Artykuły

Nagrodzona Telemaską

- Nie traktuję swojego zawodu jako jedynego celu w życiu - mówi ANNA SENIUK, laureatka "Telemaski 2004" za rolę w telewizyjnym przedstawieniu "Przychodzi mężczyzna do kobiety".

Decyzją naszych Czytelników została laureatką "Telemaski 2004" za rolę w telewizyjnym przedstawieniu "Przychodzi mężczyzna do kobiety". Dla legendarnej Madzi Karwowskiej od lat prawdziwym domem jest teatr.

Teresa Maria Gałczyńska: - Kiedyś nazywano Panią seks bombą polskiego kina. Dla kobiety to chyba komplement?

Anna Seniuk: - Wtedy to się nazywało, że miałam warunki amantki. Bardzo lubiłam też tytuł, który dostałam kiedyś na Juwenaliach Krakowskich "Najmilszej studentki Krakowa". Z określeniem "seks bomba" kojarzy mi się tylko Giną Lollobrigida i Sophia Loren. Ja nigdy nie miałam wymiarów seks bomby, choć pewnie kilku panów jeszcze pamięta, że byłam ładną dziewczyną, która po prostu się podobała. Zresztą takich dziewczyn jak ja było w Krakowie tysiące.

- Jednak to właśnie Pani była pierwszą polską aktorką, która w filmie "Kardiogram" pokazała biust....

- Po premierze filmu ukazała się moja fotografia z powyższej sceny w tygodniku "Film", która zainicjowała straszliwą akcję dziennikarzy. Dostawałam sporo listów. W owych czasach to było szokujące wydarzenie, prawdziwy, filmowy skandal. Przez wiele tygodni prasa wypowiadała się na "tak" i na "nie", podczas gdy dzisiaj nikt nie zwróciłby na to uwagi.

- Jest Pani przeciwna pokazywaniu nagości na ekranie?

- Jako zawodowa aktorka muszę takie sceny brać pod uwagę, ale pod warunkiem, że jest to niezbędne, głęboko uzasadnione i wynika ze scenariusza. Pokazywanie kobiecego ciała w filmie musi mieć znamiona dzieła sztuki.

- Uchodzi Pani za osobę, która nie jest zawistna w stosunku do młodych, dopiero wchodzących w życie zawodowe, aktorek. Jak Pani się przed tym uchroniła?

- Po pierwsze, nie traktuję swojego zawodu jako jedynego celu w życiu. Po drugie - opowiem Pani pewne zdarzenie. Kiedy miałam dwadzieścia jeden lat, tuż po ukończeniu szkoły teatralnej, przyszłam do Starego Teatru w Krakowie. Byłam młodziutka, skrępowana i onieśmielona obecnością tylu wspaniałych ludzi, którzy mieli być teraz moimi kolegami. Jedna z aktorek, dużo starsza ode mnie, pani Ewa Lassek, w czasie przerwy podeszła do mnie, objęła mnie ramieniem, przytuliła i oprowadziła po teatrze. Od razu poczułam się lepiej. Zachowałam w pamięci ten gest wybitnej aktorki Starego Teatru i staram się go dalej przekazywać. Zawsze opowiadam o tym młodym dziewczynom, aby w przyszłości zachowywały się podobnie.

- Niektóre aktorki bardzo przezywają przekroczenie magicznej czterdziestki. A Pani ?

- Już dawno przekroczyłam pięćdziesiątkę i zupełnie nieźle się z tym czuję.

- Wierzy Pani, że charakter człowieka odbija się w rysach twarzy?

- Tak. Widzimy czasem osoby starsze, pomarszczone, z niesłychaną ilością tzw. "kurzych łapek" przy oczach, ale jakże rozświetlone od środka. I tylko od nas zależy czy zachowamy to światełko do późnych lat starości. Dopóki potrafimy się uśmiechać, zachwycać i dziwić, będziemy młodzi.

- I nigdy nic Pani nie zirytowało?

- Oczywiście, ale wszystko zależy od nas. Każdego można rozbroić uśmiechem. To między innymi mój sposób na panów, którzy stukają się palcem w czoło, kiedy niechcący samochodem zajadę im drogę. Posyłani im wtedy, na dłoni, najpiękniejszego całusa świata. Speszony delikwent szybko odjeżdża. Radzę spróbować - to naprawdę działa! (śmiech).

- Nie miewa Pani złych dni, w czasie których chciałaby wyładować na kimś swoją złość?

- O moich złych czy dobrych dniach mogłaby opowiedzieć tylko rodzina. Na zewnątrz staram się być osobą opanowaną. W domu nie zawsze się udaje, ale i tam noszę ksywkę "Skrytus". Jako zodiakalny Skorpion jestem osobą chowającą wszystko głęboko do wewnątrz.

- Pamięta Pani swój najszczęśliwszy dzień w życiu?

- Było ich dużo. Były okresy bardzo szczęśliwe, były również bardzo trudne, ale myślę, że bez tych drugich nie nauczyłabym się doceniać chwil prawdziwego szczęścia. W życiu musi być dobrze i niedobrze. Bo, jak jest dobrze, to jest niedobrze - jak pisze ksiądz Jan Twardowski.

CIEKAWOSTKI

Anna Seniuk [na zdjęciu] ukończyła krakowską szkołę teatralną, ale od lat związana jest i ze stołecznymi scenami. Po opuszczeniu l Teatru Ateneum, gra w Narodowym. Przebojem dwóch ostatnich sezonów Jest tam "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera, w której aktorka występuje obok Janusza Gajosa, Wojciecha Malajkata i Zbigniewa Zamachowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji