Artykuły

Muzyka Straussa i Stokłosy na scenie

Spektakle I Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Muzycznych omawia Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Za nami trzy prezentacje - odmienne w stylu i formie. I już po pierwszych trzech tytułach można stwierdzić, że Maciej Korwin, dyrektor Muzycznego, miał świetny pomysł, zapraszając do Gdyni zaprzyjaźnione sceny muzyczne z całej Polski. Po raz pierwszy mamy możliwość, nie ruszając się z Trójmiasta, sprawdzić, co jest grane w innych miastach. To duża wartość, zważywszy, że wiele scen idzie w stronę specjalizacji: np. stołeczna Roma stawia na tzw. superprodukcje, a wrocławski Capitol podąża w kierunku scenicznego eksperymentu.

Przegląd teatrów z całej Polski to także okazja, by wyrobić sobie zdanie na temat poziomu... gdyńskiego teatru. Spektakle, które już zobaczyliśmy ("Rent" Teatru Rozrywki z Chorzowa, "Zemsta nietoperza" Teatru Muzycznego z Poznania i "Metro" warszawskiego Studia Buffo) przeczą zarówno tezie, że gdyński teatr - jak chciałoby wielu z nas - to wyprzedza inne sceny muzyczne w kraju lub odwrotnie: że jest na szarym końcu.

Jak dotąd najlepszym przedstawieniem bezsprzecznie było legendarne "Metro" Teatru Studio Buffo. Może jego świeżość i sława nieco już zwietrzały, a niektóre aranżacje muzyczne zaczynają trącić myszką, ale widowni nadal podobają się kolejne pokolenia wyjątkowo zdolnych wykonawców i energia, z którą wychodzą na scenę. Dlatego choć od premiery "Metra" minęło 17 lat i z pierwszej obsady nie ostał się prawie nikt, bilety na spektakl rozeszły się w mig. W tej sytuacji dyrekcja Muzycznego postanowiła pokazać "Metro" dwa razy. Druga partia biletów też poszła jak woda, a widzowie żegnali aktorów Józefowicza i Stokłosy owacją na stojąco.

"Zemsta nietoperza" [na zdjęciu], w wykonaniu artystów z Poznania, zgromadziła głównie starszą widownię. I tym razem sala pękała w szwach, bo klasycznej operetki na gdyńskiej scenie nie wystawiano od lat. Widać, że starsze pokolenie jest jej spragnione. Poznańska wersja operetki z muzyką Straussa nawiązuje do XIX-wiecznej tradycji scenicznej i nie odchodzi na krok od klasycznych rozwiązań. Świetne wykonawstwo partii wokalnych i duża kultura inscenizacji to główne atuty tego spektaklu. Widać jednak, że poznańscy artyści nie są oswojeni z rozmiarami gdyńskiej sceny - w ich macierzystym teatrze jest ona dwukrotnie mniejsza i to do jej rozmiarów dopasowana była dekoracja i choreografia.

Najsłabiej jak dotąd wypadł "Rent" Teatru Rozrywki w Chorzowie w reżyserii samego Ingmara Villqista. To spektakl, z którego uleciała energia, część artystów nie dorównywała wokalnie powierzonemu im zadaniu, a tłumaczenie tekstu z pewnością wymaga poprawek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji