Artykuły

Zalety wędrownego trybu życia

KAMILLA BAAR Jeszcze będąc w szkole średniej, trafiła do studia aktorskiego, prowadzonego przez Dorotę Pomykałę w Katowicach. Tam zrozumiała, że znalazła swoje miejsce. Postanowiła zdawać do Akademii Teatralnej.

Podczas kiedy inni szukają stabilizacji, ona odważnie idzie naprzód. Nie obraża się, kiedy nie dostaje od losu tego, co chce. Nie boi się też przyznać do błędów. Nie ma pretensji, że inni mają od niej lepiej. Fascynują ją ludzie dojrzali. Nie rozumie kultu młodości. Nie zgadza się na skalpel i botoks: "jeżeli żyje się pięknie, pozostaje się pięknym". - Nie zamierzam przestać być młoda, tylko inaczej tę młodość pojmuję - tłumaczy Kamilla Baar. - Jako mądrość i świadomą pasję życia.

Nieustannie dokądś wędrowała

Urodziła się jako zodiakalna Waga w 1979 roku w Człuchowie na Pomorzu. Ma dwóch młodszych braci. Kilkanaście razy się przeprowadzała. Rodzina wędrowała za ojcem, który był zawodowym wojskowym. Kamilla nie miała szans na to, żeby się gdzieś zakorzenić, nawiązać stałe znajomości. Starała się nie okazywać, że te przeprowadzki wiele ją kosztują. - Nigdzie nie czułam tego, że właśnie tu jestem na stałe. Kiedy po raz pierwszy wchodziłam do kolejnej już szkoły i widziałam kolejną nową nauczycielkę, to czułam, że za chwilę moje miejsce zajmie ktoś inny. Zalety wędrownego trybu życia? Polubiła zmiany, podróże. Teraz szybko nawiązuje nowe znajomości, a przeprowadzki to dla niej przyjemność.

Mimo skłonności do pewnej dozy ryzyka, rozważnie podejmuje każdą decyzję, analizuje wszystkie za i przeciw. Optymizmu nauczyła się od mamy, podziwia jej drogę życiową. Skromna nauczycielka w przedszkolu osiągnęła powodzenie życiowe, powoli pnąc się do celu. Dziś ma powody do satysfakcji: prywatne przedszkole, które prowadzi, trzydzieści lat szczęśliwego małżeństwa za sobą, troje dzieci, z których może być naprawdę dumna.

Nikt nie wierzył, że dziewczyna z prowincji, z Tychów, gdzie się wówczas Kamilla wychowywała, może się dostać do elitarnej szkoły teatralnej w stolicy. Jej ukochana nauczycielka, której wiele zawdzięcza, mówiła nawet o niej: aktorka ze spalonego teatru. Ale Kamilla pokazała, że potrafi być silna i niezależna.

Aktorstwo ciągnęło ja od zawsze

Debiut? Niefortunny. Nie popisała się podczas przedstawienia z okazji jubileuszu szkoły. Grała antenata Stanisława Augusta. Przyjaciółce zaś przypadła rola uczennicy, której ona jako ten antenat ożywający z portretu, tłumaczyła zawiłości polityczne epoki. W pewnym momencie, niespodziewanie dostała ataku śmiechu, w wyniku czego spadła jej z głowy peruka. Pomyślała: nigdy więcej!

Na szczęście nie dotrzymała słowa. Jeszcze będąc w szkole średniej, trafiła do studia aktorskiego, prowadzonego przez Dorotę Pomykałę w Katowicach. Tam zrozumiała, że znalazła swoje miejsce. Postanowiła zdawać do Akademii Teatralnej.

Na egzamin wstępny przygotowała aż trzydzieści tekstów, w tym monolog Hamleta. - Wiedziałam, że się dostanę. Kiedy wyjeżdżałam na egzamin, okazało się, że muszę wrócić po świadectwo maturalne. Zawracanie przynosi ponoć pecha, a ja pomyślałam, że mnie przyniesie szczęście. Mało tego, prawie zupełnie straciłam głos, bo tydzień wcześniej pojechałam ze znajomymi w góry. Finałem była czterdziestostopniowa gorączka i zapalenie krtani. Z głosem kobiety po przejściach przeszłam do drugiego etapu egzaminu.

Prywatnie? Szczęśliwa mężatka. Jak się poznali? Czerwiec, pierwszy raz jest w Warszawie. Upał. W butach na obcasach biegnie do autobusu. Wsiada. Jedzie na pierwszy etap egzaminu do szkoły teatralnej. Nagle czuje, że ktoś się jej przygląda. Warszawa, to na pewno złodziej - myśli. Wysiadł na "jej" przystanku. Przyspieszyła więc kroku. Uciekła do szkoły. Egzaminy trwały ponad tydzień. Na koniec szczęśliwa odnalazła się na liście przyjętych. Okazało się, że obok niej ów "złodziej" - Wojciech Solarz - też szukał swojego nazwiska na liście. Byli na tym samym roku studiów.

Co wieczór odwiedzał ja w Dziekance

Zamieszkała w Dziekance, stołecznym akademiku uczelni artystycznych. Brakowało jej domu. Szukała bezpieczeństwa, bliskości. Znalazła je przy Wojtku. Przyjaźń przerodziła się w miłość. On co wieczór, by odwiedzić ją w akademickim pokoju, przechodził przez ogrodzenie. A ona zostawiała uchylone drzwi.

Koledzy mówili o nich, że są jak Greta Garbo i Charlie Chaplin, bo prócz miłości łączą ich różnice. On lubi grać w komediach, ona woli dramaty. On lubi czerwone wino, ona białe. On pije kawę wieczorem, ona rano.

Od kilku lat występują w razem w Teatrze Narodowym w Warszawie. I to tam można obojga podziwiać najczęściej, bo w filmach pokazują się rzadko. Choć jak już się pojawią, zbierają świetne recenzje, tak jak ostatnio Wojtek, który po roli Mariana w filmie "U Pana Boga za miedzą" nazywany jest coraz częściej nadzieją polskiego kina.

W pracy z sobą nie rywalizują

Ślub wzięli 8 października 2005 roku. Prywatność miesza się z zawodem. Godzinami rozmawiają na temat aktorstwa i rozwiązują razem zawodowe dylematy, ale grają razem niechętnie. - Każdy pracuje na swój rachunek - mówi Wojtek. - Nie lubię rywalizacji. Zawód, który wybraliśmy, zmusza do zmagania się przede wszystkim z sobą samym, a nie z partnerem. j

Chciałaby mieć udane życie i pracę

Mówi o sobie: jestem małą dziewczynką i dorosłą kobietą w jednym. Ale tak naprawdę jest we mnie wiele kobiet. Ma przekorny charakter.

Od dziecka marzyła o aktorstwie. A teraz traktuje je jako drogę i klucz do poznania życia i samej siebie.

Mimo że jest dopiero u początku kariery zawodowej, ma już na swoim koncie sporo ról. A przełomowy był dla niej rok 2004, kiedy to zwróciła na siebie uwagę dwiema rolami. Pierwszą była Ofelia w "Hamlecie" dla Teatru Telewizji, a drugą - Magda, studentka ASP w filmie Juliusza Machulskiego "Vinci". (Jej debiut kinowy). Później zagrała jeszcze kilka mniejszych ról filmowych.

Po sukcesie, jaki przyniósł ten film, wybrała się w podróż do Toskanii, by zwiedzić miejscowość Vinci, w której przyszedł na świat słynny Leonardo. Przeznaczyła na ten cel część honorarium, za resztę kupiła samochód.

Jeszcze niedawno nie wyobrażała sobie siebie w roli matki. Dziś myśli, że dziecko to jedyny sens życia kobiety i najważniejszy sens związku z drugim człowiekiem. Macierzyństwa jeszcze nie planuje, ale na nie czeka. Jej zdaniem, to jedna z piękniejszych rzeczy, jaka może się w życiu zdarzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji