Artykuły

Jeszcze nie zmądrzałem

- Szkoła to nasze oczko w głowie i tylko bardzo mi żal, że nie mamy własnej sali teatralnej, gdzie nasi uczniowie mogliby próbować i się pokazać. Jest trochę inna, bo my staramy się nie tylko uczyć, ale i wychowywać - mówi warszawski aktor i rezyser JAN MACHULSKI.

Czy naprawdę leżał pan na deskach kilka razy?

- Dokładnie sześć razy zaliczyłem nokaut. To nie było nic wielkiego, ćwiczyłem boks jeszcze w szkole i to było normalne.

Grał pan też w piłkę...

- We Włókniarzu Aleksandrów. Lubiłem sport i coś mi z tego zostało, bo kondycję ciągle mam niezłą.

Rzeczywiście, w tym roku kończy pan przecież 80 lat.

- 58 plus VAT albo jak mówią Francuzi: cztery dwudziestki. Przygotowuję właśnie książkę pod takim tytułem. To będą zdjęcia z moich podróży. Odwiedziłem ponad 20 stolic, spędzając tam zazwyczaj po kilka dni, dłużej byłem we Francji, w Australii czy w Stanach Zjednoczonych. Pojechaliśmy też do Republiki Południowej Afryki, do Johannseburga. Przepięknie tam było, jeździliśmy po sawannach. Ta książka będzie rodzajem takiego mojego podsumowania.

Napisał pan "Chłopaka z Hollyłódź" i "Zawód aktor". Od dawna pan pisze?

- Od 50 lat z górą. Zacząłem od pisania dzienników i robię to do tej pory. Jak byłem w Paryżu przez dwa miesiące codziennie pisałem listy do mojej Haliny. Wykorzystywałem na to nawet oczekiwanie w metrze. Nie wysłałem ich, bo nie miałem na znaczki, ale Halinka mogła je potem przeczytać. A opisywałem wszystkie moje wrażenia, chodziłem wtedy do teatru, obejrzałem z 50 filmów. Byłem zachwycony. Potem przed opublikowaniem trzeba to było to skrócić, opracować. Podobnie było z rozmowami, które odbywałem w pociągu do Łodzi. Jeździłem tam na zajęcia, a tym samym pociągiem podróżował student chemii. Rozmawialiśmy o wszystkim, ja te rozmowy później spisałem.

Do Kielc został pan zaproszony nie tylko jako aktor, ale także juror w konkursie poświęconym pana osobie. Jakie to uczucie?

- Niezwykłe, nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem. Sam się dziwię, że tyle w moim życiu się wydarzyło.

Dla młodych ludzi największym zaskoczeniem było to, że był pan piłkarzem i muzykiem. Chociaż o granie na trąbce po roli Kwinto można było pana podejrzewać.

- Ale ja nie gram na trąbce! Na przełomie lat 40.-50. grałem w zespole na akordeonie i perkusji. Zarabialiśmy w ten sposób na zabawach, weselach. Graliśmy też be-bop i zabawa była przednia.

W Kielcach też postawiono przed panem perkusję...

- Wzbraniałem się przed graniem, bo naprawdę dawno tego nie robiłem. Zapamiętam te Kielce na długo, bo bardzo serdecznie mnie tu przyjmowano. A spotkania z młodzieżą są dla mnie bardzo ważne.

To takie ładowanie akumulatorów widzieć, że to, co się robi, wzbudza zainteresowania, że czasami my, aktorzy, możemy komuś pomóc we właściwym wyborze.

Pisze pan także sztuki, na przykład tę, z którą przyjechał pan do Kielc "Niebezpieczne zabaw". Czy sięgnął pan po pióro, bo nie znalazł pan dobrego scenariusza?

- Można tak powiedzieć. Prowadziłem Teatr Ochoty i chciałem mieć sztukę, która będzie dyskutować z widzem, gdzie będzie problem moralny i widz będzie mógł się wypowiedzieć. Bo po spektaklu pytam: kto zawinił, jak można by inaczej rozwiązać tę sytuację? Tego mi rzeczywiście brakowało, więc taki scenariusz napisałem. Napisałem też "Krzywą płaską", "Lenia", bo nie było współczesnych tekstów, które mi się podobały. Pomyślałem więc, że nie święci garnki lepią. I rzeczywiście, napisałem sztuk może sześć. Jedna z nich dla mnie i Agnieszki Zduńczyk "Acapulco, moje marzenie" o dziewczynie z małego miasteczka, która w stolicy zarabia jako call girl. Główny bohater ratuje ją przed gwałtem, a właściwie rabunkiem i próbuje wyciągnąć z tego towarzystwa. A teraz jeździmy z moją sztuką jedną lub drugą i jest to wygodne, bo nie muszę szukać dodatkowej aktorskiej roboty.

Ale nie poprzestał pan na scenariuszu sztuki teatralnej. Powstały kolejne, także filmowe.

- No tak. Napisałem "Ostatniego szeryfa". Chciałbym zagrać tego glinę, sparaliżowanego, na wózku inwalidzkim, który rozprawia się z gangsterami, oczyszczając swoje miasto, ale nie mam pieniędzy na realizację. Potrzeba jakiś dwóch milionów. Kolejny scenariusz to opowieść, jak ojciec homoseksualista porywa swoje dziecko, by wychowywać je razem ze swym partnerem.

A co z "Vabankiem III"? Doczekamy się takiego filmu?

- Jeśli ktoś da cztery miliony. Nie wyobrażam sobie jednak, bym chodził i prosił o te pieniądze. Jeśli ludzie chcą zobaczyć kolejny odcinek z Kwinto, ktoś musi dać kasę.

Mimo 80 lat, nie ustaje pan w pracy. W ubiegłym roku grał pan w trzech filmach, gra pan w teatrze i wspólnie z żoną prowadzi szkolę.

- Nie może być inaczej. Zresztą to wszystko kwestia dobrej organizacji pracy. Nie wstaję o 5, ale o 8 i zdążam wszędzie. Idę na zajęcia, jadę do Łodzi. Zresztą to już mama mi mówiła: kochaj ludzi, a oni ci to oddadzą. I tak jest, kocham ludzi i mam w sobie wiele radości. Jasne, że spotykam czasami zazdrośników, ale to tylko czasami.

Ten pozytywny stosunek do życia przekazuje pan swoim uczniom, wychowankom swojej szkoły teatralnej.

- Szkoła to nasze oczko w głowie i tylko bardzo mi żal, że nie mamy własnej sali teatralnej, gdzie nasi uczniowie mogliby próbować i się pokazać. Jest trochę inna, bo my staramy się nie tylko uczyć, ale i wychowywać.

W tym roku nie zwalnia pan tempa. Wkrótce zaczynają się zdjęcia do kolejnego filmu.

- Na planie "Ostatniego skoku" spotkam się z Aliną Janowską, Wieśkiem Michnikowski. My, starzy żołnierze, będziemy znowu walczyć, tym razem przeciwko gangsterom, którzy zaczepili wnuczka jednego z nas. Mamy jakiś stary karabin i jesteśmy bardzo podnieceni wizją tego, że znowu będziemy walczyć o słuszną sprawę. Zdjęcia zaczynają się 17 czerwca, reżyserem jest debiutant Michał Rogulski. Pieczę nad nim sprawuje mój syn Julek, więc jestem dobrej myśli.

A co dalej?

- Kolejna dziesiątka. Francuzi mają ładne określenie na ten wiek: cztery dwudziestki i dziesiątka. Błazen w "Królu Learze" mówi: "Nie wolno ci się zestarzeć, póki nie zmądrzejesz". A ja ciągle uważam, że jeszcze nie zmądrzałem.

Dziękuję za rozmowę.

***

Jan Machulski

Wychował ponad 100 aktorów, zagrał około 80 ról filmowych i 70 teatralnych, wyreżyserował 40 spektakli, miedzy innymi "Amadeusza", "Balladynę", "Śluby panieńskie". Współzałożyciel Teatru Ochoty w Warszawie, twórca Zamojskiego Lata Teatralnego oraz Sceny Studyjnej w Łodzi. Autor trzech książek. W tym roku kończy 80 lat, ale sam mówi, że to 58 plus VAT. Najsympatyczniejszy kosiarz w historii polskiego filmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji