekorację i kostiumy do przedstawienia. Po latach przyzna, że sztuka była strasznie dziadowska, niewarta nawet, by zapamiętać jej tytuł, ale mogła patrzeć, jak pracuje Szajna. Bezcenna nauka.

W 1960 r. reżyser Tadeusz Chmielewski robi komedię kryminalną "Walet pikowy". Za scenografię i kostiumy odpowiada Bolesław Kamykowski. Wpada mu w oko studentka Basia Ptak. Podobają mu się jej podkreślone czarną kredką oczy? Fioletowe i czerwone ciuchy? - Latał za mną, podobałam mu się - przyzna potem Barbara. Kamykowski nie pyta. - Będziesz mi pomagać w filmie - oznajmia. Barbara wpada w amok. Rysuje projekty strojów, kapelusze, buty. Kamykowski zadowolony. Reżyserzy chcą, by projektowała kostiumy do ich filmów: Wanda Jakubowska do 'Historii współczesnej', Zbigniew Kuźmiński do 'Milczących śladów', Roman Polański do 'Noża w wodzie'. Film Polańskiego ma nominację do Oscara. Staś pisze: FILM POLSKI TYLE ZYSKUJE, a ja biedny. Niewiele mam! ALE PRZEJDZIESZ DO HISTORII, TO MOŻE I O MNIE WSPOMNĄ?

Khaki

Wszyscy polscy filmowcy w obozie na stepie pod Bucharą chodzą w prostych płóciennych garniturach w kolorze khaki. W 1964 r. Jerzy Kawalerowicz kręci tu 'Faraona'. Barbara urzeczona bucharskimi plenerami - bezkresnym stepem z jednej strony i niewysokimi górami z drugiej, szmaragdowymi kwiatami na żółtym piasku. Największe wrażenie robi na niej słońce - wielkie, pomarańczowe, które zachodzi nad stepem. Swoje ubranie farbuje na pomarańczowo. Farbuje materiały na kostiumy w beczkach po oliwie i suszy na piasku, postarza fizelinę, nadając jej fakturę skóry, dobiera koraliki, które zdobią piersi egipskiego wojska, jak przygotowuje rzemyki, które utrzymują kostiumy na niemal nagich ciałach statystów. Andrzej Majewski odpowiedzialny za kostiumy szybko opuszcza obóz filmowców.

Barbara zostaje z całym kramem na głowie. Jest co pilnować, bo do ZSRR jadą aż trzy pociągi z dekoracjami, tony kostiumów, peruki z fabryki w Skoczowie, dziesięciu krawców. Barbara pilnuje, by w kostiumach nie było śladu współczesnego krawiectwa, ani jednego szwu, wszystko zaplatane, wiązane. Same kłopoty. Trzy jednostki wojskowe stacjonujące pod Bucharą udają armię libijską. Prawie sami muzułmanie, nie chcą się rozebrać, nie pozwalają się dotykać. A tu trzeba kawałki skóry ułożyć na nagim ciele. Żołnierze ściągają spodnie tylko na rozkaz dowódców. Rosjanie nie współpracują, przeciągają zdjęcia. Im dłużej trwa praca, tym więcej zarabiają. Polacy chcą skończyć szybko i wrócić do domu. Zdjęcia zaczynają się o trzeciej nad ranem, bo potem słońce za ostre. Po południu farbowanie, przeróbki kostiumów. Wieczorami kwitnie życie towarzyskie. Osiem miesięcy spędzonych pod Bucharą Barbara wspomina z sentymentem.

Z kostiumów niemal nic się nie zachowało. Nie wiadomo, kto zabrał przygotowane przez jubilerów ozdoby ze złota i szlachetnych kamieni: pektorały, korony, insygnia władzy faraonów, bransolety i kołnierze. "Faraon" ma świetne recenzje, ludzie szturmują kina. W 1967 r. dostaje nominację do Oscara.

Niebieskie, różowe i białe

bluzeczki na wielkiej zielonej łące. W 'Perle w koronie' Kazimierza Kutza z 1971 r. jest piękna scena. Główny bohater, górnik oblepiony pyłem węglowym, po zakończonym strajku wraca z kopalni. Jest niedziela, na łące trwa piknik. Rodziny górników rozkładają koce na trawie. Gorąco, więc kobiety rozbierają się do bluzek. Barbara wymyśla, że te pastelowe kolory to świetny kontrast dla czarnych, umorusanych mężczyzn i pokaże radość z powrotu górników do domu. Jak na obrazach Renoira. Kutz : - Już wtedy miała świetne nazwisko. Dodatkowym atutem było to, że pochodziła z Katowic, rozumiała, co chcę zrobić - mówi reżyser. W sprawie kostiumów daje jej wolną rękę. - To mają być śląskie stroje, pójdziesz do muzeum, sobie podpatrzysz - mówi.- Jak sobie mam podpatrzyć, co? - irytuje się Barbara. - Przecież inny strój jest w Zabrzu, inny w Bytomiu i Pszczynie.

Kutz ma co innego na głowie. Chce ludziom tłumaczyć Śląsk i zrobić film o strajku robotniczym, choć wszyscy mu mówią, że to temat skompromitowany i wyczerpany. Barbara przegląda setki zdjęć, odwiedza muzea, domy kultury i przygotowuje projekty 300 kostiumów. Kutz wszystkie akceptuje. - W "Perle w koronie" jest bardzo ważna scena - parada poszczególnych miejscowości podczas strajku. Ludzie występują w strojach regionalnych, żeby podkreślić wagę tej chwili, jej odświętność. Na Śląsku nikt by mi nie darował, gdybym popełnił tu jakiś błąd. Barbara poradziła sobie z tym zadaniem doskonale - chwali ją Kutz.

Srebrne

cekiny odbijają światło na bluzce Barbary. Idą z mężem Stanisławem przez Katowice. Ona w kapeluszu z dużym rondem, Stanisław w meloniku i ciemnym garniturze. Z butów wystają kolorowe skarpetki. W latach 70. na Śląsku Ptakowie są jak nie z tego świata. Na ulicach króluje dżins zwany teksasem. Barbara go nienawidzi. Mówi, że to amerykański potwór, który zabija indywidualność, sprawia, że ludzie przestają myśleć o stroju. Wystarczy wciągnąć na tyłek spodnie z dżinsu i można wyłączyć myślenie o sobie. W szafie Barbary nie ma miejsca na dżins. W filmach, przy których pracuje, też nikt tego materiału nie zobaczy. Nosi buty z cekinami, zwiewne bluzki, farbowane rajstopy. Głośno mówi, że nigdy nie wyszłaby na ulicę w pospolitej garsonce uszytej przez sąsiadkę. Taki strój nadaje się tylko do tego, by wyjść po pół kilo mięsa i kartofle.

Do partii i na milicję trafiają skargi na Ptaków: że balują, śpią do południa, w ich mieszkaniu słychać śpiewy, przyjmują do późna gości, nie pasują do wizerunku obywatela socjalistycznego państwa. Barbara po raz pierwszy poważnie myśli, czy nie wyjechać z Polski. Projektuje stroje we Francji do "Wielkiej miłości Balzaca", ale chce szybko skończyć tę pracę. O francuskiej ekipie filmowej mówi: 'Co to za ludzie? Tego nie wolno, tamtego nie wolno, pokaż rachunek, rozlicz się co do franka...'.

W kraju pieniądze są na wszystko: materiały, ozdoby, hotele, własny samochód z kierowcą. Choć honorarium za pracę kostiumologa stałe - 3 tys. zł za film. Stanisław wyjeżdża na tournée po USA z premierą "Studenta żebraka". Występują najlepsi śpiewacy niemal z całego świata. Grają po angielsku. Stanisław słabo zna język, ale amerykańscy krytycy są nim zachwyceni. Na bankietach wszyscy namawiają go, by został w Stanach. Stanisław nie chce. Pisze do Barbary: Jesteśmy ciągle zapraszani, ale ja nie bardzo lubię chodzić do tutejszych ludzi, gdyż są trochę dziwni... (i tyle mówią o pieniądzach)! Jak już wspomniałem, mógłbym się zatrzymać w N. Yorku, ALE NIE MAM OCHOTY, gdyż to miasto jest POTWORNIE MĘCZĄCE. 5 sierpnia kończymy przedstawienie, 6 - odlot rano, 7 - rano będę w W-wie, nareszcie w domku!!!

Beże

W 1974 r. Barbara myśli o beżach. Pracuje dla Jerzego Antczaka przy 'Nocach i dniach'. Ma ochotę zrobić coś wielkiego. Może wymyślić, co chce - na wszystko są pieniądze, nieograniczone. Barbara czuje, że "Noce i dnie" to film, który już się w polskim kinie zdarzyć nie może. Zagrzebuje się w książkach. Fabuła filmu rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku, ale w ciągu 39 lat styl zmienia się zupełnie! Wymyśla, że cały film będzie podzielony na gamy kolorystyczne. Rozpocznie się bielą, przejdzie w beż, potem beż z ochrą, następnie w sepię z brązem i zakończy się brązem z czernią. Projektuje ponad 2 tys. kostiumów. Antczak przeskakuje nad kartkami ułożonymi na podłodze, uważa, żeby nie nadepnąć, ogląda projekty przyszpilone na ścianach. Podobają mu się.

Szyciem kostiumów zajmuje się COPIA - Centrum Obsługi Przedsiębiorstw i Instytucji Artystycznych, ale Barbara wszystkiego sama pilnuje. Przy jej zleceniach krawcowe w COPIA pracują na trzy zmiany, przez całą dobę. Wiedzą, że bez jej zgody nie mogą przyszyć nawet guzika. Aktorzy muszą wyglądać olśniewająco, a tylko Barbara wie, co zrobić, by ukryć tuszę Jerzego Bińczyckiego i zamaskować nisko osadzoną pupę Jadwigi Barańskiej. Pięćset razy klęczy przed aktorką na kolanach i poprawia. Film zachwyca, znowu nominacja do Oscara. Barbara czyta recenzje i marzy, żeby ktoś zauważył niuanse, nad którymi tyle pracowała, to przejście od bieli do brązu. Cieszą ją pochwały dla Antczaka za reżyserię, dla Jadwigi Barańskiej za główną rolę, Waldemara Kazaneckiego za muzykę. Cóż, usprawiedliwia, w hierarchii filmowej pozycja kostiumologa jest niższa niż operatora kamery, niższa nawet niż scenografa.

Ciągle beże.

Z beżów 'Nocy i dni' nie może się długo wyzwolić. A musi, bo Andrzej Wajda prosi ją o kostiumy do 'Ziemi obiecanej'. Rysuje kilka projektów, ale pierwsze wersje nie podobają się Wajdzie. Są porządne, a to za mało. Reżyser poświęca Barbarze dużo czasu. Spotykają się w warszawskich kawiarniach i długo rozmawiają o plastyce filmu, kolorach, klimacie. Wajda opowiada o swojej koncepcji, pozwala być, gdy rozmawia z aktorami. Lucy Zucker ma zagrać Violetta Villas. Wajda umawia się z nią w kawiarni. Villas przyjeżdża spóźniona białym mercedesem, w białych norkach. Oświadcza, że sama uszyje sobie stroje. Wajda się nie zgadza. Dzwoni do Londynu do Kaliny Jędrusik, ale słyszy: - Andrzej, ja jestem gruba. Nie będę grała, bo jestem za gruba! Ptak: - To doskonale. W tej epoce bardzo modne są suknie z tzw. kaczym kuprem.

Jędrusik ma biust, z dużym tyłkiem będzie wyglądała doskonale. Barbara pyta Wajdę, czy może się 'rozbuchać'. Cały scenariusz rozpisuje na sceny. Wie, co każda postać robi w danej sekundzie filmu. Każdy bohater to pas papieru zwinięty w rolkę, z kostiumami rozrysowanymi do wszystkich scen. Bożena Dykiel, która gra Madę Mueller, to "degust kontrolowany" - w tandetnych żółciach i pomarańczach, z mnóstwem niepotrzebnych wstążek, falbanek i koronek. Z kolei Anka, którą gra Anna Nehrebecka, pochodzi ze zubożałej szlachty, więc nosi się skromnie, w stonowanych aksamitach. Gdy kostiumy są gotowe, Barbara Ptak organizuje pokaz w wytwórni filmowej w Łodzi. Wajda siedzi przy pianinie na obrotowym stołku. Kręci się jak na karuzeli, klaszcze w dłonie. O to mu chodziło. O Barbarze Ptak mówi dzisiaj, że jest najodważniejsza ze wszystkich scenografów, którzy pracowali dla kina: - Nadwyraziste kostiumy, jakie przygotowała dla "Ziemi obiecanej", sprawiły, że aktorzy od razu wiedzieli, jak mają grać. Jej przesadne stroje sprawiły, że nabierali śmiałości interpretacji.

Żółto-białe

flagi powiewają na ulicach miast. Rok 1979, papież Polak po raz pierwszy odwiedza Polskę, a Barbara siedzi w renesansie. Janusz Majewski chce zrobić serial o czasach panowania Jagiellonów.

Barbara ma tylko portrety władców, a w filmie występuje aż 1,2 tys. postaci. Na polskim dworze skupione są wpływy włoskie, angielskie, hiszpańskie, niemieckie, węgierskie... Na rolkach papieru rozrysowuje sceny. Król śpi (trzeba mu zaprojektować koszulę), do sypialni wchodzi służba (wszyscy muszą być ubrani), król przyjmuje senatorów (on ubrany po włosku, ale oni już się noszą po polsku), pojawia się delegacja Habsburgów (tu są detale w stroju i trzeba je znać). O nikim nie można zapomnieć, nawet o służącym, który przemyka gdzieś z tyłu. On też musi być ubrany i nie może to być jakaś chała. W Polsce kryzys. Po materiały i dodatki Barbara jedzie do Niemiec i Włoch. Naszyjniki, zapinki do szlacheckich delii, kolie, klamry, korony, perły i kamienie zamawia w czeskim Jabloneksie. Potrzebuje sporo aksamitu. Całe szczęście, że w kraju jest papież, bo właśnie aksamit potrzebny jest do dekoracji ołtarzy. Jest go w bród, ale w nieodpowiednich kolorach. Barbara jedzie do Łodzi. Dwie fabryki włókiennicze przestawiają produkcję na potrzeby 'Królowej Bony'. To ostatni wielki film kostiumowy, przy którym Barbara pracuje. Częściej jest w teatrze. Tak jak sobie wymarzyła, robi scenografie dla swojego Stasia, a on śpiewa na ich tle w 'Hello, Dolly', "Orfeuszu w piekle', 'Skrzypku na dachu'...

Czarny

Teraz lubi czerń. Aksamity, welury i żorżety w różnych połączeniach, z drobnymi błyskotkami. Barbara Ptak zaprasza nas do siebie. Mieszka w kamienicy w centrum Katowic. Ostatnio zrobiła kostiumy do włoskiego filmu 'Fanny Hill'. - Dlaczego zrezygnowała pani z polskiego kina? - pytamy. - To polski film zrezygnował ze mnie - odpowiada. Pracowała w czasie luksusowym dla kina. Teraz bogiem jest producent, trzeba się trzymać budżetu, robić jak najtaniej. - Nie, to nie dla mnie - mówi. Teraz jest szybko, jej koledzy pracują w serialach telewizyjnych. Można zarobić, ale nie jest to praca rozwijająca. Co tydzień nowy odcinek, nie ma czasu myśleć nad koncepcją, nad barwą. Idzie się do sklepu i kupuje aktorom gotowe ubrania. Barbara robić tego nie chce.

Stasia już nie ma. Zmarł w czerwcu 2002 r. Barbara zamieniła mieszkanie w świątynię po nim. Na ścianach nie mieszczą się jego zdjęcia, afisze teatralne z przedstawień, w których występował, portrety. Dwa lata pracowała nad książką pełną listów miłosnych, zdjęć, projektów kostiumów. Opisane i pokazane całe życie Ptaków. Ciche żale. - Myślicie, że ta Basia Ptak to istota z wielkiego świata. A ja nigdy nie byłam w świetle reflektorów. Na premierach filmowych siedziałam zawsze w tylnych rzędach. Zapalało się światło, ludzie bili brawo reżyserom, a ja po cichu wracałam do domu - mówi. Żyje skromnie, z renty po mężu. Sama nigdy przecież nie pracowała na etacie. Czasem myśli, czy warto było, czy ludzie ją zapamiętają. Wciąż musi walczyć o pamięć o Stanisławie Ptaku. A czy o niej ktoś wspomni, gdy odejdzie? Może gdyby miała odwagę, gdyby namówiła Stasia i gdyby przenieśli się do Ameryki, może na półce jej domu w Hollywood stałaby teraz statuetka Oscara? - Bo pomyślcie. Aż cztery filmy, przy których pracowałam, dostały nominację do tej nagrody. Ponieważ pochodziły z PRL-u, nie mogły zyskać uznania na Zachodzie, ale członkowie Akademii na pewno te filmy oglądali. I skoro nominowali, to je docenili. Moją pracę także, prawda? Nie przestaje marzyć: - Chciałabym jeszcze zaprojektować stroje do filmu o epoce napoleońskiej. Mam je w głowie, więc gdyby ktoś miał pomysł...

Gdy to mówi, siada bokiem na oparciu fotela, a spod sukienki wyglądają fikuśne pończoszki w wielkie słoneczniki. Różowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji