Artykuły

To będzie Blitzkrieg

- W naszym "Witaj/Żegnaj" poznamy kilkuset bohaterów. Kiedy w przeciągu kilku minut aktor wciela się w kilka różnych ról, ocieramy się prawie o schizofrenię. Nie mogliśmy robić tego jak tradycyjną sztukę, wgłębiając się w postaci, w świat przedstawiony, w monologi wewnętrzne rodem z Czechowa - reżyser Jan Klata opowiada o swej najnowszej sztuce inaugurującej Festiwal Prapremier w Bydgoszczy.

Publiczność zobaczy na scenie jedno przedstawienie, a drugie odbywać się będzie w tym czasie w kulisach - mówił Jan Klata. - Tam dzieje się istny film katastroficzny! W pogotowiu jest cały zespół techniczny. Podczas 12-godzinnych prób cichaczem wcinali banany, batony i napoje energetyzujące, wzorcowo czuwając nad sytuacją

Długo szukałem sztuki, którą chciałbym wystawić. Nie chciałem przepracowywać tekstów już dobrze znanych, zależało mi na czymś świeżym i nowym. Po sukcesie "Transferu!" dostałem wiele propozycji, by w podobny sposób opowiadać o innych problemach i innych uciemiężonych. Można byłoby pójść tym tropem, stawiać na scenie świadków historii i pozwalać im opowiadać o życiu, ale nie chciałem już robić nic transferopodobnego. Kiedy trafiłem na tekst amerykańskiej dramatopisarki Suzan Lori-Parks, wiedziałem, że to właśnie go wezmę na warsztat. "365 sztuk/365 dni" okazało się być tym, czego poszukiwałem. Od początku wiedziałem, że wystawienie tego było projektem bardzo ryzykownym. Nie było jeszcze w historii teatru tak precedensowego przypadku. To niezwykle egzotyczne, odświeżające pracę doświadczenie.

Ze sztuk przygotowanych na każdy dzień roku wybraliśmy kilka, kilkanaście. Ile? Sam nie mogę się doliczyć! Dopiero na próbie generalnej zdecydujemy, ile ostatecznie pozostawimy. Zaczęliśmy pracę na tym wiedząc, że z części nich będziemy musieli zrezygnować. I to wcale nie dlatego, że są słabsze, krótsze, źle przygotowane! Po prostu nie pasowały do formuły, którą wybraliśmy. Do wielu swoich postaci aktorzy zdążyli się już przyzwyczaić, o wiele walczyli ze łzami w oczach. Ale to znalezienie formy, sposobu na przeskakiwanie z jednej roli w drugą było dla nas najważniejsze. Na scenie znajdzie się 11 aktorów. Każdy z nich odgrywa kilkadziesiąt postaci. W rezultacie w naszym "Witaj/Żegnaj" poznamy kilkuset bohaterów. Kiedy w przeciągu kilku minut aktor wciela się w kilka różnych ról, ocieramy się prawie o schizofrenię. Nie mogliśmy robić tego jak tradycyjną sztukę, wgłębiając się w postaci, w świat przedstawiony, w monologi wewnętrzne rodem z Czechowa. Takie działanie nie wyszłoby nam na dobre.

A czy widz przy tylu przeskakujących rolach zdąży przywiązać się do postaci? To zależy, jak szybko się przywiązuje (śmiech). Przywiązywanie się do bohaterów zmieniło się od czasu, gdy wynaleziono pilota do telewizora. Nie potrzebujemy wgłębiać się w postać. Jeden pstryk i poznajemy już inną, której losy śledzimy przyklejeni do ekranu. Tak oglądamy świat. Podobnie będzie na scenie - znajdzie się przecież na niej nasze życie. Ta sztuka ma być naszym specyficznym zwierciadłem, w którym odbija się świat. Ale jest ono nieźle strzaskane. Próbujemy ten świat złożyć z fragmentów. Ten spektakl z zasady jest fragmentaryczny, porwany, przypomina trochę oderwane od siebie historyjki, jak z rysunków Marka Raczkowskiego. Nie ma tam powtarzających się postaci. Przewija się tu jedynie wojna, ale też nie jakaś konkretna. To obraz wojny od czasów prehistorycznych aż po te, które nadejdą.

Ale widz nie musi się martwić! Bez problemu odnajdzie się w tym pozornym bałaganie. Dzisiaj teatr musi być alternatywą dla konkurencyjnego kina, telewizji i koncertów. Nie chodzi jednak o to, by dogodzić publiczności. Mówienie "Ja! ja! ja! Twórca! Chodźcie i patrzcie na wykwity, ektoplazmy mojej wyobraźni!" też jest złe. Przygotowując sztukę, myślę o publiczności. Przygotowaliśmy więc coś dla widza nie tylko gotowego na hardcorowe przedsięwzięcie. Będzie tu sporo zabawy w odnajdywaniu nawiązań, zabawa z konwencjami i kulturowymi kliszami. Ciekaw jestem, czy uda się je dostrzec - trochę z teatru greckiego, trochę z Szekspira. Jedno jest pewne: będzie wielkie bum, to będzie Blitzkrieg! Aktorzy będą niczym kamikadze w każdym swoim wyjściu - wykonają piękny, niezapomniany lot. A publiczność? Na pewno się nie znudzi. Będzie się dobrze bawiła. Wystarczy, że zje coś wcześniej i zrobi siusiu. Sami jeszcze nie wiemy, ile sztuka potrwa - może 45 sekund, może 16 godzin (śmiech).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji