Artykuły

Sopot. Osiecka patronką Krzywego Domku

"Trzeba mi wielkiej wody, tej dobrej i tej złej. Na wszystkie moje pogody, na niepogody duszy mej". Z tą sentencją zawisła i w sobotę została odsłonięta tablica poświęcona Agnieszce Osieckiej [na zdjęciu]. Gdzie? W Krzywym Domku w Sopocie.

Sopot gwałtownie konstruuje nie tylko swoje nowe symbole architektoniczne, czego skromnym przykładem ów Krzywy Domek, ale i zdaje się galerię swoich nowych patronów. Już nie tylko Haffner czy Herbert, ale także Osiecka. Ma ona wprawdzie przytulne miejsce w nazwie teatru Atelier, którego bywała gościem i autorem, ale ma też już wewnętrzną aleję w Krzywym Domku, kiedy jego jeszcze nie było na świecie, gdy ona już była.

Tablica została odsłonięta przez Jej córkę Agatę Passent; pomagał jej w tym prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Uroczystość zgromadziła więcej towarzyskich znakomitości. Dostrzegliśmy tam np. obecną żonę Daniela Passenta Martę (macochę Agaty), Hannę Bakułę (przyjaciółkę Agnieszki), Grażynę Pieczuro (autorkę filmu o Tej, która przyznawała, że jej ojczyzną jest polszczyzna), Krystynę Łubieńską (aktorkę). Choć zabrakło np. Magdy Umer (powaliła ją choroba).

W taki to sposób Krzywy Domek, który ma ambicję bycia Sopotem w miniaturze, uzyskał dwoje patronów: żywego Pera Oscara Gustava Dahlberga oraz "żywą inaczej" Agnieszkę Osiecką. Stało się tak dzięki dwóm energetycznym damom: Urszuli Wielochowskiej i Annie Stasierskiej, które nieźle jak widzę dają sobie radę z żeglowaniem po wielkiej wodzie. A zarzekają się, że Krzywy Domek będzie nie tylko nieustającym festiwalem różnorodności kultur świata, ale i miejscem, w którym młodzi artyści znajdą łaskawą dla siebie przystań. Trzymamy za słowo!

Niechby tak było, jak w dniu tablicznym. Uroczystość została ozdobiona koncertem studenterii śpiewaczej pod wodzą prof. Anny Domżalskiej z Akademii Muzycznej "Czy te oczy mogą kłamać?", poprowadzonym przez Krystynę Łubieńską i Annę Stasierską. Ósemka przyszłych artystów młodzieńczą świeżością (na której tak Osieckiej zależało) z powodzeniem zastąpiła braki aktorskie (wyjątek czynię dla Joanny Knitter); koncert zwieńczyło wspólne z publicznością odśpiewanie pieśni-hymnu już chyba: "Trzeba nam wielkiej wody". Oj, jak trzeba!

Jedna jeszcze zagadkowa myśl z filmu "Agnieszka" Grażyny Pieczuro. Wyraził ją w postaci nadziei Andrzej Wajda, że mianowicie kiedyś jej piosenki powrócą do stanu poezji; staną się tylko wierszami. Hm.

Zawsze były, acz nie zawsze odpowiadały wymaganiom współczesności. Balansowały w różnych czasach, pomiędzy różnymi poetykami, nigdy nie wyrywały do przodu, żeby stanowić czoło awangardy.

Miały i mają w sobie kobiecą zachłanność na życie i tę warto wydobyć, jak stało się to podczas wcześniejszego wieczoru recytacji Krystyny Łubieńskiej. Przywołała w nim mniej znane teksty Osieckiej, w tym bajkę o szczególnie małych snach dla dzieci od lat pięciu do stu pięciu, rzucając na ekran migawki dokumentujące, jak wielki to był talent literacki.

Bo mały festiwal Osieckiej w Krzywym Domku trwa już od 2 maja, kiedy to została otwarta wystawa fotografii Jana Borkowskiego pn. "Agnieszka Osiecka", i potrwa do 2 czerwca. Są tam lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku. Osiecka pełna życia. Ale jest i pełna smutku, gdy się jej portretom dokładniej przyjrzeć. Właśnie o tym mówiła Jej córka. Że Matka była osobą, która wiele cierpiała, była bardzo nieszczęśliwa.

Nigdy nie pogodziła się ze złą stroną psychiki ludzkiej. Osiecka pogodna albo wesołkowata to portret medialny (wszystkiemu winni dziennikarze, jak zwykle). Nie tylko swoim burzom psychologicznym dawała wyraz, ale i Herbertowskie świadectwo. Miała mało czasu. Nie wiedziała o tym, ale stale się spieszyła. Żyła zachłannie.

Ejże, Sopocie, chcesz taką patronkę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji