Artykuły

Widowiskowy Dr Dolittle

"Zwierzęta Doktora Dolittle"w reż. Jerzego Bielunasa w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Aleksandra Konopko w Gazecie Wyborczej - Opole.

Jerzy Bielunas przyzwyczaił już publiczność do efektownych inscenizacji łączących elementy przedstawienia muzycznego, rewii, teatru lalkowego, a momentami nawet dramatycznego. Tak jest i tym razem.

Opolskie lalki rozpoczęły sezon z dużym rozmachem. Za sprawą reżysera Jerzego Bielunasa, który po dwóch latach powrócił na opolską scenę. W 2006 roku zrealizował tu wysoko cenioną "Księgę Dżungli". Dziś ponownie przygląda się niektórym bliskim tamtej tematyce motywom (jak choćby zwierzęta mówiące ludzkim głosem i człowiek rozumiejący ich mowę) w swoim najnowszym spektaklu "Zwierzęta Doktora Dolittle". ***

Na scenie poza sympatycznym Doktorem Dolittle (Tomasz Szczygielski) pojawia się cała zwierzęca menażeria. Elegancka Papuga Polinezja (Agnieszka Zyskowska-Biskup), zabawna Żaba (Łukasz Bugowski), urocza Świnka Geb Geb (Anna Jarota), poczciwy Pies Jip (Zygmunt Babiak), rezolutna Małpka Czi Czi (Łukasz Schmidt) i przyjacielski Kot (Daria Iwan).

Aktorzy kreujący te role grają w atrakcyjnych, kolorowych zwierzęcych kostiumach. Niebanalnych, choć jednak dużo prostszych i bardziej jednoznacznych niż fantazyjne przebrania wykorzystane w "Księdze Dżungli". Zwierzęta są w tej inscenizacji najważniejszymi postaciami, dlatego aktorzy precyzyjnie wypracowali indywidualne ruchy będące wypadkową zaczerpniętą z obserwacji zwierzęcego i ludzkiego świata.

Tym razem twórcy nie zapomnieli również o lalkarskim akcencie. Jan Dolittle przynosi w pewnym momencie do swojego domu przeziębionego Krokodyla Dyla. Ta prosta lalka przechodzi z rąk do rąk, stąd w różnych scenach jest animowana przez różnych aktorów i to na rozmaite sposoby. Obecność Krokodyla często wykorzystywana do zbudowania zabawnych sytuacji wprowadza do spektaklu sporo ożywczej wrzawy.

Pierwsze sceny rozgrywają się w domu i jednocześnie podupadłym lekarskim gabinecie Doktora Dolittle. Wtedy poznajemy Sarę (Dorota Nowak), siostrę Jana, która choć kocha brata i lubi jego zwierzęta, zamartwia się złą sytuacją finansową ich gospodarstwa. Problem tkwi w tym, że Doktor zamiast leczyć ludzi, udziela bezinteresownej pomocy rozmaitym zwierzakom.

Ostatecznie to one właśnie ratują sytuację. Wpadają na pomysł, by ich najlepszy przyjaciel - Jan Dolittle otworzył klinikę dla zwierząt. Żaden człowiek przecież nie rozumie ich tak dobrze jak on. Urocza czworonożna i ptasia ferajna uczy nawet doktora języka zwierząt. Od tej pory wieść o cudownym weterynarzu roznosi się po całym świecie. Aż do tego stopnia, że małpy z Afryki wzywają Doktora na pomoc.

***

Wyprawa Jana i jego Zwierząt na Czarny Ląd oraz związane z tym perypetie to druga część opolskiego przedstawienia. Bielunas pokazał Afrykę w sposób barwny i żywiołowy. Dużo tu rytmicznych tańców (choreografia Inga Pilchowska), a dźwięki wygrywane na bębnach stanowią główny temat opracowania muzycznego (Tomasz Łuc).

W pierwszej chwili może nieco zaniepokoić budowanie obrazu Afryki w oparciu o najprostsze, stereotypowe skojarzenia związane z tym kontynentem (np. czarny człowiek przeciw białemu, głęboki busz, okrucieństwo i zacofanie, czarnoskórzy biegający w spódniczkach z trawy i z dzidami). Jednak szybko zostaje to zrównoważone dawką humoru i płynącą z przygody Księcia Bumpo (Łukasz Bugowski) nauką. Afrykański Książę chce być białym człowiekiem. Pomocy szuka u Jana. Doktor Dolittle przekonuje go jednak, że nie kolor skóry jest ważny, ale to, jakim się jest człowiekiem i jakie ma się marzenia.

To nie jedyny dydaktyzm, który mogą ze spektaklu przyjąć młodzi widzowie. Całe przedstawienie uwrażliwia bowiem na los zwierząt i przypomina o dbaniu o ich, ale i o własne zdrowie.

Dodatkowo, już tradycyjnie u Bielunasa, interesująca jest scenografia (Elżbieta Terlikowska-Misiak). Nie do końca dopowiedziana, złożona z kilku prostych elementów (dwa niewielkie podesty, liny, zmieniające się kompozycje z niewielkich świecących lampek), przy pomocy których - zgodnie z potrzebą danej sceny - buduje się albo szpitalne łóżko, albo statek, a innym razem więzienną celę, czy fragment afrykańskiej dżungli. Taki zabieg staje się atrakcyjny dla dziecka i daje mu możliwość rozwijania podczas oglądania przedstawienia własnej wyobraźni.

Dorośli z kolei z pewnością nie rozczarują się dawką inteligentnego dowcipu. Warto więc wybrać się na "Zwierzęta Dolittle" nawet bez dziecka, bo to widowisko nie powinno rozczarować ani młodszych, ani starszych widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji