Artykuły

Reszta przyjdzie sama

- Tłumaczyłem teksty z angielskiego, bo nie znam tego języka tak, jakbym chciał. Piszę sztuki, bo myślałem, że nie potrafię tego zrobić, to samo z felietonami. A propos radia, to bardzo lubię tworzyć pod szyldem "Czeczi", bo to mnie zmusza do kontaktu z rzeczywistością i do nieustannego ruszania głową, do bycia kreatywnym - mówi KRZYSZTOF CZECZOT, aktor Teatru Współczesnego w Szczecinie.

Bardzo pan ostatnio zapracowany. Gra pan w teatrze, filmie, współpracuje pan z radiem, pisze sztuki. Nie za dużo tego naraz?

- A nie. Daję sobie ze wszystkim radę i mam jeszcze czas na życie pozazawodowe. Nie ukrywam, że zależy mi także na zarabianiu pieniędzy, bo w moim miejscu pracy, czyli w szczecińskim Teatrze Współczesnym, zarabiam niewiele. Dlatego, gdy mam okazję zagrać w filmie, telewizji czy nawet w reklamie, to robię to, bo z czegoś trzeba żyć.

Jest pan teraz w trakcie zdjęć do debiutanckiego filmu Pawła Borowskiego, który produkuje łódzka wytwórnia "Opus Film". Ta sama, która wyprodukowała obsypanego nagrodami "Ediego".

- Tak. Mam nadzieję, że film. Borowskiego, w którym teraz gram, będzie równie dobry. Scenariusz jest świetny. Tyle mogę powiedzieć. Zdjęcia kręcimy w Warszawie i Łodzi.

Brał pan udział w castingu do tego filmu?

- Nie znałem wcześniej Pawła Borowskiego, ale on musiał mnie widzieć wcześniej, bo tylko sobie dłużej porozmawialiśmy i zaproponował mi rolę. I cieszę się z tego, bo podoba mi się praca przy tym filmie.

Poza filmem i teatrem słychać pana także w radiu. I to nie jako aktora, ale raczej jako felietonistę.

- To jest specyficzny felieton, bo nie odczytuje się go, tylko wyśpiewuje...

Ale to pan jest autorem muzyki!

- Jestem. Sam piszę tekst i sam piszę muzykę i sam wykonuję ten felieton. Mam z tego dużą frajdę, bo to ciekawe zajęcie, które wymaga niesamowitej dyscypliny. Bo całość ma dwie i pół minuty na antenie. I muszę się w tych ramach zmieścić. Chce pan jeszcze raz powiedzieć, że robię dużo rzeczy naraz? Za dużo?

W teatrze był pan nawet tłumaczem z angielskiego. Chodzi o przedstawienie "Cyrk". A pisze pan jeszcze sztuki teatralne. Ponawiam pytanie: nie za dużo tego naraz?

- Mówiłem już, że nie. Ale jeszcze raz spróbuję odpowiedzieć. Wszystko co robię, wynika z kompleksów, że nic nie umiem. Tłumaczyłem teksty z angielskiego, bo nie znam tego języka tak, jakbym chciał. Piszę sztuki, bo myślałem, że nie potrafię tego zrobić, to samo z felietonami. A propos radia, to chcę powiedzieć, że ja bardzo lubię tworzyć pod szyldem "Czeczi", bo to mnie zmusza do kontaktu z rzeczywistością i do nieustannego ruszania głową, do bycia kreatywnym. Poza tym ja lubię radio, radio mnie lubi i czego chcieć więcej?

Im więcej, tym lepiej?

- W moim przypadku tak. Mam ochotę robić te wszystkie rzeczy i robię to z przyjemnością. Uczę się, rozwijam. Myślę, że to mnie wzbogaca. Im więcej teraz robię, tym łatwiej później będzie z czegoś zrezygnować i' się ukierunkować.

Jest pan jednak przede wszystkim aktorem?

- Tak. Zawsze tego chciałem i od zawsze wiedziałem, że moje życie zawodowe będzie związane z teatrem i tym, co wokół teatru się dzieje. Nie zmieniłem zdania.

Dobrze panu w szczecińskim Teatrze Współczesnym?

- Bardzo dobrze. Nie narzekam. Mam okazję grać w dobrych przedstawieniach, które reżyserują świetni artyści z Anną Augustynowicz na czele. Jest dobrze. Gdyby jeszcze lepiej w teatrze płacili, to byłaby pełnia szczęścia.

Rola Pana Młodego w "Weselu", które zostało obsypane nagrodami procentuje?

- Każda ciekawa rola wzbogaca i czegoś uczy. Ten spektakl jest dla całego teatru wydarzeniem. Teraz będziemy grać "Wesele" w Warszawie, a potem ruszamy z nim po kraju. Odwiedzimy Poznań, Bydgoszcz, Wrocław, Zabrze.

Zapuścił pan już korzenie w Szczecinie?

- W moim słowniku słowo korzenie nie istnieje. Nie myślę w ogóle o zapuszczaniu korzeni, bo mam naturę wędrownika. Nigdzie nie czuję się zakorzeniony. Pracuję w różnych miejscach, przemieszczam się, pokonuję setki kilometrów, spotykam na swojej drodze różnych ludzi. Być może kiedyś powiem, że to jest moje miejsce na ziemi, ale teraz nie.

Napisał pan ostatnio sztukę o chłopaku, który sprzedaje ciuchy, kurtki i zegary ścienne z napisami ważnymi dla naszej historii: Marzec '68, Grudzień 70, Czerwiec '56.

- "Pamiątki" to sztuka o facecie, który chce żyć swoim żyeiem. Chciałby przestać żyć jak... pamiątka, po ważnych wydarzeniach. To obwieszenie historią i pamiątkami po niej ciąży mu. Ale nie tylko to. Nie chcę jednak opowiadać tej historii. Wolałbym, żeby pokazano ją w teatrze. Mam nadzieję, że tak się stanie.

Czy w powodzi różnych zajęć można sobie zaplanować to, co się będzie robiło dalej?

- Oczywiście. Ja chcę teraz przede wszystkim zadbać o... moją narzeczoną Jagusię. I chcę spokojnie, i uczciwie żyć. A reszta przyjdzie sama. I przyjmę to z pokorą.

- Dziękuję za rozmowę

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji