Artykuły

Tylko bez szachrajstw, proszę Pchły...

"Pchła Szachrajka" w reż. Jacka Gierczaka w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dziennku Bałtyckim.

Wiersz Jana Brzechwy "Pchła Szachrajka" doskonale nadaje się na scenę. Co i rusz sięgają po niego teatry i zespoły amatorskie. Widzowie lubią bowiem niegrzecznych bohaterów, zwłaszcza jeśli historia opowiedziana jest z humorem...

Chcecie bajki? Oto bajka: Była sobie Pchła Szachrajka.

Niesłychana rzecz po prostu, by ktoś tak marnego wzrostu

i nędznego pchlego rodu, mógł wyczyniać bez powodu

takie psoty i gałgaństwa, jak pchła owa, proszę państwa...

Aż trudno uwierzyć, że ta komiczna opowieść ukazała się po raz pierwszy drukiem jeszcze przed II wojną światową! Od tego czasu kolejne pokolenia polskich dzieci rozpoczynają swoje pierwsze przygody literackie od spotkania z "Pchłą Szachrajką". Ta sprytna osóbka potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji, najczęściej kosztem innych. Nie inaczej dzieje się na scenie gdańskiej Miniatury. Akcja toczy się żwawo w atmosferze niczym nieskrępowanej zabawy. Przestępstwa biegną szybko i radośnie. Radość udziela się powoli całej widowni.

Świetna jest szlachetna w swej prostocie, "czyściutka" i pomysłowa scenografia Grażyny Kilarskiej, która zbudowała lekką i obrotową scenkę. Mamy więc teatr w teatrze. Aktorzy, opowiadając historię Szachrajki rozsuwają kurtynkę i już jesteśmy w saloniku Panny Kiki. Kurtynka w górę i tłoczymy się razem z bohaterami w pociągu.

Na tle kolorowych kurtyn popielate kostiumy, barwne rekwizyty (zielony obrus, niebieska walizka) i fragmenty kostiumu, jak czerwona czapka kolejarska. Kapitalny jest ogromny słoń Jombo wycięty ze sklejki, wyłaniający się z kulis. Scenografia operująca skrótem, ascetyczna, odwołuje się do wyobraźni dzieci.

Bawią się też dorośli, np. gdy pojawiają się kucharki. Jedna chce śpiewać jak Doda, druga tańczyć jak Herbuś. Świetnie zagrali kelnerów prosto z Francji (Jakub Ehrlih i Piotr Kłudka). Graserowali i podśpiewywali zizu zuzizaj (cytat z filmu kariera "Nikodema Dyzmy"). Znakomicie gra cały zespół, tu nie ma roli głównej, ale na specjalne wyróżnienie i uwagę zasługuje Piotr Kłudka - ze spektaklu na spektakl coraz lepszy! Rozbawił widzów do łez rolą wkurzonego i sepleniącego Szerszenia. Przezabawne były koleżanki warszawianki (grali je także panowie):

Wszystkie pełne elegancji,

W sukieneczkach prosto z Francji.

Z wdziękiem wcieliła się w rolę Pchły Szachrajki Joanna Tomasik.

Jacek Gierczak napisał sześć udanych piosenek.

Kapitalna jest muzyka Andrzeja Głowińskiego (zwłaszcza dorośli są oczarowani). Widać, że kompozytor bawił się tworząc ją. Ta radość udziela się widowni. Jest muzyka z operetki, marsz "Żołnierzy ołowianych", rock and roll, szanta, walc, żydowska piosenka kupca bławatnego itp. Głowińskiemu udało się też zebrać tak znakomitych instrumentalistów, jak Emil Kowalski (najlepszy polski klarnecista jazzowy).

Dobre tempo przedstawienia, świetny kontakt z najmłodszą widownią, staranne podawanie tekstu gwarantują, że "Pchła Szachrajka" długo nie zejdzie z afisza. Aktorsko rzecz zrealizowana jest z komediowym genrem.

REKLAMA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji