Lalkowy peep-show
"Caravan" Black Hole Theatre z Melbourne na Festiwalu Festiwali Teatralnych "Spotkania" w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w stołecznym dodatku do Gazety Wyborczej.
Dwie są przewagi teatru lalek nad teatrem żywego planu: otóż lalki umierają i kochają naprawdę. Żadnego markowania. Wystarczy, że animator przetnie nitki, na których trzyma marionetkę, i lalka umiera autentyczną śmiercią. Wystarczy, że lalkarz umiejętnie zsunie rękawiczkę z dłoni, a co bardziej cnotliwe damy na widowni dostaną wypieków. Tę starą zasadę przypomniał zespół australijskich lalkarzy z Teatru Black Hole. W ich spektaklu trup ściele się gęsto, a kobiety zrzucają suknie, nie przejmując się zbytnio, że ich każdy gest obserwuje ponad dwustuosobowa widownia. Pokazany w Dramatycznym w ramach Festiwalu Festiwali Teatralnych "Spotkania" - "Caravan" [na zdjęciu] to wersja hard core opowieści o wędrownej trupie cyrkowej z "La Strady" Felliniego przepuszczonej przez kino sensacyjne klasy B. Mamy tu krwawe morderstwa z zazdrości, taniec pań na rurce, a nawet peep show, w którym klient nie siedzi z założonymi rękami. Mimo to w spektaklu nie ma ani grama obsceniczności. Nawet Janusz R. Kowalczyk z "Rzeczpospolitej", stróż publicznej moralności na stołecznych scenach, siedział spokojnie na swoim miejscu. Może dlatego, że wszystkie te nieprzyzwoite rzeczy robią sobie nawzajem lalki. Lalka obcina lalce rękę, lalka gwałci lalkę w przyczepie kempingowej i lalka torturuje inną lalkę. Nie człowiek. O nie, my nigdy nie wyrządzamy krzywdy bliźnim.
Spektakl będzie można zobaczyć jeszcze dziś i jutro o godz. 17.30 i 19.30 w Teatrze Dramatycznym.