Artykuły

Karolina Garbacik - kolejny puchar instruktorki tańca

- Kto zakosztuje tańca, nigdy go nie zdradzi. Rano wstaję i znów tańczę - mówi białostoczanka KAROLINA GARBACIK. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie dzięki wielkiej sile przebicia tej filigranowej kobiety, od kilku lat w Białymstoku można oglądać najlepsze spektakle taneczne z całej Polski.

Drobna, krótko ścięta blondynka stoi przed lustrem w tanecznej pracowni. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie dzięki wielkiej sile przebicia tej filigranowej kobiety, za jej sprawą od kilku lat w Białymstoku można oglądać najlepsze spektakle taneczne z całej Polski. To dzięki niej młodzi tancerze z Białegostoku osiągają sukcesy w całej Europie, a nawet na świecie. Karolina Garbacik prowadziła w swojej karierze już kilka grup tanecznych, między innymi "Progres", "Grupę Przejściową" i Teatr Tańca "Projekt". Każde przedsięwzięcie kończyło się sukcesem, mimo tego, że było wiele przeszkód. Władze miasta nie chciały pomóc, sponsorzy skąpili pieniędzy. Dlatego jedni mówili, że ma szczęście, ale ci, którzy ją znają, wiedzą, że to ciężka praca i godziny spędzone w pracowni tanecznej.

W ciągłym biegu

Ona sama nie ma czasu się nad tym zastanawiać. Żyje w biegu. Prowadzi własną firmę - studio tańca, ma męża, dziecko. Do tego dochodzi organizowanie festiwali, pokazów, wymyślanie choreografii. Czasami, kiedy się budzi, zastanawia się, na jakim świecie żyje, ale szybko wbija się w codzienny rytm, bo na bezsensowne gdybania czasu nie ma...

- Jestem trochę niepozbierana. Chciałabym, żeby było inaczej, i pewnie kiedyś tak będzie - mówi Karolina. - Robię wszystko na raz, czasami ciężko skupić mi się na najważniejszym.

Wcale nie dziwne, że trudno, gdyż w swojej firmie Karolina musi zajmować się wszystkim: od księgowości i papierkowej roboty po prace hydrauliczne. Ostatnio w budynku "wybiły" wszystkie sedesy. Tym też musiała się zająć. Do tego trzy grupy taneczne dziennie. I od rana to samo...

Widziały gały...

Dlatego Karolina podkreśla, że aby być tancerzem i choreografem, trzeba poświęcić wiele. Przede wszystkim czas, ale także rodzinę, przyjaciół, przyjemności. Ale "kto zakosztuje tańca, nigdy go nie zdradzi, bo taniec wciąga jak narkotyk i... nigdy nie próbuj się z tego leczyć" - te słowa Maurice'a Bejarta stały się mottem życiowym Karoliny.

- Bez pracy nie ma kołaczy - żartuje. Ale za chwilę wzdycha ciężko. Ma małego synka. Dziś płakał, kiedy wychodziła z domu.

Mąż to co innego. Tęskni, ale nie ma pretensji.

- Widziały gały, co brały. Poznał mnie już taką, pokochał i tak jest nadal - podkreśla Karolina. - Mówi, że jestem ambitna, i dlatego robię to wszystko i nie mogę przestać.

I chociaż czasami ma trochę dość, to wie, że gdyby rozstała się z tańcem, jej życie straciłoby sens. Dziś, nawet gdyby mogła coś zmienić, to niczego by nie dotykała. Wszystko jest tak, jak być powinno.

- Taniec ustawił mój świat trochę na innej płaszczyźnie, ale dzięki niemu wiele się nauczyłam. Ta fizyczność, która w tańcu jest ciągle obecna, pozwoliła mi się otworzyć, łatwiej nawiązywać komunikację - mówi Karolina. I przytakuje, że była bardzo nieśmiałą dziewczyną.

Światowe życie

Wszyscy, którzy znają Karolinę, wiążą jej życie z tańcem. Zaczynała jako pięciolatka w ognisku baletowym. Rodzice wprawdzie chcieli jeszcze poczekać z nauką tańca, ale ona nie mogła wysiedzieć na miejscu. Ciągle podrygiwała, naśladowała figury. Później poszło z górki. Jazz, hip-hop, dance. Tuż po osiemnastych urodzinach założyła Teatr Tańca "Projekt", który wkrótce stał się jedną z najgłośniejszych grup tanecznych w Polsce.

- Wtedy zafascynowałam się tańcem współczesnym, chociaż nic o nim nie wiedziałam. Nowe szło z Kanady, Stanów Zjednoczonych, a ja codziennie upajałam się tymi nowinkami - wspomina Karolina.

Teatr stawał się coraz słynniejszy, a Karolina dostała pierwszą prawdziwą pracę w miejskim domu kultury. Prowadziła kilka grup dziecięcych i młodzieżowych. Między innymi "Kolor", który zaczął osiągać sukcesy. Warszawa, Poznań, Praga, Berlin. Jej podopieczni to mistrzowie Europy w hip-hopie, mistrzowie Polski w tańcu nowoczesnym, jazzie. Jednym słowem: światowo. Ale o programach rozrywkowych nigdy nie myślała, chociaż mogłaby być ich gwiazdą. Karolinę cenią bowiem znani polscy tancerze, między innymi Paulina Wycichowska z Polskiego Teatru Tańca z Poznania. Ma także dobre kontakty z Piotrem Galińskim czy Witoldem Jurewiczem, który skądinąd jakiś czas temu nazwał ją "białostockim Judymem". Działaniom Karoliny z całego serca kibicuje aktor Paweł Małaszyński. A na tańcu aktor z Białegostoku się zna, bo jego żona, Joanna Chitruszko, też tańczy. Kiedyś robiła to zresztą razem z Karoliną. Dziś spotykają się przy okazji organizowanych w pracowni tańca DanceOFFnia warsztatów.

- Dla mnie taniec to przede wszystkim sztuka, a nie komercja - zaznacza. - A na "You can dance" to już za stara jestem...

Ale jej koleżanki żartują, że na parkiecie mogłaby dać wycisk niejednej nastolatce. Mogłaby także układać choreografię dla tancerzy w programie.

- To trochę nie mój klimat - dodaje Karolina. - Mi na razie wystarczy, że Białystok staje się polską stolicą tańca.

Wystarczy, ale na krótko. Bo Karolina już angażuje się w kolejny projekt: Podlaskie Stowarzyszenie Tańca, które właśnie zawiązuje się przy jej DanceOFFni. Będzie pomagać uzdolnionym tancerzom z województwa podlaskiego, a także organizować taneczne warsztaty, kursy choreoterapii, docierać do osób niepełnosprawnych, dzieci z biednych rodzin, finansować letnie wypoczynki z tańcem. Prezesem stowarzyszenia ma być Kamila Dybacka (również tancerka Karoliny), a wśród jego członków będzie Joanna Chitruszko i Paweł Małaszyński.

- Gdybym zrezygnowała z tańca, mogłabym być już zupełnie inną osobą - uważa Karolina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji