Artykuły

Każdemu, na czym mu mniej zależy

Co zostaje po tych pięknych kreacjach, karierach, uwielbieniu? Na pewno nie to, czego się spodziewali, do czego dążyli nasi wielcy poprzednicy. Nie wielkie monologi, powalające kreacje. Jakiś gest, jakaś maniera w mówieniu, jakiś znak rozpoznawczy - pisze ANDRZEJ ŁAPICKI w Teatrze.

To tytuł sztuki dawno zapomnianego autora Luigiego Pirandella, niegdyś nie bez racji często grywanego. Poza tym pewna prawda, która szczególnie sprawdza się w teatrze.

Co zostaje po tych pięknych kreacjach, karierach, uwielbieniu? Na pewno nie to, czego się spodziewali, do czego dążyli nasi wielcy poprzednicy. Nie wielkie monologi, powalające kreacje. Jakiś gest, jakaś maniera w mówieniu, jakiś znak rozpoznawczy. Junosza zagrał tyle wspaniałych ról. Ja pamiętam tylko, jak mówił słowo "okropnie". Otóż mówił je, wydłużając i ściemniając "o" - "oukroupnie".

A Węgrzyn? Mój idol został w mojej pamięci przede wszystkim w filmie "Strachy", gdzie mówił jedno zdanie: "Zawiał cię śniegiem, Rossijooo...".

A Eichlerówna? Tylko jedna kwestia z "Niemców" - "Ach Liesel, Liesel...". Ile w tym było pogardy, litości i wybaczenia - dla wszystkich, ale i dla koleżanek. A pieszczona wymowa Osterwy? Grał i Przełęckiego, którego widziałem, i Fircyka, który mi się nie podobał, choć rzekomo przeszedł do historii. Ale najlepszy był podobno za młodu w farsach i kryminałach w Letnim, jako Tajemniczy James.

A Jaracz? Wzruszał do łez, ale ja go widziałem w "Cyruliku Sewilskim", gdzie zanudzał w poniedziałek wielkanocny swoim kacem, jako Bartolo.

Zejdźmy piętro niżej. W "Edypie" protagoniści biją się na bas-barytony, aż tu wchodzi śp. Jaś Kociniak i małym realizmem kradnie przedstawienie, jak mówią Amerykanie.

Nigdy nie wiadomo, co zostanie w pamięci widza, a przecież to jest na szczęście jedyna miara teatru i jego wielka zaleta - ulotność.

A pijany Władziula Grabowski, który przedzierał się przez zgiełk ansamblu w "Wieczorze Trzech Króli" słynnym zawołaniem "Tiepier' ja!".

Przymierzamy się do Hamletów, a tu w pamięci pozostaje tylko sypka albo zupełnie nieważna rola w nieważnej sztuce. Bo w pamięci zostaje tylko to, na czym nam najmniej zależy. Wtedy mamy luz i nie nadymamy się, i możemy znienacka pobić rekord świata. A marzyć nam wolno, ale i tak dostaniemy to, na czym nam najmniej zależy.

A co myśli o sobie aktor? Myśli, że będzie miał wielkie szczęście, jak ktoś wspomni kiedyś na przykład głupiutkie "Lekarstwo na miłość" z Kaliną. Ulubiony film w byłym Związku Radzieckim. W najlepszym razie... I tyle po nas zostanie. W najlepszym razie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji