Artykuły

Teatr na dorobku

- W teatrze niezbędna jest cyrkulacja. Nie wierzę w zespoły, w których nikt się nie zmienia. To ludzie są dla siebie inspirujący, nikt inny - mówi ADAM SAJNUK, szef Teatru Konsekwentnego.

Po "Siostrach"- przedstawieniu wystawianym w surowej przestrzeni Starej Drukarni spotkałam się z Adamem Sajnukiem - aktorem, reżyserem, prezesem Konsekwentnych.

Teatr Konsekwentny istnieje od 10 lat. Jest jedną z najpopularniejszych grup niezależnych. Konsekwentni na początku grali w ośrodkach kultury dla znajomych

i rodziców, przynosili rekwizyty z domu, a dziś mogą pochwalić się nagrodami, wyróżnieniami i udziałem w międzynarodowych festiwalach w Niemczech czy Miami. Od niedawna należą do porozumienia Nowych Teatrów Repertuarowych ENTER.

W klubie na Chłodnej 25, w podziemiach, w ciemnicy i przy dudniącej muzyce zapytałam Sajnuka jak tworzyć teatr.

Początki

ADAM SAJNUK :..moja szkoła teatralna to setki obejrzanych przedstawień(właściwie młodość przesiedziana na widowni teatrów wszelkich), to w kolejności tysiące prób do spektakli własnych(właściwie to nie pamiętam, żebym przez ostatnie 10 lat miał jakiś okres w którym nie przygotowywałbym kolejnej premiery), to te parę sukcesów, ale w znacznie większym stopniu parę porażek, to kłótnie dzikie, a potem kompromisy o 6:30 rano, to odkrywanie Ameryki, a potem odkrywanie że ta Ameryka już dawno odkryta, to spotkania z ludźmi, takimi jak Łukasz Kos, Michał Siegoczyński albo Radek Dobrowolski, to rozklejanie plakatów na płotach pod osłoną nocy i wycieczki do podwarszawskich lumpeksów w celu wynalezienia kostiumów teatralnych, czy na zapomniane strychy w poszukiwaniu rekwizytów, to tony bezsensownych rozmów z potworem administracji, to wszyscy twoi widzowie, to rozbrajające pomysły urzędników, to pierwszy reflektor kupiony za własne pieniądze (proszę mi przerwać - mogę tak do rana). Ok. Czym jest dla mnie ten kawałek chleba? W teatrze niezbędna jest cyrkulacja. Nie wierzę w zespoły, w których nikt się nie zmienia. To ludzie są dla siebie inspirujący, nikt inny. Teatry niezależne powinny się odróżniać od instytucjonalnych, których jest za dużo i działają jak w głębokim PRL-u: zatrudniają 50 aktorów, a gra 20 i są tylko dwie premiery rocznie. Spektakle schodzą z afisza po zagraniu ich pięć czy sześć razy, a do tego kosztują setki tysięcy złotych. We Francji, czy w Niemczech teatry działają dzięki konkursom - lepszy projekt wygrywa. Chcę walczyć o to, żeby mieć równe szanse wystawienia spektaklu na scenie np. Ateneum. Jestem gotów zmierzyć się nawet z samą panią Cywińską. Teatr trzeba urynkowić, żyjemy w świecie kapitalistycznym i wygrywają ci, którzy mają lepsze recenzje i większą widownię. Ja i moi koledzy z teatru, nie mając stałego dofinansowania, utrzymywaliśmy się przez wiele lat za własne pieniądze. Zapracowałem na to, żeby miasto mi pomagało. To jest tak, jak ze służbą zdrowia - tylko że teatr leczy duszę - tak trzeba spojrzeć na kulturę, ona sama na dłuższą metę i chcąc podnosić swój poziom się nie utrzyma. Dziś w teatrach nic się nie zmienia, choć są wyjątki. Pewnie cię to zaskoczy, ale bardzo dużo zależy od urzędników, ich przygotowania merytorycznego i dobrej woli. Obalenie starego systemu musi nastąpić naturalnie, nikt nie zrobi rewolucji. Tymczasem, zadaniem teatrów niezależnych, nie lubię określenia offowy, jest szukanie tekstów współczesnych, albo szukanie pomysłów na uwspółcześnienie Fredry czy Szekspira. Dziś dużo łatwiej założyć teatr. Coraz więcej zawodowców występuje na scenach teatrów niezależnych. 10 lat temu zaczynaliśmy jako amatorzy, dziś w Konsekwentnym jest pół na pół, są zawodowcy i amatorzy, np. mamy Wojtka Solarza z Teatru Narodowego. Także zawodowi reżyserzy przeniknęli do środowisk offowych. Teraz trzeba otworzyć tę współpracę w drugą stronę, żeby offowcy mieli szansę tworzyć na profesjonalnych scenach.

Metoda

Industrialne przestrzenie, jak w przypadku "Sióstr", to znak czasu dla teatru i to mi się podoba. Pamiętasz "Makbeta" Jarzyny? Wystawiany był w podobnym miejscu. Teatr dawno wyszedł do ludzi, to też prawo rynku, musimy być elastyczni i interesujący, żeby przyciągnąć widza. Stara Drukarnia staje się naturalnym plenerem teatralnym. Szukanie przestrzeni jest inspirujące. Teraz planuję zrobić spektakl na Pradze, w starej kamienicy i już inaczej myślę o tym tekście- czuję wolność tworzenia dzięki bliskości z widzem. Budujemy dialog przy minimalnym wykorzystaniu środków, oparty nie tylko na słowie, ale i czynie. Łamiemy dystans między aktorem a odbiorcą, chcemy być bliżej z tym, co jest dla nas ważne. Dziś ważne jest aby aktor mówił naturalnie, w sposób zrozumiały i bliski widzowi, nie siląc się na pozy, miny i puste uniesienia. Język rzeczywistości się zmienia, język teatru również musi się zmienić. Tej naturalności szuka się po to, żeby tworzyć role przez samego siebie. Zbigniew Zapasiewicz uważa, że aktorstwo opiera się na wcielaniu, na wymyślaniu sobie gestów, tików, śmiechu, charakterystyki. Aktor z maską jest piękny, ale niewiarygodny. Kiedy tworzyliśmy "Taśmę", improwizowaliśmy bez tekstu, który jest tylko soczewką. Na początku poruszasz się w nieostrych kolorach, oswajasz się, szukasz. Ułożoną fabułę odstawiasz na bok i zaczynasz myśleć o konkretnej postaci i jakie masz wspólne z nią cechy. To jest w myśleniu postaci, utożsamieniu się. Grając Vince'a czy Edwarda, jestem sam z myślami, wątpliwościami. Wiem, co Vince robił dzień wcześniej, jakiego jest znaku zodiaku, kiedy stracił dziewictwo... Cały portret postaci powstał w trakcie wielogodzinnych improwizacji, kiedy byłem trochę Adamem, a trochę Vince'm. Mówiłem swoim tekstem, a reżyser dawał nam zadania wykraczające poza to, co dzieje się na scenie. Powiedział, żebyśmy wyobrazili sobie, że leżymy nad rzeką, jesteśmy młodzi i mamy opowiedzieć o swoich marzeniach. Mówiliśmy o nich przez 2 godziny! Kiedy gram ten spektakl po 3 latach, myślę o tym, czego widz nie widzi, a tylko czuje podskórnie. W trakcie prób do innego spektaklu Łukasz Kos (reż. "Someone Who Will Watch Over Me") poprosił nas, żebyśmy ubrali się tak, jak wyobrażamy sobie postacie. W tekście nic o tym nie było. Przez cały spektakl siedzą w majtkach i w koszulach w więzieniu. Z każdym z nas reżyser przeprowadził 1,5 godzinną rozmowę. Bohaterowie sztuki wyjeżdżają do Bejrutu, każdy z innego powodu. Łukasz Kos wypytywał nas zawzięcie po co tam jedziemy. Odpowiedzi szukaliśmy poza tekstem. To jest świat bohatera, który wziął się ze mnie, ale mną nie jest - nazywam to "pokojem postaci". Odnajduję się w nim, inaczej oszukiwałbym widza.

Pamięć

W "Tryptyku czeskim" w pierwszym akcie gram dziadka. Pamięć jest potrzebna do takich wyzwań, bo gnieżdżą się w niej rzeczy niesamowite. Pamięta się szczegóły, drobiazgi, coś co z pozoru nie jest ważne, ale jak później się okazuje - stanowi określenie postaci. Musiałem przypomnieć sobie mój pierwszy kontakt ze starością, emocje jakie temu towarzyszyły.

W "Tryptyku..." jest mnóstwo charakteryzacji i improwizacji. Grożą mi pewne cechy dziadka, którego tworzyłem, odczuwając jakąś dziwną rozpacz i strach. Teraz widzę, że pamięć i wspomnienia, z których korzystałem, pojawiły się jako teraźniejszość. Trwają.

Aktorstwo odbiera indywidualność?

Myślę, że wręcz odwrotnie. Trzeba osiągnąć pewien poziom koncentracji podczas gry. W ciągu 3 lat wystawiania "Tryptyku..." zmienił się mój stosunek do starości i do tej postaci. Zmiany czuję w sobie. Dojrzewam z rolą, dlatego żaden spektakl nie jest podobny do drugiego. Widz dodaje zupełnie innej energii. Komedię ("Zaliczenie. Lekcja") zagrałem 800 razy - ludzie za każdym razem śmieją się z innych rzeczy. Czy to twoim zdaniem nie buduje indywidualności? Poza tym aktor się zmienia, dojrzewa, doświadcza czegoś nowego. Każdego dnia mam inny nastrój. Nie zostawiam emocji za drzwiami. Jestem przeciwny takiemu poglądowi aktorów starszego pokolenia, że na scenę trzeba wejść ze złamaną nogą i skakać. Każde doświadczenie powinno się wnieść do postaci. Powiedziałbym to każdemu początkującemu aktorowi - wiem, że połowa starszego pokolenia skrytykuje mnie za to, ale tak czuję teatr, a kiedy przestanę, to zacznę zastanawiać się nad sensem wykonywania tego zawodu.

W "Wyroku śmierci na konia Faraona" gram bohatera, który jest dla mnie, z osobistych względów, bardzo ważny, bo był moim nauczycielem - dałem mu w sztuce wiele moich prywatnych frustracji, młodzieńczego myślenia o świecie, idealizmu. Zawsze, kiedy wchodzę w tę postać, przypominam sobie o tym, choć już się zmieniłem i nie ma we mnie takiego idealisty... ale to wraca.

Reżyseria

Jestem i aktorem, i reżyserem. Reżyseria - to myślenie o przekazie, aktor nie musi ogarniać całości, chociaż to się zmienia i coraz częściej spektakle robi się zespołowo, nie pod dyktando reżysera. To cecha współczesnego teatru. Łukasz Kos ma podobne zasady. Takie ustawianie marionetek na scenie to pewnie pokolenie Wajdy, ale teraz? Stawia się przede wszystkim na rozmowę. Dialog w teatrze jest jedynym prawem, świętością. Wszystko obraca się wokół komunikacji - między aktorami, twórcami, publicznością. Tylko prawda napędza sprawnie ten mechanizm. Wracając do reżyserii - reżyseria zbiorowa jest inspirująca. Nie chcę, żeby w teatrze aktorzy grali, ale żeby tworzyli spektakl. W każdym przedstawieniu są doświadczenia i pomysły aktorów oraz spory kawałek życia.

Plany i wolny czas

Ostatnio nie chodzę do teatru. Nie mam na to czasu (śmiech), wolne mam w poniedziałek, a wtedy nic teatry nie grają. Byłem na Spotkaniach Teatralnych. Rozczarowałem się. "Baal..." spodobał mi się tylko w pewnej części. Takich młodych brutalistów akceptuję. Niestety, widziałem też straszne spektakle, nie pamiętam dokładnie tytułu- "Polak, Polak..."? po tym widać, jak poziom estetyki w teatrze upada. Nie za bardzo cenię polską współczesną dramaturgię. Znajduję w niej trochę publicystyki, golizny, wulgaryzmów-a to już archaizm. Dzisiaj wyzwaniem jest nie rozebrać aktora w sztuce!

Pracuję nad amerykańskim tekstem, trochę dopisałem sam. Będzie o tożsamości, o związkach - kameralny spektakl. Sięgam po teatr psychologiczny, po sztukę rozmowy, słuchania i mówienia. A teraz razem z zespołami z porozumienia Nowych Teatrów Repertuarowych Enter chcę zmieniać działalność niezależnych zespołów. W grupie mamy większe szanse na otrzymanie dofinansowania od miasta. Współpracujemy z Teatrem Polonia, Montownią, Wytwórnią, Drugą Strefą i Studio Teatralnym Koło. Zależy nam, żeby budować kulturę alternatywną, myślimy o gazecie i portalu internetowym Enterowców. Na jesieni ruszy pierwszy wspólny projekt - Warsaw Street Festival.

Magia

Zdarzają się takie spektakle, kiedy nie ma przepływu energii między aktorami a widzami. Wtedy między nami jest paraliżująca ściana i pozostaje ci się tylko starać. Czasami wystarcza jedna osoba, która razem z postaciami wchodzi na wspólną orbitę i tam już dzieją się rzeczy niezwykłe. Tej energii nie umiem wyjaśnić, nawet nie wiem, czy chciałbym to nazywać. Teatr jest Spotkaniem, ceremonią, których nie powinny wiązać żadne konwenanse. Teatr jest Rozmową z Innym, ale traktowanym jak ktoś bliski, bo przemawiamy do niego prawdziwie, z głębi, intymnie i zawsze stawiamy siebie na równi z tą drugą stroną "sceny". Spójrz na to prosto- gromadzą się ludzie, gaśnie światło, oczekiwanie i nagle zaczyna się coś dziać. Nie widać tej magii, ale czuć. To jest jakaś intuicja, rodzaj transakcji "biorę-daję-biorę i jesteśmy razem".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji