Artykuły

Nowa fotografia teatru

- Reprezentacja 11 spektakli zrealizowanych przez reżyserów młodszego i średniego pokolenia wydaje mi się dość wierną fotografią sytuacji pokoleniowej w polskim teatrze. Polski teatr tak się zmienia, jak się zmienia Polska - mówi Maciej Nowak o Warszawskich Spotkaniach Teatralnych.

Remigiusz Grzela: Warszawskie Spotkania Teatralne wracają do stolicy po ośmiu latach nieobecności. Dlaczego nie zdecydowałeś się zbudować zupełnie nowego festiwalu? Maciej Nowak [na zdjęciu]: Nie mogłem zrozumieć, dlaczego ich nie ma. To nielogiczne. Dlaczego w wielkim mieście, które jednak, co by nie mówić, jest istotnym centrum życia teatralnego w kraju, nie ma festiwalu, który by pokazywał, co dzieje się w całej Polsce. Dlaczego tę imprezę pochowano? Owszem, wiem, że Warszawskie Spotkania Teatralne zaczęły się psuć, ale taki festiwal jest potrzebny. Argument, że wyczerpała się formuła, nie przekonywał mnie. Jest nieprawdziwy. W Berlinie podobny festiwal jest najważniejszą imprezą teatru niemieckiego, jest punktem odniesienia do całego życia teatralnego Niemiec. Analogicznie do festiwalu Złota Maska w Moskwie będącego rodzajem podsumowania. Skoro u naszych sąsiadów tego typu przeglądy przetrwały i mają się dobrze, to myślę, że Warszawskie Spotkania Teatralne powinny wrócić do kalendarza naszego miasta.

Ale ich formuła jest nowa.

Maciej Nowak: Jest o tyle nowa, o ile jest nowa sytuacja teatru w życiu publicznym. Na pewno nie da się już dzisiaj robić festiwalu, który byłby patriarchalny.

Co to znaczy? Nie rozumiem, w jakim sensie patriarchalny

Maciej Nowak: Że grono mędrców podejmuje decyzje, które spektakle powinny się na nim znaleźć.

Grono mędrców, czyli rada artystyczna?

Maciej Nowak: Wolę nazywać to ironicznie gronem mędrców, którzy dyktują pewien określony gust. Staramy się, aby nasza impreza była demokratyczna i otwarta. Pokazujemy różne punkty widzenia. W programie znalazło się 11 najgłośniejszych z całej Polski. Ale oprócz tego zwracamy uwagę na teatr offowy, który na Spotkaniach dotąd był słabo obecny. W tym roku jest to Off z Wrocławia. Kolejny dla nas ważny nurt to prezentacja twórczości Michała Zadary, czyli Zadara.pl - pięć spektakli młodego reżysera. To kontynuacja naszych poprzednich festiwali poświęconych twórczości Jana Klaty czy Mai Kleczewskiej, które spotkały się z dużym zainteresowaniem.

Ale wiele osób je krytykowało, podkreślając, że były dla młodych reżyserów za wczesne.

Maciej Nowak: Co to znaczy za wczesne?

Że nie były to jeszcze festiwale mistrzowskie, tylko pokazy początku ich rozwoju artystycznego.

Maciej Nowak: Uważam, że jeśli pojawia się jakieś ciekawe zjawisko, to trzeba zmierzyć się z nim, nazwać je i pomóc, aby zaistniało w pejzażu artystycznym.

Muszę powiedzieć, że właśnie podczas Klata Fest zrozumiałem, że jest sens powrotu do Warszawskich Spotkań Teatralnych. Pamiętam, jak wszedłem do Teatru Dramatycznego i zobaczyłem dziki tłum w foyer. Jednocześnie musiałem uciekać przed dziesiątkami moich znajomych, którzy błagali, wręcz terroryzowali mnie, żebym załatwił im bilety na Klatę. To wtedy poczułem się tak jak na WST z lat 70. czy 80.

Zaczepiłem o to, bo w tej idei festiwalu ogólnopolskiego pokazujecie w tym roku najgłośniejsze spektakle, ale jednak zrealizowane przez reżyserów urodzonych w latach 60., 70. i później.

Maciej Nowak: O przepaści pokoleniowej, która nastąpiła w polskim teatrze, mówimy od dwudziestu lat i w tej chwili mamy tego konsekwencje. Wielcy mistrzowie albo odeszli, albo nie są już tak aktywni, jak mogliby być. Rzeczywiście w nurcie głównym nie ma żadnego spektaklu z pokolenia naszych mistrzów seniorów, ale też poza Warszawą nie powstał żaden taki spektakl. Krystian Lupa, Jerzy Jarocki pracowali w Warszawie. Reprezentacja 11 spektakli zrealizowanych przez reżyserów młodszego i średniego pokolenia wydaje mi się dość wierną fotografią sytuacji pokoleniowej w polskim teatrze. Polski teatr tak się zmienia, jak się zmienia Polska. Próbuje bardzo trafnie reagować na problemy, z którymi mamy do czynienia każdego dnia. Oglądając te spektakle, odnosi się wrażenie, jak bardzo polski teatr chce uczestniczyć w dyskursie publicznym, jak usiłuje wskazywać na problemy związane z biedą, niesprawiedliwością, z klerykalizmem, transformacją naszego kraju. Chce też prowadzić dialog z tradycją, z tą wspaniałą i tą przerażającą, która determinuje nasze życie codzienne. To jest widoczne we wszystkich spektaklach, od "Reportażu o końcu świata" Wierszalina poczynając, przez spektakl Demirskiego "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł", po "Transfer" Jana Klaty.

Mówiłeś w rozmowie z "Gazetą", że "Transfer" obejrzysz po raz piąty.

Jego prawda polega na tym, że patrzymy w oczy dziesięciorgu świadkom historii, którzy przeżyli to, o czym nam opowiadają. Muszę przyznać, że za każdym razem, kiedy pani Karolina Kozak wyczytuje pod koniec spektaklu nazwiska mieszkańców wioski, w której spędziła wojnę, kręcą mi się łzy w oczach. Robi to w sposób beznamiętny, spokojny, w rytmie całkowicie nieteatralnym, nieaktorskim. Można powiedzieć, że to jest nudne. To czytanie nazwisk trwa przecież 15 minut - a to właśnie jest prawda. Za każdym razem jestem tym straszliwie poruszony, kiedy widzę uczestników spektaklu walczących z własną słabością, ze starością, niosąc świadectwo spraw, które przeżyli. Uważam, że ten spektakl jest obowiązkowy do obejrzenia.

A w jaki sposób dokonaliście wyboru spektakli? Nie patriarchalnie, ale rozumiem, że subiektywnie. Czym się kierowaliście?

Kaja Stępkowska: Być może wybór był subiektywny i ale jak najbardziej demokratyczny. W dyskusji wzięło udział kilkanaście osób.

Maciej Nowak: W Instytucie Teatralnym mamy duży pokój, trochę zorganizowany jak newsroom w "Gazecie Wyborczej" i w tym openspace'ie między szklanymi ściankami były bardzo gwałtowne dyskusje. Młodzi ludzie często wyszydzali moje gusta.

Ewa Hevelke: To pan wyszydzał gusta młodych ludzi.

Ale ktoś te decyzje podejmował...

Kaja Stępkowska: Zrobiliśmy ranking. Każdy mógł przedstawić swoich faworytów i później dyskutowaliśmy na ten temat. Najważniejsza idea, która nam przyświecała, to ta, aby pokazać obraz polskiego teatru, a nie zapraszać spektakle, które nam się mniej lub bardziej podobają, tylko by postawić pewną diagnozę.

Maciej Nowak: Bardzo dbałem o to, żeby ten festiwal nie wyrażał mojego czy ich gustu. Tylko chcieliśmy pokazać wszystkie w naszej opinii najważniejsze, najżywotniejsze przedsięwzięcia teatralne z kraju. Gdybym miał robić ten festiwal gdzie indziej, nie w Instytucie Teatralnym, nie w Warszawie, nie za pieniądze urzędu miasta Warszawy, to na pewno wyglądałby on inaczej.

Słyszałem opinie, że jest on trochę w linii programowej Teatru Wybrzeże spod twojej dyrekcji.

Maciej Nowak: O, nie. Kilku spektakli na afisz mojego teatru chyba bym nie zamówił.

Nie będę oczywiście pytał o te tytuły, których byś na afiszu nie umieścił.

Maciej Nowak: W tle twojego pytania jest niepokój, czy tutaj przypadkiem nie ma jakiegoś nadużycia. Instytut Teatralny funkcjonujący od pięciu lat jest instytucją ekspercką, jest instytucją ministra kultury, instytucją, której głównym celem statutowym jest promocja i dokumentacja polskiego teatru. Realizacja Warszawskich Spotkań Teatralnych jest w moim przekonaniu wypełnianiem tej misji.

Warszawska publiczność będzie miała szansę obejrzenia spektakli, o których było głośno w mediach. To może cecha najważniejsza. Nie wiem, czy to są na pewno najlepsze spektakle, ale na pewno najgłośniejsze. Przedstawienia, które wywoływały dyskusje i o większości z nich nawet osoby, które nie interesują się teatrem słyszały. Na przykład o "Transferze" Klaty.

Jakie są problemy przy organizowaniu tej imprezy?

Maciej Nowak: Lwią część tej roboty wykonała Ewa Hevelke, która przez kilka tygodni, nie śpiąc niemal, usiłowała to skoordynować. Dograć terminy, przestrzenie teatralne i zajętości aktorów.

Widziałem, jak pani Ewa dosłownie w ciągu miesiąca, w którym to koordynowała, zmienia się kompletnie. Zaczynała jako dziewczynka, która zasadniczo wszystkich przeprasza...

Ewa Hevelke: To była uprzejmość.

Maciej Nowak: A teraz jest Iron Lady. Przeszła szybki kurs asertywności. Nawet trochę boję się koło niej siedzieć.

Ewa Hevelke: Ale w dalszym ciągu jestem bardzo uprzejma.

Kaja Stępkowska: Ten festiwal zrobiliśmy w dwa i pół miesiąca.

Maciej Nowak (odpukuje w krzesło): Jeszcze na razie się nie zaczął, więc odpukuję.

A jest zainteresowanie? Jak sprzedają się bilety na spektakle?

Maciej Nowak: Kiedy pracowałem w teatrze, najbardziej lubiłem siedzieć w kasie. Teraz też mam największą przyjemność, kiedy dzwonię do Joanny Nawrockiej, która odpowiada za sprzedaż biletów i pytam: I jak?

No i jak?

Kaja Stępkowska: Dobrze. Jest jeszcze kilka spektakli, na które są bilety.

Ceny biletów - powiedzmy sobie szczerze - nie są najniższe.

Maciej Nowak: Ceny są warszawskie, ale starałem się, aby były bardzo zróżnicowane. Podobnie robiliśmy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, w którym byłem dyrektorem. Jeśli kogoś stać na to, by kupić bilet za 100 zł, to niech kupi bilet za 100 zł, bo spektakl jest wart tego, żeby tyle zapłacić. Natomiast jeżeli są osoby, których na to nie stać, mogą skorzystać z rozmaitych zniżek, można za 20-30 zł wejść do teatru i nie wydaje mi się, żeby to była niesprawiedliwość.

To znaczy, że jest szansa, aby całe miasto żyło festiwalem?

Maciej Nowak: Marzymy o tym. Chcemy, aby były wejściówki. Będziemy walczyli ze strażakami, przekonywali, żeby dało się wypełnić na widowni każde wolne miejsce, każdy schodek, każdy skrawek przestrzeni.

Fragmenty z dyskusji o festiwalu Warszawskie Spotkania Teatralne, która odbyła się w naszej redakcyjnej klubokawiarni w ramach cyklu "Teatr w Gazeta Café"

W redakcyjnej klubokawiarni w cyklu Teatr w Gazeta Café tym razem gościliśmy organizatorów Warszawskich Spotkań Teatralnych, przedstawicieli Instytutu Teatralnego: Macieja Nowaka, Ewę Hevelkę i Kaję Stępkowską. Rozmowę o festiwalu, który rozpocznie się już za 9 dni, poprowadził Remigiusz Grzela.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji