Artykuły

Dozwolone do lat 18

"Pinokio" w reż. Pawła Gabary w Gliwickim Teatrze Muzycznym i "Ania z Zielonego Wzgórza" w reż. Jana Szurmieja w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

W dobrym spektaklu dla dzieci aktorzy i reżyserzy muszą obudzić w sobie dzieci. Udało się w "Ani z Zielonego Wzgórza" Zrozumienia dziecięcej widowni nieco zabrakło w "Pinokiu" [na zdjęciu].

Praca nad spektaklem dla dzieci wymaga rozdwojenia jaźni. Trzeba jednocześnie zapomnieć, że jest się dorosłym i obudzić w sobie dziecko, ale też dojrzałym okiem przyjrzeć się dzisiejszym młodym widzom, żeby ocenić ich teatralną wrażliwość. Brakowej "artystycznej schizofrenii" sprawia, że młoda publiczność surowo i bez skrupułów da odczuć, czy dorośli artyści faktycznie stali się na nowo dziećmi.

W Gliwickim Teatrze Muzycznym zatriumfowała dorosłość. W najnowszym spektaklu "Pinokio" pozornie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Reżyser Paweł Gabara zaprosił do głównej roli młodych solistów: Macieja Pawlaka i Michała Piprowskiego. Pierwszy, którego oglądałam w przedpremierowym pokazie, zapewne po kilku przedstawieniach przełamie sceniczną niepewność i jego Pinokio nabierze kolorów. Reszta dorosłych skrupulatnie odrobiła teatralne zadanie domowe. Eva Farkaśova stworzyła ruchome parawany, horyzont i ascetyczną scenografię, którą ubarwiła intensywnymi kolorami i pomalowała światłem. Reżyser zadbał o liczne efekty: cyrkowe sztuczki z ogniem, wieczór białej magii, elementy pantomimy, teatr marionetek czy choreografię tańca współczesnego. W efekcie zgubiła się jednak gdzieś musicalowa całość i przygody drewnianego pajacyka stały się przerwą między efektownymi sztuczkami. Zabrakło tempa i scenicznego temperamentu dostosowanego do niepełnoletniej widowni.

W pełni dziecięca okazała się tylko jedna scena: Michał Musioł, znany gliwicki tenor, zamienił się mistrzowsko w cyrkowego władcę ognia, którego słabostką jest katar. Gdyby cały spektakl był jak ten maleńki epizod - wyrazisty, komiczny i oczarowujący dzieci - można by mówić o sukcesie.

Familijne zwycięstwo odniósł za to Sosnowiec. Teatr Zagłębia, który jakiś czas temu się rozśpiewał, także postanowił przygotować musical dla dzieci. Zachowawczy repertuar, z którego znany jest teatr, tym razem wyszedł mu na dobre. Jan Szurmiej (inscenizator, reżyser i choreograf) realizował już kilkakrotnie w Polsce familijny musical "Ania z Zielonego Wzgórza" i sukces postanowił powtórzyć z sosnowieckim zespołem.

Szurmiej nie eksperymentuje - jego spektakl jest dobrze skrojony, wszystko ma swoje proporcje, czas i miejsce. Trafnie wyważył liczbę przygód Ani Shirley, które stanowią zwartą opowieść i jednocześnie pokazują rudowłosą ulubienicę w pełni jej rozmarzonego i nieposkromionego charakteru. Są więc spacer Białą Drogą Rozkoszy, pamiętny podwieczorek z przyjaciółką Dianą, która wypija wino zamiast soku malinowego, czy szkolne epizody i wspólna ławka z Gilbertem Blythe'em.

W tytułowej roli wystąpiła Agnieszka Bieńkowska - pełna energii w scenicznych psotach oraz subtelna w śpiewie, kiedy snuje marzenia o prawdziwym domu czy bajecznej sukni z bufiastymi rękawami. Liryczne piosenki Macieja Wojtyszki z muzyką Zbigniewa Karneckiego i rozgwieżdżonym niebem nad kwitnącą wiśnią (scenografia Sabiny Bicz) potrafią wzruszyć niezależnie od wieku. Widziałam, że niejedna dziewczynka uroniła łzę, gdy na Zielonym Wzgórzu zabrakło Mateusza Cuthberta (w tej roli Zbigniew Leraczyk), a Ania stanęła przed najważniejszą życiową decyzją. Szurmiejowi udało się wzruszyć młodą publiczność, a czegóż więcej trzeba w familijnym teatrze?0

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji