Artykuły

Krakowskich aktorów nie stać na prywatne teatry

Na kulturalnej mapie Warszawy niczym grzyby po deszczu wyrastają prywatne sceny. Tymczasem w Krakowie teatrów prywatnych brak. Jedną alternatywą jest Teatr Scena STU prowadzony od wielu lat przez Krzysztofa Jasińskiego, który działa na zasadzie impresariatu. Ale i on skwapliwie korzysta z pomocy miasta. A przecież w Krakowie nie brak znanych aktorów, którzy mogliby uruchomić własną scenę. Nikt jednak się jakoś nie kwapi - pisze Joanna Weryńska w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Na kulturalnej mapie Warszawy niczym grzyby po deszczu wyrastają prywatne sceny. Zakładają je tak popularni aktorzy jak Michał Żebrowski czy Emilian Kamiński. Poszli oni w ślady Krystyny Jandy, która niemal własnoręcznie wybudowała Teatr Polonia. Uruchomienie sceny kosztowało ją ponad 3,5 mln zł. Gwiazda w większości wyłożyła je z własnej kieszeni.

Tymczasem w Krakowie teatrów prywatnych brak. Jedną alternatywą jest Teatr Scena STU prowadzony od wielu lat przez Krzysztofa Jasińskiego, który działa na zasadzie impresariatu. Ale i on skwapliwie korzysta z pomocy miasta. A przecież w Krakowie nie brak znanych aktorów, którzy mogliby uruchomić własną scenę. Nikt jednak się jakoś nie kwapi.

- Jestem tak zajęta w moim teatrze, że nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby założyć własny. Wcale nad tym nie boleję, zawsze czułam się szczęśliwą aktorką grając w teatrze instytucjonalnym. A jak chciałam realizować swoje marzenia, szłam do Krzyśka Jasińskiego - mówi Anna Dymna . - Nie wiem, czy w Krakowie wystarczyłoby publiczności dla prywatnych scen. Kraków przecież i tak ma sporo teatrów. Prywatne sceny, żeby przyciągnąć widza, bazują zwykle na sztukach lekkich i przyjemnych. Tę potrzebę rozrywki pod Wawelem wypełnia wiele spektakli granych na małej scenie Bagateli, Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego czy w Teatrze STU - twierdzi Jerzy Fedorowicz.

- Oczywiście próbować można, ale zawsze trzeba brać pod uwagę ryzyko plajty. W Warszawie jest więcej aktorów znanych widzom z pierwszych stron gazet, a poza tym większe jest samo miasto. Dlatego szansa na utrzymanie się tam prywatnej sceny jest też większa. W Krakowie byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby ktoś posiadał własną kamienicę, w której można by było uruchomić scenę z widownią na minimum 250 miejsc. Ja takiej nie posiadam, więc o własnym teatrze nie myślę. Zresztą na zabawę w teatr trzeba mieć dużo pieniędzy, albo bogatą rodzinę, tak jak Janda - dodaje aktor i poseł.

O własnym teatrze marzyła za to przed laty Anna Polony. - Kiedyś chciałam założyć własną scenę. Taką, na której wystawiałabym po bożemu sztuki klasyczne. Teatr, w którego repertuarze znaleźć by mógł coś dla siebie zwłaszcza starszy widz. Nie potrafiłam jednak zdobyć pieniędzy na ten cel. Może gdyby żył mój mąż, coś takiego udałoby się wspólnie stworzyć. Nie wiem. W każdym razie, nie jestem bogatą wdową jak Krysia Janda, która z tego co mi wiadomo, większość pieniędzy na założenie swojej "Polonii" dostała od męża. Poza tym teraz jestem już za stara - mówi Polony, która bardzo chciałaby, żeby pod Wawelem ktoś założył teatr muzyczny. - Marzy mi się miejsce, gdzie podstawą repertuaru byłyby musicale, wodewile i śpiewogry. Społeczeństwo trzeba umuzykalniać.

Jakiś czas temu teatr muzyczny miał założyć w Krakowie Janusz Szydłowski. Teatr variete, wedle jego koncepcji, miał mieścić się w dawnym kinie Związkowiec i dostarczać krakowskiej publiczności szlachetnej rozrywki. Nie dostarcza, bo jeszcze nie został uruchomiony. Zabrakło funduszy. Szydłowski próbował je zdobyć z budżetu miasta. Jak dotąd mu się to nie udało. Miasto wcale nie jest jednak chętne, żeby finansować tego typu przedsięwzięcia.

- Taka inwestycja jest prywatną inicjatywą jej właściciela, który sam powinien pozyskać fundusze na jej uruchomienie i późniejszą działalność - podkreśla Filip Berkowicz, pełnomocnik ds. kultury prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Mimo to Berkowicz jest przekonany, że prywatne teatry powinny w Krakowie powstawać. Nie wie jednak, jaki powinny mieć charakter.

- Żeby to stwierdzić, trzeba przeprowadzić analizę rynku. O ile mi wiadomo, jak na razie nikt w Krakowie jeszcze czegoś takiego nie robił - dodaje pełnomocnik.

Tak czy inaczej, wniosek z tego płynie jeden. Kraków nie ma i nie będzie miał teatrów prywatnych, bo krakowscy aktorzy są po prostu na ich zakładanie za biedni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji