Artykuły

Drażnił mnie ten filozofek

- Do końca nie wiedziałem, o co chodzi reżyserowi. Dejmek to z wściekłością to znów bardzo spokojnie próbował mi tłumaczyć jedno, a ja robiłem swoje. Dzieliło nas życiowe doświadczenie. Rolę Hamleta zbudowałem na tym, co się działo ze mną po jego śmierci - mówi OSKAR HAMERSKI, odtwórca tytułowej roli w spektaklu Teatru Nowego w Łodzi.

Rozmowa z Oskarem Hamerskim [na zdjęciu], aktorem grającym Hamleta.

Krzysztof Kowalewicz: Rozmawiamy przed przedstawieniem. Śnił się Panu "Hamlet"?

Oskar Hamerski: Nie. Miałem spokojną noc, zupełnie nieporównywalną z tymi przed premierą. To był moment przeróżnych napięć i niewiarygodnie intensywnej pracy. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem aż takiego nagromadzenia przeżyć. Czułem, jak wykańczam się emocjonalnie i pewnie dlatego nigdy w życiu nie zapomnę tej premiery. Po śmierci Dejmka pojawił się problem, czy kończyć spektakl. Byłem przeciwko. Przygotowywanie premiery uznałem za kłamstwo, że pokazujemy coś, pod czym Dejmek ostatecznie się nie podpisał. Naszą nieudolnością mogliśmy rzucić cień na jego teatralny dorobek. Spektakl nie miał piątego aktu, a sceny były tylko zarysowane. Do premiery pozostał jeszcze miesiąc, a przecież dopiero w tym ostatnim okresie przedstawienie zaczyna się kształtować. W końcu "Hamleta" zdecydowano się dokończyć. Wydaje mi się, że bardziej z powodów emocjonalno-rozliczeniowych niż artystycznych.

A co Pana skłoniło do dalszej pracy nad rolą?

- Względy głęboko osobiste, nie związane ze sztuką. Nie chciałbym więcej o tym mówić.

Pamięta Pan dzień, kiedy w teatralnej gablocie zawisła obsada "Hamleta"?

- Oczywiście. Były różne spekulacje, kto kogo zagra. Nie ukrywam, że spodziewałem się roli Hamleta. Zastanawiałem się tylko, czy chcę go zagrać. Wstyd przyznać, ale wcześniej traktowałem Hamleta jako mało interesującą postać. Drażnił mnie ten filozofek, który sam się ze sobą gryzie, wygłasza wzniosłe kwestie, zamiast działać konkretnie i zdecydowanie.

Wskazówki Dejmka wystarczyły Panu do zbudowania roli?

- Do końca nie wiedziałem, o co chodzi reżyserowi. Dejmek to z wściekłością to znów bardzo spokojnie próbował mi tłumaczyć jedno, a ja robiłem swoje. Dzieliło nas życiowe doświadczenie. Przecież Dejmek był u kresu, a ja dopiero na początku drogi. On twardo trzymał się ideałów, starał się żyć po bohatersku i miał bardzo wysokie wymagania wobec siebie. Inaczej patrzył na życie niż młody człowiek, taki jak ja, który cieszy się wolnością, nie ma dla niego autorytetów. Nie wiem, czy kiedykolwiek chciałbym być aż tak mądry jak on, bo musiałbym przeżyć podobne piekło. Takie cierpienie buduje w człowieku głębię myśli i szlachetność charakteru, którą Dejmek niewątpliwie miał. Szanowałem go, ale zrozumiałem dopiero, gdy odszedł. Rolę Hamleta zbudowałem na tym, co się działo ze mną po jego śmierci. Wtedy zacząłem zauważać swoje podobieństwa do postaci. Z każdym kolejnym dniem prób coraz lepiej rozumiałem, gdzie Dejmek chciał mnie zaprowadzić.

Zapewne po premierze zastanawiał się Pan, czy takiego Hamleta Dejmek dopuściłby do grania?

- Wierzę, że nie byłby na mnie wściekły, raczej wyrozumiały patrząc na to wszystko, co towarzyszyło przygotowaniom.

Jak Pan będzie traktował trzy najbliższe spektakle?

- Jak kolejne przedstawienia do zagrania. To spotkanie z publicznością i kolegami równie ważne, jak każde inne. O efektach można mówić dopiero po, ale czuję, że te spektakle nie będą już tak mocno przeniknięte tragedią po odejściu Dejmka i tym wszystkim, co w Teatrze Nowym zdarzyło się później. Po tej przerwie nabrałem dystansu. Tuż po premierze moje kreowanie postaci było opętane trudną atmosferą w teatrze. Teraz bardziej skupiam się na samym tekście. "Hamlet" to wciąż bardzo ważny temat.

Trudno idzie przypominanie sobie roli?

- Wyleciały z pamięci pojedyncze słowa i trzeba sobie było powtórzyć tekst. Natomiast emocje pozostały. To bardzo wyrazista mapa, dzięki której w miarę swobodnie się poruszam.

Dlaczego odszedł Pan z Nowego?

- Kilku moim bliskich znajomych aktorów postanowiło sprawdzić się w Warszawie. Ja zostałem, ale wiedziałem, że "Hamlet" jest moją ostatnią rolą w Nowym. Ostatecznie o odejściu zdecydowałem po śmierci Dejmka. Za wiele się stało w tym teatrze i już nie chciałem w nim być. Później całe zamieszanie wokół dyrekcji stało się sprawą polityczną. Dobrze, że odszedłem.

Co Pan poczuł wchodząc wczoraj do teatru?

- Wzruszyłem się. Mury tego teatru zostały nasączone moją energią, radością, pomysłami. Rozglądam się po kątach i wszystko sobie przypominam. Pracowałem tutaj w fantastycznych warunkach, z bardzo dobrym zespołem i świetnymi reżyserami. Nigdy tego nie zapomnę.

"Hamlet" będzie grany na Dużej Sali Teatru Nowego w sobotę i niedzielę [13 i 14 listopada] o godz. 18.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji