Artykuły

Studium starzenia się

"Gdy rozum śpi budzą się demony" w reż. Marka Fiedora w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Utrata słuchu dla Goi była mniej dotkliwa niż dla Beethovena. Malarz widział, co tworzy. A jednak w świecie, w którym człowiek pozbawiony jest jednego zmysłu, trudniej się poruszać. Ba, zgiełk tego świata pod koniec życia zamieszkał w głowie artysty.

Francesco Goya nie słyszał trzydzieści lat. Nie stronił jednak od tego, co go otaczało na zewnątrz. Z rozmów z domownikami i przyjaciółmi domu dowiadujemy się, że angażował się w politykę, "gorszył" niektórych swoim związkiem z gosposią, tworzył... Zdawałoby się: prowadził normalne życie. A jednak toczyło się ono w dużej mierze w zamknięciu, do którego nie mieli pełnego dostępu ani doktor, ani kochanka, ani dzieci, ani tym bardziej dalsi znajomi i wrogowie. Każdy z nich musiał się w to życie za każdym razem wdzierać. Ci bliżsi poznali język migowy, dalsi - posługiwali się karteczkami, ale to wszystko sprzyjało nieufności, rodzeniu się obaw, wątpliwością co do szczerości uczuć i zachowań.

Marka Fiedora nie interesuje Goya artysta, nie interesuje go Goya uwikłany w politykę, chociaż trudno od polityki uciec. Najbardziej to widać w scenie finałowej, która jako żywo przypomina aresztowania dokonywane przez policję i funkcjonariuszy CBA w świetle kamer telewizyjnych i fleszy reporterów. Reżyser skoncentrował się na starym człowieku, a właściwie na tym, że trudno pogodzić się mu ze starzeniem, z utratą tego, co było siłą napędową działania. Goya nigdy nie nauczył się żyć w ciszy. Malarz (Jacek Polaczek), którego oglądamy na scenie, żył już wtedy na marginesie, w samotności, osaczony nienawiścią wrogów, tylko z Leokadią (Zina Kerste), kochanką i gosposią zarazem. Jacek Polaczek stworzył na scenie studium samotności, studium niezgody na siebie, na to, co się dzieje z ciałem człowieka, który nie może kochać tak jak kochał w przeszłości, który nie może tworzyć, bo ogranicza go z jednej strony słabość ciała, z drugiej - nawiedzające jego umysł koszmary. Jego bunt w dużej mierze podszyty jest także strachem, rodzi się z lęków o siebie i najbliższych. Polaczek buduje tę postać sugestywnie i subtelnie, cieniując emocje: jego szaleństwo jest "sprywatyzowane", rozgrywa się gównie w nim. A jeśli ujawnia się, to w bezpośredniej reakcji na czyjąś wizytę, uporczywe nalegania Leokadii... Niestety, Goya nie słucha jej, bo stracił do niej wiarę. Stał się podejrzliwy... Zina Kerste jest bardziej ekstrawertyczna, nie potrafi ukryć strachu, swoich emocji, jest rozedrgana. Ten kontrast czyni obie postaci bardziej soczystymi. Wyrazistość to cecha wszystkich bohaterów, którzy przewinęli się przez pracownię artysty: Gumersinda - wyrachowana synowa (świetnie zagrana przez Magdalenę Płanetę), doktor Arrieta - dobroduszny przyjaciel domu (Roland Nowak), mocno przegięty ksiądz Duaso (Janusz Stolarski).

"Gdy rozum śpi, budzą się demony" to tytuł, który zadomowił się w języku polskim na dobre. Fiedor udowodnił, że jest aktualny niezależnie od czasu i miejsca, w którym go przywołujemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji