Artykuły

Teatr powinien prowokować

- Trudno mi powiedzieć, czemu kielecki teatr nie istnieje w Polsce, bo nie prowadzę tego teatru. Może łatwiej, gdy robi się teatr skandalu? Wtedy jest zauważalny. Tylko jak w takiej placówce dopuścić do skandalu? Gdybym był uzależniony od marszałka, prezydenta, jak jest w Kielcach, to pewnie bałbym się coś takiego zrobić - mówi aktor i reżyser PIOTR SIEKLUCKI.

- Chciałbym, aby w Polsce publiczność reagowała bardziej żywiołowo, żeby widz, mówił "k..., co to jest" i wychodził ze spektaklu - mówi reżyser i aktor Piotr Sieklucki, który współpracuje z kieleckim Teatrem im. Żeromskiego.

Jaka jest dzisiejsza scena i dlaczego tak mało słychać o kieleckim teatrze, zapytaliśmy go w Międzynarodowy Dzień Teatru.

Rozmowa z Piotrem Siekluckim*

Monika Rosmanowska: Jaki jest dzisiejszy teatr?

Piotr Sieklucki: Przede wszystkim bardzo nierówny, niekonsekwentny, ale równocześnie zróżnicowany. Można też powiedzieć, że zrobił nam się teatr gwiazdorski, szczególnie jeżeli chodzi o reżyserów. Teraz w teatrze bardzo ważne jest, żeby przyjechał znany krytyk. I ten człowiek słusznie lub niesłusznie może zrobić z kogoś czołowego polskiego reżysera. Krytycy kreują scenę, gwiazdy. Tymczasem znam ciekawszych reżyserów od np. Michała Zadary, który jest teraz na topie, choć notabene bardzo go lubię.

A czego oczekuje widz?

- Teraz jest moda na teatr polityczny, co szczególnie widoczne było przy rządach Kaczyńskiego. Za czasów IV RP teatr bardzo się rozwinął. Stał się bogaty, a przez to interesujący. Ktoś może powiedzieć, że teatr powinien być ponadczasowy, że powinien trzymać się z dala od polityki, ale mnie podoba się teatr aktualny, który mówi o tym, co jest teraz. Może być nawet jednodniowy. To jest ciekawsze od kolejnej premiery "Dziadów". Krzysztof Warlikowski np. rzucił zupełnie inne światło na Hamleta, z którego zrobił homoseksualistę. Ten reżyser wciąż eksperymentuje i nie boi się, że go wygwiżdżą w Paryżu, że go obrzucą ogryzkami. Szkoda, że polska publiczność tak nie reaguje.

Pan chciałby dostać ogryzkiem?

- Oczywiście że nie, to jest trauma dla twórcy. Ale brakuje mi tej żywiołowości. Gdyby widz powiedział "k..., co to jest" i wyszedł ze spektaklu, to byłby to dla mnie jakiś sygnał. Najgorsze jest to, gdy ludzie wychodzą z premiery, mówią, że owszem, ciekawe, przegryzają to serem, popiją lampką wina, idą do domu i nie wiedzą, o co w spektaklu chodziło.

W którą stronę powinna zmierzać polska i kielecka scena? Tradycyjną czy poszukująca nowych środków wyrazu? Osadzoną w eleganckiej sali czy np. na dworcu?

- Teatry na pewno powinny szukać nowych środków. Multimedia, projekcje powoli już odchodzą do lamusa. Zastępuje się je czymś innym. Dobrze też jeżeli teatr wychodzi ze swojego budynku, szuka innej przestrzeni i wystawia spektakle na dworcu, w hali, gdziekolwiek.

Dlaczego kielecki teatr nie istnieje w Polsce?

- Trudno powiedzieć, bo nie prowadzę tego teatru. Dobrze, że teraz otwiera się na młodych. Dyrektor Piotr Szczerski szuka i to jest fajne. Wkrótce nad kolejną sztuką będzie pracowała Maria Spiss, ciekawa reżyserka proponująca inny teatr. Może łatwiej, gdy robi się teatr skandalu? Wtedy jest zauważalny. Tylko jak w takiej placówce dopuścić do skandalu? Jeżeli mam teatr prywatny, to mogę u siebie zrobić wszystko. Mogę się ukrzyżować nago i odprawiać godzinki. Przyjdą protestować, zrobi się głośno. Ale gdybym był uzależniony od marszałka, prezydenta, jak jest w Kielcach, to pewnie bałbym się coś takiego zrobić.

* Piotr Sieklucki jest absolwentem krakowskiej PWST. Aktor i reżyser. Prowadzi Teatr Nowy w Krakowie, od dwóch lat współpracuje z kieleckim Teatrem im. Żeromskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji