Artykuły

Demony nigdy nie śpią

"Gdy rozum śpi budzą się demony" w reż. Marka Fiedora wTeatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Spektakl "Gdy rozum śpi budzą się demony" nie jest tylko jednowymiarową rekonstrukcją biografii malarza Francisca de Goi. Z wizji Marka Fiedora wyłania się poruszający obraz człowieka zaszczutego przez system zezwalający na gwałt i przemoc

Premiera spektaklu "Gdy rozum śpi budzą się demony" odbyła się w sobotę w Teatrze Polskim. Do pracy nad tekstem hiszpańskiego dramaturga Antonio Buero Vallejo, reżyser Marek Fiedor zaprosił dawno nieoglądanego w Poznaniu Jacka Polaczka [na zdjęciu], przed laty aktora Teatru Polskiego. Jego Goya zmaga się ze słabościami własnego ciała: ze starością i głuchotą, która wyostrza inne zmysły i wyobraźnię bohatera do granic niemalże szaleństwa. Wewnętrzne głosy nie dają spokoju malarzowi, który, popadając chwilami w paranoję, nie dostrzega realnych niebezpieczeństw grożących jego bliskim. Goya, chwilami ironiczny i odważny do bólu, kiedy indziej szukający w panice swojej małej córeczki Rosarito, rozdarty między uczuciem do kobiety a męską dumą, nie wierzy w zły los, a jednocześnie zdaje się czekać na nieuniknione. Demony czają się nie tylko w jego umyśle, lecz także za oknem, przez które raz za razem wpadają do domu Goi kamienie. Gdy dojdzie do nieszczęścia, będziemy mu się przyglądać wraz z oniemiałym bohaterem. Świat ukazany na scenie stanie się nagle czarno-biały - niczym cykl fresków, tzw. "czarnych obrazów", namalowanych przez artystę pod koniec życia.

W rolę ostatniej towarzyszki Goi wciela się w spektaklu Zina Kerste. Jej wyrazista, gorzka kreacja pozostaje w pamięci na długo po wyjściu z teatru. Na uwagę zasługują zresztą wszyscy pozostali wykonawcy: m.in. Roland Nowak, Magdalena Płaneta, Filip Bobek (znaczący epizod) czy charyzmatyczny Janusz Stolarski (gościnnie). Dzięki aktorskiej spójności i niezwykłej konsekwencji w rozkładaniu napięcia, tekst Vallejo wybrzmiał w sobotę do ostatniego słowa. A także - gestu - bo kluczowe znaczenie ma w tym spektaklu język migowy.

Wielkie brawa należą się też twórcy muzyki (Tomasz Hynek), reżyserowi świateł (Wojciech Puś) i autorce scenografii (Monika Jaworowska), która nawiązując subtelnie do realiów epoki, nie ucieka w natrętnie historyzujące falbany i stiuki. U Marka Fiedora żołnierz, który gwałci bezbronną kobietę, jest ubrany w uniform koloru khaki, a sam twórca cyklu rycin "Okropności wojny" zakłada szlafrok frotte w paski, niczym pacjent współczesnego szpitala. Dzięki podobnym akcentom akcja tej sztuki rozgrywa się właściwie zawsze i wszędzie, niekoniecznie w Hiszpanii nękanej paroksyzmami inkwizycji i wojny. Równie dobrze może to być żydowskie getto w czasach II wojny światowej, była Jugosławia albo Czeczenia. Piętnaście lat temu i dziś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji