Artykuły

Lekkostrawne jaja

"Śmierdź w górach" w reż. Konrada Imieli i Cezarego Studniaka z Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu na I Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

"Śmierdź w górach", show wrocławskiego Teatru Capitol, pokazany w sobotę na dobiegającym końca Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni, podzielił festiwalową publiczność. "Niestrawne jaja" - burczeli pod nosem jedną z piosenek bardziej stateczni widzowie, którzy po pierwszej części ewakuowali się przez szatnię na zewnątrz. Ci, co zostali do końca, mimo wszystko nie żałowali. Bo coś w tym widowisku jednak było. Jego bohaterem jest Waldemar Jasiński, człowiek, który w gierkowskiej Polsce żył z wymyślania kawałów. Na scenie jednak nie usłyszeliśmy ani jednego, co już jest ciut absurdalne: Nie usłyszeliśmy, bo współczesna rozrywka, z której śmieje się to widowisko, jest sama w sobie jednym wielkim kawałem. Tak niedorzecznym, jak bieszczadzcy harcerze, ćwiczący się w zdobywaniu sprawności dwudziestoletniego milczenia, senny bar z Edwardem Stachurą w tle i skretyniałą barmanką Jolą na pierwszym planie czy wypalający trawy (wiadomo, o co chodzi) hipppsi. Aktorzy gadają czasem Mrożkiem, czasem Wyspiańskim, a czasem Gombrowiczem. Od filmów Monty Pythona, do których się twórcy widowiska porównują, ten groch z kapustą odróżniało to, że Cleese i spółka potrafili swoje jaj carskie kawały ułożyć w jakąś historię, a "Smierdź w górach" kupy się jednak nie trzymała. Ale bywało zabawnie.

Było to w każdym razie widowisko, które pokazało na gdyńskim festiwalu jeszcze jedno oblicze polskiej rozrywki teatralnej. Zaskakująco jest ona różnorodna. Jutro na koniec festiwalu obejrzymy "Najlepsze z Romy-Show".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji