Artykuły

Zofia Kucówna czyta "Zajazd"

- W teatrze coraz trudniej o piękno słowa. A ja miałam szczęście mówić na scenie wspaniałymi tekstami Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego. Zagrałam ponad trzydzieści ról pisanych wierszem - mówi ZOFIA KUCÓWNA, przy okazji czytania VIII księgi "Pana Tadeusza" w Krakowskim Salonie Poezji.

Na początek muszę zapytać Panią o tego chłopca, którego młoda Zosia nazwała Soplicą i do którego, ponoć, serce mocniej zabiło. Czyż Soplica nie wziął się z młodzieńczej lektury "Pana Tadeusza"?

- Ach tak, na pewno. Mój Boże, to już tyle lat minęło, że szczegółów nie pamiętam. Zaskoczyła mnie pani tym pytaniem. To był Kraków, chodziłam wtedy go gimnazjum...

Czy pierwsze poetyckie strofy czytała Pani biegając boso po łąkach rodzinnego Komorowa, czy siedząc skulona na sofie z brodą podpartą na dłoni?

- Komorowo to były wczesne lata dzieciństwa, siadanie na sofie - owszem, siadywałam w takiej pozycji i czytałam książki. Natomiast mój prawdziwy zachwyt poezją wiąże się z latami młodzieńczymi, kiedy byłam uczennicą gimnazjum im. Królowej Wandy mieszczącego się przy słynnych Oleandrach w Krakowie. Wszystko zaczęło się od "Beniowskiego" Słowackiego. Byłam chora na grypę, nudziłam się okrutnie i sięgnęłam po książkę z półki ojca. Pierwszą, jaką wzięłam do ręki, był "Beniowski". Oczywiście, nic z tego wspaniałego poematu wówczas nie rozumiałam, ale zachwycił mnie. W tymże gimnazjum języka polskiego uczyła nas znakomita profesorka, która m.in. rozkochała nas w "Panu Tadeuszu". Kazała nam go czytać, a później opowiadać własnymi słowami.

"Pan Tadeusz" przewija się przez całe Pani aktorskie i pedagogiczne życie...

- To prawda. Wszystkie księgi przerobiłam szczegółowo w szkole teatralnej: i jako studentka, i jako pedagog. Maglowałam swoich studentów, i to ponoć nieźle, ucząc mówienia wiersza. Byłam też Zosią w telewizyjnym "Panu Tadeuszu" zrealizowanym przez Adama Hanuszkiewicza - taki pilotażowy odcinek jednej z ksiąg. Telimenę grała Aleksandra Śląska, Hrabiego - Igor Śmiałowski, a kto Tadeusza? Nie pamiętam. To było ponad trzydzieści lat temu. W kilka lat później Hanuszkiewicz wystawił w telewizji całego "Pana Tadeusza" w bardzo odmłodzonej obsadzie - świetne przedstawienie, bardzo żałuję, że telewizja go nie pokazuje. Ale cóż, coraz rzadziej gości na ekranach to, co piękne i mądre. W teatrze też coraz trudniej o piękno słowa. A ja miałam szczęście mówić na scenie wspaniałymi tekstami Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego.

A widzowie pamiętają Panią jako Szimenę, Eurydykę, Fedrę, Ariela i Balladynę.

- Zagrałam ponad trzydzieści ról pisanych wierszem. Ale czas wymazuje je z mojej pamięci. Może widzowie przez chwilę zapamiętają, potem też zapomną.

"Wiersz umiera, zamienia się w prozę" - to Pani gorzka refleksja po ostatnich wizytach w teatrze.

- Niestety. Sprymitywizowała się mowa, słowo straciło urodę i wagę. Bogactwo intonacyjne wpisane w polski język przez Kochanowskiego, romantyków, poetów XX-lecia - wyparowało. Zmieniła się też akcentacja. Ot, nic nie znaczący, ślizgający się po słowach bełkot. Główny nacisk położony jest na wizyjność czyli oglądanie. I smutno mi mówić te słowa po obejrzeniu spektakli właśnie z Krakowa, którego wspaniałą tradycją teatralną była poetyckość i piękno mowy. Podczas tegorocznych Spotkań Teatralnych w Warszawie widziałam dwa spektakle z Krakowa wierszem pisane, w których bardzo ciężko pracowano, aby ten wiersz zamazać.

Czy w Krakowie wydarzyło się wszystko, co było w Pani życiu pierwsze?

- Niemalże. Pierwszy teatr, który zorganizowałam dla dzieci, pierwsze olśnienie poezją - wspomnianym "Beniowskim", pierwsze role w Teatrze Młodego Widza - dzisiejszej "Bagateli", gdzie spędziłam dwa sezony i debiutowałam. Uważam, że Kraków, lata dzieciństwa i młodości, które przyszło mi przeżyć w tym mieście, to był ogromny prezent od Pana Boga dla mnie. Mam wielki sentyment do tego miasta, ale odkąd nie ma już moich rodziców na tym świecie, przestał istnieć dom rodzinny, to coraz rzadziej przyjeżdżam do Krakowa. Oczywiście, z radością przyjęłam zaproszenie do Krakowskiego Salonu Poezji, przed którym chylę czoła i każdy w nim występ traktuję jako wielki zaszczyt.

Czy "Zajazd" wzbudzał w Pani szczególne emocje, że właśnie tę księgę wybrała Pani do interpretacji?

- Chciałam przyjechać do Krakowa w maju, a "Zajazd" wypadał na maj, więc to poniekąd przypadek. Ale to prawda, że jest niezwykle interesujący, ma swój rytm, emocje, świetnie budowane napięcie. Mickiewicz bardzo dbał o kontrastowanie nastroju, rytmu i ekspresji w poszczególnych księgach. Każda z nich ma momenty liryczne, po czym następuje burzliwy przebieg zdarzeń. Już same tytuły "Zajazdu": Szturm i rzeź, Uczta zajazdowa budują dramaturgię tej opowieści. Mickiewicz to mistrz nad mistrzami. On fenomenalnie słyszał muzykę wiersza, muzykę trzynastozgłoskowca. "Pan Tadeusz" to wspaniała powieść pisana wierszem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji