Artykuły

Brak czasu na miłość

"Romeo i Julia" w reż. Janusza Józefowicza Teatru Studio Buffo w Warszawie. Pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.

Nowy musical spółki Józefowicz - Stokłosa został zrobiony za pieniądze firmy kosmetycznej. Nie poszła na ten spektakl publiczna złotówka. I to jedyna zaleta tego przedsięwzięcia.

Dlaczego "Romeo i Julia" a nie "Krowa i kurczak" - Tytuł, pod jakim grany jest musical, to daleko posunięte nadużycie. Janusz Józefowicz bardziej niż Szekspirem kierował się tandetnymi kliszami pop-kultury, które bez wysiłku kupią przeciętne nastolatki. A że nad dialogami do spektaklu napocił się Bartosz Wierzbięta, piszący polskie teksty do głupawych kreskówek "Krowa i kurczak" czy "Sfrustrowany Eryk" , równie dobrze można było sięgnąć po któryś z tych tytułów. Również wziąwszy pod uwagę fabułę byłoby to bardziej uzasadnione, niż powoływanie się na szekspirowski dramat.

Tak. Nie. No, no.

Historia nieszczęsnej miłości dwojga młodych ludzi została przez Józefowicza tak uproszczona, by skończony matoł dorastający w epoce kultury obrazkowej, z pilotem w ręce, i wypowiadający się na ogół w 160 znakach sms-sa, załapał o co chodzi. - Tak. Nie. No, no. Nie. Tak. - w ten sposób wygląda rozmowa Romea i Julii podczas pierwszego spotkania. - No, nie wiem. Tak. Nie. Kocham cię. Wyjdziesz za mnie"

Wielka scena. W końcu "to nie są czasy na wielką miłość" , jak śpiewa w spektaklu Natasza Urbańska (Rozalina, królowa dyskotek). To są natomiast czasy hip-hopu, ukraińskich pomocy domowych (Małgorzata Duda [na zdjęciu]), młodzieżowych gangów, księży na motorach, dealerów (od takiego kupuje Romeo działkę na "szmaragdowy strzał" ), wszechobecnego prostactwa i tandety. Wszystko to więc znalazło się w spektaklu, czytelne nawet dla analfabety.

Dalekim echem

Fałszywie brzmią dialogi, będące raczej wyrazem tego, jak sobie Bartosz Wierzbięta wyobraża rozmawiającą ulicę. Następującym po sobie, luźno powiązanym scenom, brak reżyserskiej precyzji i wyraźnie znać w nich zagubienie młodych, niedoświadczonych aktorów. O ile jeszcze grająca Julię Zofia Nowakowska cieszy oko i nie razi ucha, o tyle omdlewający Krzysztof Rymszewicz (Romeo) nie budzi nadziei na godnego zapamiętania kochanka. Gorzej, że poza Małgorzatą Dudą nie można liczyć też na starszą generację. Najboleśniej daje się we znaki Emilian Kamiński jako cyniczny, nowobogacki, urządzający wystawne bale dla ociemniałych (w nadziei na społeczny poklask, rzecz jasna) Pan Capulet.

Nie ratuje spektaklu Janusz Stokłosa, który poza wpadającym w ucho songiem Pani Capulet (Joanna Liszowska), stworzył muzykę będącą dalekim echem jego dawnej twórczości.

Polska norma

Bardzo długo trzeba było czekać na nowe widowisko twórców legendarnego "Metra". Duet niepokorny, kipiący energią i pomysłami na odstający od polskiej normy teatr, zmienił się w parę mizdrzących się do nastolatków wyjadaczy. Czas zrobił swoje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji