Artykuły

Polsko-angielskie medytacje Krafftówny

Gombrowiczowską filozofię "gęby" - przetłumaczoną jako "face" - ujęto tak: Dwoje aktorów przylepiło do twarzy chusteczki higieniczne, językiem wydarło w nich dziurę i stroiło miny. Gombrowiczowską "pupę" załatwiono tak: Dwoje aktorów stroiło miny... tyłem, klepiąc się po części zwróconej do widzów - O "Medytacjach o dziewictwie" Barbary Krafftówny z zespołem teatralnym z Los Angeles pisze Leszek Karczewski.

Jest Rok Gombrowiczowski, trzeba go obejść - pomyślał pewnie Michael Hackett. I z {#os#}Barbarą Krafftówną{/#} oraz zespołem UCLA School of Theatre, Film and Television z Los Angeles z fragmentów tekstów Gombrowicza zmontował "Medytacje o dziewictwie" [na zdjęciu]. Premierę dano 14 września w Los Angeles. Miesiąc później twórcy zjawili się na tourneé w Polsce.

Przywieźli spektakl dwujęzyczny. Każdą kwestię po polsku powtarzano po angielsku, a każdą po angielsku powtarzano po polsku. Zdarzało się, że dla utrwalenia tekstu powtarzano jeszcze raz którąś wersję językową. Naprawdę, żeby utrzymać się w stylu, twórcy powinni całość zabisować.

Ten idiotyzm nabiera dodatkowych rumieńców, jeśli na konferencji prasowej było się świadkiem zachwytu Barbary Krafftówny, że publiczność rozumiała język angielski! Cóż to: czy my Polonią jesteśmy?

Twórcy prezentowali zatem rozmówki polsko-angielskie. Ich autorką była prof. Anna Krajewska-Wieczorek, która autorytetem Uniwersytetu Kalifornijskiego wspiera przekład "traffic" na "trafik".

Na tym nie koniec: większość tekstu po prostu nagrano (!), zwalniając aktorów z obowiązku nauczenia się roli na pamięć. I tak widowisko poszybowało w stronę "Mini Playback Show". Dorośli ludzie stroili miny do dźwięków puszczanych z komputera.

Reżyser tłumaczył, że odtwarzany polski tekst ma umożliwić Amerykanom zmysłowe obcowanie z melodią polszczyzny. Widocznie sprawnie odprawiono go na granicy, bo nie zauważył, że jest w Polsce. Hackett nie wyjaśnił tylko, komu i co ma umożliwić odtwarzany angielski.

Widzowie nieciekawi zawiłości translatorskich mogli skupić się na show. Aktorzy szałowo biegali w kółko czarnego parawanu. Inscenizacja przewidziała np. przechodzenie przez wyobrażoną jezdnię (w etiudzie "trafik"). Barbara Krafftówna wysuwała stopę - błyskał reflektor - z głośników ryczał silnik samochodu. I tak kilkadziesiąt razy.

Gombrowiczowską filozofię "gęby" - przetłumaczoną jako "face" - ujęto tak: Dwoje aktorów przylepiło do twarzy chusteczki higieniczne, językiem wydarło w nich dziurę i stroiło miny. Gombrowiczowską "pupę" załatwiono tak: Dwoje aktorów stroiło miny... tyłem, klepiąc się po części zwróconej do widzów. Aha, jeszcze tłumaczenie. Reżyser określa tę etiudę terminem "dupa-dance".

Całość utrzymano w archaicznej estetyce alternatywy sprzed lat trzydziestu. Pal to licho - byle w jakimś celu. Ale jakiego sensu szukać w "Medytacjach o dziewictwie", skoro reżyser oświadcza na konferencji prasowej, że główna postać, Alicja, pełni w spektaklu funkcję wiolonczeli! Bo i wiolonczela była! A z komputera efekty dźwiękowe, i mechaniczna muzyka, i te nagrane kwestie.

Mam taki pomysł. Następnym razem niech twórcy nagrają całość, z obrazem, na taśmę wideo. Same plusy. Nie będą się musieli już w ogóle fatygować. A taśmę można przewinąć, nie poświęcając nań 70 minut. Ba, można by ja nawet odrzucić na etapie wstępnej selekcji.

"Medytacje o dziewictwie". Reżyseria Michael Hackett. Pokaz 18 i 19 października w Łódzkim Domu Kultury

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji