Artykuły

Operowy Dyzma

"Boska!" w reż. Andrzeja Domalika Teatru Polonia w Warszawie w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Myślę, że teraz już wszystkie panienki w Polsce, które nie potrafią śpiewać, a chcą zrobić karierę, będą miały argument, że wystarczy tylko chcieć, aby zostać gwiazdą. A jako dowód będą się powoływać na "Boską!". Widzicie, powiedzą: Florence Foster Jenkins nie umiała śpiewać, a wystąpiła w Carnegie Hall i świat o tym pamięta, a jej płyty sprzedają się w nakładach porównywanych z tymi, które nagrały najznakomitsze śpiewaczki.

Obawiam się, że "Boska!" wykreowana przez Krystynę Jandę będzie najlepszym alibi dla gwiazdeczek, które chcą spełnić swoje marzenie. Problem jest tylko jeden: Florence Foster Jenkins miała majątek i nim wystąpiła w najsłynniejszej sali koncertowej świata, "kupowała" sobie publiczność, nie szczędząc pieniędzy na akcje charytatywne, wspomaganie talentów literackich, organizacji kobiecych... Florence Foster Jenkins ma swoje miejsce w historii kultury w przegródce "kuriozum". Nie miała słuchu i nie umiała śpiewać, ale śpiewała, była kiczowata z natury, ale potrafiła manipulować ludźmi, żyła w świecie iluzji, ale była konsekwentna... Przypomina ona naszego rodzimego Nikodema Dyzmę. Ale czy była aż tak cyniczna? W interpretacji Krystyny

Jandy nie. Jenkins Jandy da się nawet lubić: jest bezpośrednia, trochę naiwna i nieporadna, dobroduszna i śmieszna. Janda gra tę postać z lekkim dystansem, bawi się kiczowatością bohaterki, a kiedy śpiewa Habanerę czy arię Królowej Nocy z II aktu "Czarodziejskiego fletu", osiąga mistrzostwo świata w fałszowaniu. Tworzy na scenie soczysty portret kobiety na tle nieudaczników i popleczników kapryśnej bogaczki.

"Dajcie mi serce zdrowego krytyka teatralnego" - mówi w pewnym momencie sztuki Clair (Wiktor Zborowski), przyjaciel Florence Foster Jenkins. Zabrzmiało to trochę ironicznie, raz pod adresem tych wszystkich wielkich, którzy nic nie wskórali w bojach z pseudośpiewaczką; dwa - pod adresem współczesnych krytyków, którzy kręcą nosem na cieszące się popularnością u publiczności sztuki dobrze skrojone.

"Boska!" to jedna z wielu sztuk, które odniosły sukces na West Endzie. Komedia ze wskazaniem na kierunek "farsa", jeśli aktorzy przerysują. A to, niestety, przytrafiło się właśnie Wiktorowi Zborowskiemu, Krystynie Tkacz i zupełnie nieporadnej Ewie Teledze. Zwyciężyła tylko Krystyna Janda, która jest po prostu boska.

Gościnny występ Teatru Polonia ze spektaklem Petera Quiltera, "Boska!", w przekładzie Elżbiety Woźniak odbył się 29 marca w poznańskim Teatrze Wielkim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji