Artykuły

Rewolucjonista Jan Klata

"Mówisz, że pragniesz rewolucji. Wiesz, że my wszyscy chcemy zmienić świat" - śpiewali Beatlesi. Ich song zabrzmi w jednej z najważniejszych scen "Sprawy Dantona" Jana Klaty. Premiera 29 marca na Scenie na Świebodzkim we Wrocławiu. - Przybyszewska była osobą bardzo intensywną, zafascynowaną tematem Rewolucji Francuskiej i swoimi bohaterami. Postaramy się ten rodzaj szaleństwa przenieść również na publiczność - mówi reżyser w rozmowie z Mariolą Szczyrbą z portalu Kulturaonline.pl.

"Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej to świetnie napisany dramat polityczny (1929 rok). Akcja rozgrywa się w Paryżu podczas burzliwych dni dyktatury jakobinów. Dramat skupia się wokół przywódców Wielkiej Rewolucji Francuskiej: upadku Dantona (w spektaklu gra go Wiesław Cichy) i rodzącego się spisku przeciw Robespierre'owi (Marcin Czarnik).

- Przybyszewska była osobą bardzo intensywną, zafascynowaną tematem Rewolucji Francuskiej i swoimi bohaterami. Postaramy się ten rodzaj szaleństwa przenieść również na publiczność - zapowiada reżyser. I dodaje, że zrobił spektakl nie tyle o Rewolucji Francuskiej, co o narodzinach nowoczesności, o procesie gwałtownych przemian. W spektaklu pojawią się m.in. piły tarczowe, będą też trociny, w które podczas rewolucyjnych mordów łatwo wsiąkała krew. Brzmi groźnie...

"Nie boisz się, przyjdź..." - tak brzmi hasło promocyjne pana spektaklu. Powinniśmy się bać Jana Klaty?

- Nie mam pojęcia. Ja się siebie nie boję. Szczerze mówiąc, to nie ja wymyśliłem to hasło. Te słowa nawiązują do ostatniej sceny naszej sztuki, w której Robespierre mówi: "Zmienię rząd od wewnątrz. Nawiążę kontakt z narodem. Wdrożę myśli rewolucyjne. Wychowam ludzi na ludzi. Ktokolwiek drży w tej chwili, jest winny. Nie boisz się, przyjdź..."

To był zresztą początek końca Robespierre'a. Potem ogłoszono na niego wyrok.

Pan raczej "nie pieści się" z publicznością.

- Bardzo lubię słowa Tadeusza Kantora, mojego wielkiego mistrza, który powiedział, że: "Do teatru nie wchodzi się bezkarnie". Tak właśnie staram się robić każdy mój spektakl. Jeżeli ktoś szuka w teatrze miłej rozrywki i relaksu przed kolacją, to nie ma u mnie czego szukać.

Co współczesny widz znajdzie dla siebie w "Sprawie Dantona"?

- To bardzo dobry tekst, który daje reżyserowi i aktorom duże pole do popisu. I wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o dwóch głównych bohaterów - Robespierre'a i Dantona. Przybyszewska świetnie opisała również charaktery i role pozostałych postaci. Chociaż gramy to w historycznych kostiumach, nie chcemy opowiadać wyłącznie o Rewolucji Francuskiej, tylko o mechanizmach wielkich przemian, również tych współczesnych. O pewnym społecznym przeciążeniu, które taka rewolucja wywołuje. Polska znajduje się w takim stanie od 1989 roku. Wejście w kapitalizm, gwałtowne przemiany obyczajowe, kulturalne... Żyjemy w ciekawych czasach.

Tematem rewolucji zajmował się pan również w swoim spektaklu "Szewcy u bram", który zrealizował pan w Teatrze Rozmaitości w Warszawie.

- Ten temat mnie fascynuje. Być może niektórzy powiedzą: "Po co w ogóle się tym zajmować, skoro rewolucja i tak upadła?" Ale my chcieliśmy zrobić spektakl mniej doraźny niż "Szewcy u bram", w którym aluzje polityczne były bardzo wyraźne. "Sprawa Dantona" będzie przedstawieniem nie tylko o dziejowych przemianach, ale również o ludziach z krwi i kości. O Robespierze, który za wszelką cenę chciał ulepszać ludzi, przemieniać ich w anioły, nawet wbrew ich woli. I o Dantonie, który przestał być rewolucjonistą. Zgnuśniał i zaczął wybierać zgniłe kompromisy.

Do którego z nich jest panu bliżej? Do Robespierre'a czy do Dantona?

- Metrykalnie wciąż jeszcze jest mi bliżej do Robespierre'a. W naszym spektaklu pozwoliliśmy sobie na zabieg deformujący trochę historię i postarzyliśmy Dantona o 20 lat. Tak naprawdę obaj panowie byli w tym samym wieku i mieli w tamtym okresie po trzydzieści parę lat. Zmieniliśmy to, bo chcieliśmy uwypuklić konflikt między Robespierrem i Dantonem. Między młodością, która wciąż jeszcze prze do przodu i być może naiwnie sądzi, że da się zmienić świat na lepsze, nawet przymusowo. A dojrzałością człowieka, jakim jest Danton, który z perspektywy wieku i swoich doświadczeń wie, że nie da się tego wszystkiego zrobić. Danton uważa, że należy się zadowolić tym, co mamy. Żeby było ciepło i wygodnie. Dlatego wolę Robespierre'a, bo wciąż jeszcze idę do przodu, nadal chce mi się coś robić. Choć być może jest to dowód mojej niedojrzałości.

W ubiegłym roku w "Gazecie Wyborczej" ukazał się pana tekst "Aniołowie o brudnych twarzach", w którym porównuje pan Robespierre'a do Jarosława Kaczyńskiego. Pisze pan, że lider PiS-u "jest żywym teledyskiem utworu "Search and Destroy" ("Znajdź i zniszcz") Iggy'ego Popa".

- Robespierre jest postacią historyczną. Jarosław Kaczyński też już powoli się taką staje. Od tamtego tekstu minęło sporo czasu, wtedy mieliśmy zupełnie inną sytuację polityczną w kraju. I teraz nie ma powodu, żeby mieszać Kaczyńskiego do "Sprawa Dantona". Ja wiem, że prezes PiS-u infekuje rzeczywistość teatralną i każdą inną, ale nie przesadzajmy. Teatr, na szczęście, jest wyłączony spod jurysdykcji Jarosława Kaczyńskiego.

"Sprawa Dantona" jest w Polsce znana głównie dzięki filmowi Andrzeja Wajdy. Panu ten obraz się nie podobał?

- Film Wajdy w porównaniu z materiałem literackim, który jest znacznie bogatszy, wypada słabo. Obejrzałem go całkiem niedawno, ale nie był odniesieniem dla mojego spektaklu. To nie jest tak, że robimy "Sprawę Dantona" za Wajdą albo przeciwko Wajdzie. Robimy po prostu swoje.

W 2002 roku debiutował pan w Teatrze Polskim we Wrocławiu "Uśmiechem grejpruta". Teraz wraca pan na tę scenę, tyle że na Dworzec Świebodzki.

- Bardzo lubię Wrocław i tutejszą publiczność, chociaż moje miejsce na ziemi jest w Warszawie. Od razu też dodam, że Teatr Polski ma znakomity zespół aktorski, ludzi, którzy są otwarci i mają odwagę zmieniać się na scenie.

Natomiast jeżeli chodzi o Scenę na Świebodzkim - to jest to prawdziwy skarb, zupełnie unikalne miejsce. Właściwie mógłbym je porównać jedynie do Stoczni Gdańskiej, gdzie reżyserowałem "Hamleta". Ta scena również kumuluje niezwykłą energię. Wykorzystamy to w naszej scenografii, w której zestawimy stare, zabytkowe mury z rodzajem slumsów i targowiska, które zresztą podglądaliśmy sobie z sali prób. W prawdziwym wydaniu.

W pana spektaklach ważną rolę odgrywa muzyka. Czego tym razem posłuchamy?

- Opowiadam również o rewolucji w estetyce, dlatego w "Sprawie Dantona" usłyszymy muzyczny mix począwszy od XIX wieku aż po czasy współczesne. Nie chcę zdradzać szczegółów przed premierą. Powiem tylko, że ważną rolę w spektaklu odgrywa piosenka The Beatles "Revolution 1" z tak zwanego "Białego Albumu". Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek wykorzystam w swoim teatrze Beatlesów, a jednak stało się.

A Iggy Pop będzie?

- No pewnie! (śmiech) Iggy Pop musi być.

***

Jan Klata

Reżyser teatralny, dramaturg (rocznik 1973). W wieku 12 lat wysłał na konkurs dramaturgiczny Teatru Współczesnego we Wrocławiu swoją sztukę "Słoń Zielony", która została opublikowana przez "Dialog", a później wystawiona na deskach Teatru im. Witkiewicza w Zakopanem. Klata ukończył LO im. Batorego w Warszawie. Potem studiował reżyserię w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie i w PWST w Krakowie. Współpracował z Krystianem Lupą, Jerzym Grzegorzewskim i Jerzym Jarockim. Po studiach przez pięć lat nie mógł znaleźć pracy w teatrze. Był m.in. copywriterem, dziennikarzem muzycznym i reżyserem talk-show w telewizji. Jego w pełni profesjonalny debiut reżyserski to "Rewizor" na scenie teatru w Wałbrzychu. W tym samym roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu wystawił własną sztukę "Uśmiech grejpruta". Dziś na swoim koncie Klata ma już wiele cenionych spektakli, m.in. "Lochy Watykanu", "Hamleta" czy "Oresteję" (naszą recenzję znajdziecie tutaj). W 2005 roku w Warszawie odbył się Klata Fest - przegląd jego przedstawień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji