Artykuły

Thriller o Słowackim

Wyjątkowa książka o wieszczu Juliuszu "Słowacki. Encyklopedia" właśnie trafia do księgarń. Jarosław Marek Rymkiewicz napisał pasjonujący thriller encyklopedyczny.

Rymkiewicz przypomina nieco Indianę Jonesa. Na co dzień jest spokojnym profesorem szacownego Instytutu Badań Literackich oraz subtelnym poetą elegijnym (nagroda Nike w roku 2003 za tom "Zachód słońca w Milanówku"). I tylko od czasu do czasu objawia się jako niestrudzony i nieustraszony odkrywca zaginionych skarbów przeszłości.

Przeszłość ta to głównie czasy polskiego romantyzmu, skarbami zaś są najwięksi polscy pisarze romantyczni - Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Aleksander Fredro. Niekiedy zresztą Rymkiewicz sięga w przeszłość nieco bliżej, jak wówczas, kiedy opublikował jedyną w swoim rodzaju monografię Bolesława Leśmiana ("Leśmian. Encyklopedia").

Podglądanie sąsiadki

Tym razem przedmiotem śledztwa są życie i twórczość Juliusza Słowackiego, któremu zresztą przed kilkunastu laty Rymkiewicz poświęcił już książkę zatytułowaną "Juliusz Słowacki pyta o godzinę". Skoro książka jest o Słowackim, to trafiamy do samego matecznika problematyki i symboliki romantycznej. Są więc mgły, są więc łzy i są duchy, ale jest także toksyczna matka, jest gra na giełdzie i jest pytanie, czy po ekshumacji prochów wieszcza wraz z czaszką Słowackiego spoczęła na Wawelu również jego skarpeta.

Bo Rymkiewicz, owszem, jest lojalny wobec bohatera swych dociekań i oddaje romantykowi to, co romantyczne, ale nie zapomina jednocześnie o zdrowym rozsądku. I w jego "Słowackim. Encyklopedii" - jak w życiu - wszystko się dziwnie miesza. Wzniosłość sąsiaduje z przyziemnością, a wyidealizowany obraz ukochanej zderzany jest z niedogodnościami, jakie niesie wynajmowanie tanich pokoi gościnnych.

Ów ton powagi łączony z tonem "przymrużonego oka" sprawia, że czyta się nową pracę Rymkiewicza jednym tchem.

Znajdują się w niej fascynujące koncepty: "Pomysł, wedle którego Słowacki jako zmartwychwstały Chrystus słucha ateisty Bakunina wygłaszającego mowę na paryskim zebraniu polskich emigrantów, wydaje się wyśmienity" i niespodziewane zbieżności. Np. początkom zapisywania przez wieszcza Juliusza "Genezis z Ducha" - podczas odpoczynku nad oceanem we wsi Pornic - towarzyszy (najprawdopodobniej) podglądanie kąpiącej się w oceanie Hiszpanki, letniczki i sąsiadki.

Miejsce Maryli

Budzi podziw uważność i rozwaga Rymkiewicza, które nigdy jednak nie przeradzają się w nadmierną pewność siebie: "Jeśli chodzi o tłumoki, których [Słowacki] używał w czasie podróży, to znane są trzy z nich" - stwierdza badacz.

Bardzo podoba mi się także autorska czułość wobec opisywanych postaci. Niedoszła kochanka Słowackiego Bobrowa (matka Zosi Bobrówny) otrzymuje od Rymkiewicza piękny portret, w którego tle widnieje dramatyczny splot życia i poezji. Do tego dodaje autor niedwuznaczną próbę obsadzenia Bobrowej w roli pierwszej heroiny romantycznych wieszczów. Ta intronizacja chyba się jednak nie zakończy sukcesem - miejsce Maryli zdaje się niezagrożone.

Rymkiewicz stara się także być lojalny wobec Słowackiego, w sporach z Mickiewiczem trzyma jego stronę, a na pewno stara się go zrozumieć. Zdaje się jednak, że od dominacji Adama nie ma ucieczki - nawet ocalenie małego Julka spod kopyt rozpędzonego stada koni i przypisanie ocalenia boskiej interwencji mniej każe myśleć o koneksjach przyszłego wieszcza z siłami wyższymi, a bardziej o powtórzeniu przez niego losów małego Mickiewicza, co "martwą podniósł powiekę".

Pośród tych dociekań na poły żartobliwych na stronicach "Słowackiego. Encyklopedii" toczy się całkiem poważna dyskusja historycznoliteracka. Rymkiewicz, choć klasycysta, okazuje się nieodrodnym synem pomieszanego i fragmentarycznego wieku XX, kiedy zauważa, że "Kleiner stworzył jednak całkiem inny bałagan [w dalszych pieśniach "Beniowskiego"] niż ten, który Słowacki pozostawił w swoich papierach" i postuluje, by przywrócić w "Beniowskim" bałagan pierwotny, autorski, jako że fragmentaryczność tego utworu to nie mankament, lecz cecha geniuszu Słowackiego.

Bo przecież "Życie nie ma początku, środka ani końca - a kto przez nie jedzie, jedzie donikąd i nigdzie nie dojeżdża. Jedzie niekiedy do tyłu, a niekiedy w skos" - zauważa w związku z tą wszechobecną fragmentarycznością Rymkiewicz.

Geniusz z krwi i kości

Pewnie tak jest, ale dojechał przecież Słowacki za cenę wielu cierpień do (jakiegoś) celu i jest wieszczem, w odróżnieniu od Józefa Bohdana Zaleskiego, którego "wyniósł (i zrobił z niego wielkiego poetę) układ, stworzony na emigracji przez Mickiewicza i jego ludzi, a kiedy układ przestał działać i odszedł w przeszłość, okazało się, że wielki poeta był kompletną nicością". (A tak na marginesie - warto by było ostatnie z przytoczonych tu zdań przyłożyć do współczesnego życia literackiego w Polsce, by zobaczyć we właściwej perspektywie wiele z obowiązujących w nim hierarchii. Nie wykluczam zresztą, że Rymkiewicz, pisząc je, mógł mieć na myśli coś więcej niż tylko romantyczne niesnaski).

I tak oto już po raz kolejny profesor Rymkiewicz, poeta Rymkiewicz i ktoś, kogo w dawnej powieści Rymkiewicza zatytułowanej "Rozmowy polskie latem 1983" nazywano panem Mareczkiem, a kto niechybnie wydaje się mocno tożsamy z poprzednio wymienionymi Rymkiewiczami, obdarzają nas odnowionym obrazem polskiego romantyzmu. Obrazem mniej egzaltowanym niż odczytania najpierwsze, mniej poddanym ideologizacjom niż odczytania fantazmatyczne. Obrazem bardziej ludzkim, co nie oznacza - przyziemnym.

Wędrówka po śladach Słowackiego, do której zaprasza nas Rymkiewicz, to towarzyszenie człowiekowi z krwi i kości, ale też człowiekowi obdarzonemu tak wielką siłą duchową, że aż geniuszowi. Za sprawą swego pisarskiego kunsztu Rymkiewicz odchodzi od górnolotnych ogólników i widzimy Króla Ducha w codzienności, co nie oznacza, że w gaciach.

Benedyktyńska praca Rymkiewicza polega na wyszukiwania drobin i rekonstruowaniu z nich dawno zamierzchłej przeszłości - w oparciu o wiedzę o epoce, o domysł wsparty na psychologicznym prawdopodobieństwie, o dedukcję detektywistyczną, o zestawianie ze sobą faktów pozornie odległych lub zdających się nie mieć ze sobą nic wspólnego.

Wzmacnianiu nieustannego napięcia podczas lektury dobrze się przysługują także forma krótkich cząstek-rozdzialików-haseł, z których zbudowana jest całość książki. Ich zwięzłość utrzymuje uwagę czytelnika w nieustannym pogotowiu i prowokuje do układania z nich całości na własną rękę i według własnego pomysłu.

Nie ma co kryć - "Słowacki. Encyklopedia" to porywające dzieło naukowej skrupulatności, duchowego natchnienia i wybornego dowcipu.

poeta; ostatnio opublikował tom "Gnijąca wisienka" (Wydawnictwo a5) oraz opracował dwujęzyczną antologię najnowszej poezji polskiej "Carnivorous Boy, Carnivorous Bird", która ukazała się w USA w 2004 r. Pracuje w Instytucie Książki w Krakowie

Jarosław Marek Rymkiewicz "Słowacki. Encyklopedia", Sic!, Warszawa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji