Artykuły

Seksbomba w operze

Rosyjska sopranistka Anna Netrebko [na zdjęciu] łączy talent z urodą na tyle skutecznie, że podbiła serca nawet szczególnie wybrednych brytyjskich krytyków. Rozpuszcza włosy, gdy tańczy kankana w nocnych klubach Sankt Petersburga. Nudzi ją dementowanie plotek, że była sprzątaczką w Operze Kirowa - pisze Stuart Jeffries w The Guardian.

Kiedy Anna Netrebko zaśpiewała rolę Violetty w styczniowej inscenizacji "Traviaty" w Covent Garden, krytycy wpadli w euforię. Od czasu, gdy Nicole Kidman wystąpiła w sztuce "The Blue Room" (którą ktoś z "Daily Telegraph" nazwał "czystą teatralną viagrą"), nigdy tak szybko nie zmieniali frontu. Myślałam, że brytyjscy krytycy mnie nienawidzą - mówi Netrebko ze swoim zabawnym rosyjskim akcentem, opuszczając ciemne okulary w stylu Jackie Onasis. Siedzimy na tarasie restauracji, z którego rozciąga się widok na gotyckie wspaniałości katedry św. Stefana w Wiedniu, gdzie mieszka Netrebko. Kiedy wpatruje się we mnie pogodnymi, piwnymi oczami, przypomina Sandrę Bullock. - W Londynie zawsze dostawałam okropne recenzje, ale chyba podbiłam ich serca - mówi sopranistka, obniżając głos o oktawę. I jak brzmi ten głos... "Jestem wstrząśnięty, poruszony, wciąż czuję drżenie kolan. Stałem się innym człowiekiem" - napisał Richard Morisson w "Timesie". Peter Conrad z "Observera" posunął się jeszcze dalej: "Teraz wszyscy ją kochamy - a ja, nie chcąc być gorszym od tłumów, osobiście ją uwielbiam". Wśród tych chłopięcych zachwytów Tim Ashley w "Guardianie" zabrzmiał niemal powściągliwie, kiedy oceniając wznowienie "Traviaty", pisał, że może ono "przejść do historii jako jedno z najbardziej znaczących doświadczeń operowych naszych czasów". Anna Netrebko tchnęła nowe życie w inscenizację tragicznej opery Verdiego w reżyserii Richarda Eyre z 1994 roku, opowiadającej historię suchotniczej damy z półświatka. - Nie podobała mi się ta inscenizacja - mówi. - Jest taka staromodna. Piękna, owszem, ale brakowało jej życia. Dostała go trochę ode mnie. Netrebko to nie Callas, ale promieniuje z niej podobna, niemiłosierna pewność siebie.

Szalone interpretacje

Sopranistka odrodziła przedstawienie również dzięki temu, że śmiertelnie zatrzęsła Violettą. Zdławione pianissima i tłumione spazmy kaszlu, czyli dramatyczne objawy śmiertelnej choroby bohaterki, budziły obawy, że śpiewaczka naraża swoje "luksusowe i drogie gardło", jak to określił Peter Conrad. Kiedy zaśpiewała arię "Morir si giovine" (Umierać tak młodo), na widowni popłynęły łzy, wybuchły owacje. Londyn nie był tak zauroczony Violettą od czasu, gdy w 1994 roku śpiewała tę rolę Angela Gheorghiu.

W odnawianiu ról Netrebko nie ma sobie równych. A Londyn jest ostatnią stolicą operową, która zakochała się w tej kobiecie, umieszczonej w ubiegłym roku przez tygodnik "Time" na liście najbardziej wpływowych osób świata. Gdy w 2006 roku śpiewała w "Purytanach" Belliniego w nowojorskiej Metropolitan Opera, leżała na scenie, a jej kruczoczarne loki zsuwały się do kanału orkiestrowego. Wydaje się, że to dość dziwna pozycja do wykonywania jednego z najtrudniejszych koloraturowych pasaży operowych. - Tak, muzyka jest wspaniała, ale ta historia? Właściwie o niczym. Musiałam stworzyć jakąś szaloną interpretację - wspomina. Nowy Jork, poruszony jej wykonaniem roli Nataszy w "Wojnie i pokoju" Prokofiewa w 2002 roku, posłusznie się poddał.

Netrebko wie również, jak sprawić, by jej fani byli wciąż nienasyceni i błagali o więcej. Po entuzjastycznych recenzjach, jakie otrzymała po występie w "Traviacie" w Covent Garden, wyjechała z Londynu, kiedy była jeszcze na afiszu. - Miałam zapalenie oskrzeli, a to dla śpiewaczki bardzo poważna choroba. Jeśli ktoś na serio chce być koloraturowym sopranem, musi dbać o swój głos, nawet jeśli musi zejść ze sceny w trakcie przedstawienia.

- Zwłaszcza w moim stanie - dodaje, gładząc dłońmi brzuch w ciążowej sukience z kolekcji Stelli McCartney. Jesienią ma urodzić chłopca. - Mamy tu u dołu bardzo silne mięśnie - oznajmia. - Dla sopranistek poród to nic trudnego. Czy na pewno? - Tak, to będzie łatwy poród. Muszę zapamiętać: nigdy nie dyskutuj z diwą będącą w drugim trymestrze ciąży.

To będzie syn rosyjskiej sopranistki i urugwajskiego basa-barytona Erwina Schrotta. Wielu ludzi w ciągu całego życia nie usłyszy tylu arii, ilu do tej pory wysłuchało ich dziecko. - Mąż śpiewa przy moim brzuchu. A pani? - Muszę przerwać śpiewanie w czerwcu, bo dziecku bardzo przeszkadza. A może ono to uwielbia? - Być może. Czy ona sama niecierpliwie oczekuje macierzyństwa? - Będę miała tylko sześć miesięcy przerwy w śpiewaniu. To wystarczy. Moja kariera może trwać krótko, kto to wie, ale sama nie chcę jej skracać.

Pytam, czy naprawdę zakochała się w Schrotcie, kiedy była Donną Anną, a on Don Giovannim w ubiegłym roku w Covent Garden. W końcu śpiewał półnagi, a "The New York Times" - pod tytułem "Hej, Giovanni, załóż koszulę. Przeziębisz się" - opisał jego występ jako "niepohamowanie narcystyczny". - Naprawdę poznałam go cztery lata temu, na długo przed tym występem - mówi Netrebko, mierząc mnie chłodnym spojrzeniem. - Spodobał mi się, bo ma wyjątkową charyzmę. Teraz jesteśmy małżeństwem i nie oczekuję, abyśmy znów bardzo często razem śpiewali. To dla nas zbyt wiele. Zbyt wiele również dla pu bliczności. Nawet w operze rzadko serwowany jest tak mocny koktajl seksownego śpiewu i częściowej nagości, jaki oferują Netrebko i Schrott.

W marcu jednak artystka wystąpiła razem ze Schrottem. Skusił ich galowy koncert w Abu Dhabi, zorganizowany przez bogatych szejków naftowych jako część kulturalnej rewolucji na pustyni w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wprawdzie jej głos jaśniał w ten dziwny wieczór (były puste miejsca, a śpiewaczkom zalecano - nieskutecznie - aby pamiętały o skromnym ubiorze), ale oceniłem całe to przedsięwzięcie jako mało ciekawe. - Dla mnie było to coś w rodzaju wakacji - odpowiada śpiewaczka. - Mieliśmy śliczny hotel, wszyscy byli bardzo grzeczni, a później w Dubaju kupiliśmy sobie obrączki ślubne.

Netrebko, choć już zamężna, pozostaje obiektem seksualnych fantazji. Nie jest jednak prawdą, jakoby chciała nago zaśpiewać partię Salome w operze Straussa. - Nigdy tego nie powiedziałam - mówi ze złością. - Powiedziano to o mnie. Nie mam ochoty występować nago.

Mimo to niedawno pojawiła się w wydaniu Playboya "Sex and Musie", a w kolejnych ilustrowanych magazynach prezentuje się wdzięcznie w szelmowskich i wyzywających pozach - najwyraźniej instrumentalistki wykonujące muzykę poważną i śpiewaczki operowe mają taki obowiązek w ponurej epoce skomercjonalizowanej seksualności.

Panowanie nad oddechem

Netrebko to kłębek sprzeczności. Rozpuszcza włosy nie tylko wtedy, gdy śpiewa w operze Belliniego w Nowym Jorku, ale również gdy tańczy kankana w nocnych klubach Sankt Petersburga. Gdyby jej życie miało być tematem libretta włoskiej opery, odrzucono by je, uznając za mało prawdopodobne.

Jest oficjalnym ambasadorem biżuterii szwajcarskiej firmy Chopard (cokolwiek to oznacza) i stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce, które daje schronienie dzieciom porzuconym i osieroconym. Ma dwa obywatelstwa, austriackie i rosyjskie. - Mieszkam tuż obok, ale mam też mieszkanie w Sankt Petersburgu. Dla mnie Petersburg jest miastem, od którego nigdy nie mogę uciec, bo ma ono szczególną, wręcz mroczną energię. Wciąż mnie przyciąga.

Netrebko mówi, że zdecydowała się mieszkać przez większą część roku poza Rosją z powodu problemów wizowych. To odrzucenie ojczyzny rozgniewało niektórych Rosjan. Śpiewaczka próbuje budować mosty: nagrywa płytę w Rosji i planuje tam trasę koncertową. - Można ją uważać za Annę Kurnikową muzyki poważnej, ale z talentem - napisał "Newsweek".

Urodziła się w 1971 roku w Krasnodarze, w pobliżu Morza Czarnego. Jest już znudzona dementowaniem plotek, że pracowała jako sprzątaczka w Operze Kirowa w Petersburgu, kiedy z dnia na dzień dyrygent Walery Giergiew zrobił z niej gwiazdę. Prawda jest taka, że podczas studiów w konserwatorium Netrebko czasem sprzątała, żeby trochę zarobić. Później była na przesłuchaniu w Operze Kirowa, a Giergiew został mentorem artystki - pomógł jej zadebiutować w roli Zuzanny w "Weselu Figara", później poszerzył repertuar o rolę Paminy w "Czarodziejskim flecie" i Łucji z Lammermooru. - Wciąż pracuję nad głosem - mówi Netrebko. - Wiem, że jestem lepszą śpiewaczką koloraturową niż kiedyś. Chodzi o to, żeby zdecydowanie panować nad oddechem, stwarzając jednocześnie wrażenie, że to najłatwiejsza rzecz na świecie.

Czy tęskni za Rosją? - Miałam urocze dzieciństwo, ale pierestrojka przyniosła głód, przestępczość i nędzę. To wciąż największe problemy - wielkie zakłady przemysłowe zostały zamknięte i na prowincji ludzie nie mają pracy, więc pozostaje im tylko picie wódki. Jej ojciec, geolog, i matka, inżynier telekomunikacji, mieli szczęście.

Pomimo frywolnych sesji zdjęciowych Netrebko zapewnia, że jest wierna swoim artystycznym zasadom. - Nie pragnę zostać artystką z pogranicza różnych stylów, śpiewającą do mikrofonu. Wierzę w operę, wierzę, że mogą ją pokochać młodzi ludzie, jeśli będą mieli szansę jej posłuchać. Niektórzy rzeczywiście ją mają. Płyty Netrebko sprzedają się równie dobrze, jak krążki Trzech Tenorów w ich najlepszych latach.

***

Anna Netrebko - światowej sławy rosyjska śpiewaczka [sopran], urodzona w 1971 roku. Studiowała w konserwatorium w Sankt Petersburgu, zdobyła główną nagrodę na konkursie wokalnym im. Michała Glinki w Moskwie. W operze zadebiutowała w 1994 roku rolą Zuzanny w "Weselu Figara" na scenie Teatru Maryjskiego. Mimo młodego wieku śpiewała już na wszystkich czołowych scenach operowych świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji