Artykuły

Agnieszka Warchulska musi zginąć z rąk mistrza

- Żadna ze mnie aktorzyca z wielkim dorobkiem. Robię tylko to, co mi daje satysfakcję. No, przynajmniej się staram - mówi z rozczulającym uśmiechem AGNIESZKA WARCHULSKA, Desdemona z "Otella" w Teatrze Narodowym.

Wieczorem na deskach Teatru Narodowego premiera "Otella" w inscenizacji 31-letniej Agnieszki Olsten, jednej z najciekawszych reżyserek młodego pokolenia. W roli tytułowej Jerzy Radziwiłowicz, u jego boku niezwykle utalentowana Agnieszka Warchulska.

Żadna ze mnie aktorzyca z wielkim dorobkiem. Robię tylko to, co mi daje satysfakcję. No, przynajmniej się staram - mówi z rozczulającym uśmiechem Agnieszka Warchulska. I rzeczywiście, dotychczasowe CV 36-letniej aktorki nie imponuje liczbą zagranych ról. - Już dawno postawiłam na jakość - tłumaczy Warchulska.

Od dzisiaj możemy sprawdzić, jak ta jakość wygląda na scenie. Wieczorem na deskach W obsadzie poza Warchulską m.in. Mariusz Bonaszewski, Beata Ścibakówna i Patrycja Soliman. W tytułowej roli maestro Jerzy Radziwiłowicz. - Ja zagram Desdemonę. Trochę się zdziwiłam, kiedy dostałam tę propozycję. Byłam przekonana, że Desdemona musi być młodziutka i naiwna. Agnieszka Olsten wytłumaczyła mi, że się myliłam - wspomina Warchulska i zdradza, że jej Desdemona będzie równorzędną partnerką dla targanego urojoną zazdrością Otella.

Przyznaje, że reżyserka trochę pocięła, by następnie zszyć na nowo liczący sobie już ponad 400 lat dramat Stradfordczyka. - Uwielbiam Szekspira. Agnieszka czyta go inaczej niż ja. Ona zinterpretowała "Otella" po swojemu. Ale ja po kilku wspólnych próbach z tą interpretacją się zgodziłam - tłumaczy ze śmiechem. A po chwili ściszonym głosem dodaje: - Wie pani, ja to się po prostu bałam tej pracy. Przecież grać z Radziwiłowiczem, wielkim aktorskim mistrzem, to nie przelewki. Poza tym aktorzy w Narodowym to zgrany zespół. A ja przyszłam z zewnątrz zagrać Desdemonę. Na szczęście strachy już dawno się gdzieś rozpłynęły. Każda próba "Otella" to teraz dla mnie wielka przyjemność.

Pod wodzą Agnieszki Olsten powstaje przedstawienie, które według reżyserki ma być dramatem percepcji, czyli opowieścią o tym, że różnice w postrzeganiu świata mogą doprowadzić do największych życiowych tragedii. - Tym razem doprowadzają. Nasz "Otello" kończy się tak samo jak u Szekspira. Desdemona ginie uduszona przez swojego męża. Ta rola to dla mnie wymarzone ukoronowanie sezonu - zdradza Warchulska, dla której "Otello" to już trzecia premiera teatralna w ostatnich miesiącach.

Niedawno mogliśmy podziwiać ją w spektaklu "Gardenia" w stołecznym Laboratorium Dramatu i "Kurzu" w Studiu Dramatu Teatru Narodowego. - Nie jestem na żadnym etacie. Gram w tym, co uznam za interesujące. Wolę pracować za darmo i robić coś pasjonującego, niż tracić czas na puste ruchy - twierdzi.

I pewnie dlatego angażuje się w niezależne produkcje filmowe i nie odmawia debiutantom. - Oczywiście pod warunkiem, że mają coś ciekawego do zaproponowania - zastrzega Warchulska, która zaufała dwóm młodym reżyserkom. W "Teraz ja" (2004) Anny Jadowskiej wcieliła się brawurowo w rolę Hanki. Gra tu dziewczynę na emocjonalnym skraju dróg, która pewnego dnia dochodzi do wniosku, że musi przewartościować swoje dotychczasowe miałkie życie, wsiada do autobusu z zamiarem napisania nowego rozdziału w biografii.

Z kolei w "Wieży" (2005) debiutującej Agnieszki Trzos Warchulska zagrała Ewę, 30-letnią singielkę zagubioną pośród innych samotników. Bo bohaterami "Wieży" są młodzi karierowicze - pracownicy mediów i agencji reklamowych, którzy rozpaczliwie szukają miłości, ale równocześnie boją się angażować w głębsze uczuciowe relacje. - Mam szczęście do kobiet reżyserek. Świetnie mi się z nimi pracuje - tłumaczy aktorka.

Mężczyźni angażują ją zazwyczaj do bardziej komercyjnych i kasowych projektów. - To prawda, czasami idę na kompromisy. Ale bez przesady. Zawsze mogę sobie spojrzeć w twarz - zapewnia aktorka. Te kompromisy to przede wszystkim role w najpopularniejszych polskich serialach: "Na dobre i na złe", "Kryminalni", "Miasteczko" i "M jak miłość". W tym ostatnim Warchulska wciela się w postać bizneswoman Alicji Schmidt. Kobietę interesu zagrała też w komedii romantycznej "Dlaczego nie!" (2007) Ryszarda Zatorskiego. - Dzięki tej pracy mogę brać udział w ambitnych, niskobudżetowych produkcjach - wyjaśnia.

I opowiada, jak to ostatnio wystąpiła w teledysku heavymetalowej kapeli Black River. Premiera klipu już w najbliższy poniedziałek, 12 maja. Warchulska zagrała w nim tytułową "Punky Blondie". - Rola Desdemony jest zdecydowanie trudniejsza - podsumowuje lakonicznie aktorka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji