Artykuły

Operowe zadęcie

"Ryszard II" w reż. Andrzeja Seweryna w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Wielkie rozczarowanie. Tak najkrócej można określić najnowszą premierę w Teatrze Narodowym. Piszę o tym z żalem, bo plany artystyczne realizowane przez dyrektora Jana Englerta wzbudzają mój podziw. Jednak szekspirowskiego "Ryszarda II" nie potrafiłbym zaliczyć do sukcesów.

Powstał ciężki, ponadtrzygodzinny spektakl wystudzony z emocji, nadużywający patosu, którego nie powstydziłby się teatr końca XIX wieku. Nawet tak znakomici aktorzy jak Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Ignacy Gogolewski, Henryk Talar czy Krzysztof Kolberger, których niedawno miałem okazję oglądać w ciekawych rolach, tu wydają się mocno zagubieni. Nie przysłużyła się temu przedsięwzięciu monumentalna scenografia Borisa Kudlicki, która świetnie pasowałaby do superprodukcji operowych realizowanych np. we wrocławskiej Hali Ludowej.

O klasie talentu aktorskiego Andrzeja Seweryna nie trzeba nikogo przekonywać. Okazuje się jednak, że jego precyzyjny, niemal matematyczny umysł nie pomógł mu jako reżyserowi. Najwyraźniej wspierał się "mędrca szkiełkiem i okiem".

Świat Szekspira aż skrzy się od ludzkich namiętności. Tu, zamiast nich, mamy wyłącznie zadęcie. Trudno doszukać się napięć między poszczególnymi postaciami, ponieważ one mówią, deklamują, a nawet krzyczą, ale ze sobą nie rozmawiają. Znudzona publiczność, która z trudem wytrzymała pierwszą, prawie dwugodzinną część spektaklu, nagle się ożywia, kiedy widzi pełną temperamentu księżnę Yorku. I cóż, że w tej brawurowo zagranej przez Gabrielę Kownacką postaci widać dalekie echa szekspirowskiej Kaśki-Złośnicy, skoro scena z jej udziałem w żaden sposób nie przystaje do całej inscenizacji. Pięknie rodzajowy jest też Ogrodnik w wykonaniu Igora Przegrodzkiego, ale to przecież rola zaledwie epizodyczna.

Gdybym powiedział - pokażcie mi w tym przedstawieniu prawdziwego człowieka, myślę, że trudno byłoby wskazać konkretną postać. Szekspir odziera ludzi z masek, Seweryn im je nakłada. Krzysztof Kolberger w najlepszym okresie życia i aktorstwa udaje sędziwego starca, któremu trzęsą się ręce i drży głos. Teresa Budzisz-Krzyżanowska wręcz parodiuje Ninę Andrycz, Mariusz Bonaszewski parodiuje sam siebie, a Michał Żebrowski udaje Andrzeja Seweryna. W każdym geście i słowie. Szczyptę człowieczeństwa ocalił w swej postaci jedynie Artur Żmijewski. Ale to słabe pocieszenie. Reżyserzy bardzo rzadko sięgają po "Ryszarda II". I chyba mają rację.

William Shakespeare, "Ryszard II", przekład Piotr Kamiński, reżyseria Andrzej Seweryn, współpraca artystyczna Anna Smolar, Piotr Kamiński, scenografia Boris Kudlicka, kostiumy Magdalena Tesławska, Paweł Grabarczyk, opracowanie muzyczne Piotr Kamiński, światło Felice Ross, premiera 16 października 2004 r. Teatr Narodowy, Warszawa.

Na zdjęciu Artur Żmijewski (Henry Bolingbroke) i Michał Żebrowski jako Ryszard II.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji