Artykuły

Windowisko częstuje gorzką czekoladą

- Pracuję w teatrze, jestem teatrologiem z wykształcenia, zaczynam właśnie studia doktoranckie w Instytucie Sztuki. W tym sensie nie jestem więc samoukiem, bo z materią teatru miałem do czynienia i w teorii, i w praktyce w pewnym sensie. W każdym razie do żadnej szkoły dramaturgów nie przynależałem - mówi Radosław Paczocha, autor "Zapachu czekolady", zwycięskiej sztuki w konkursie dramaturgicznym Festiwalu Sztuk Autorskich Windowisko w Gdańsku.

W Teatrze Miniatura w czwartek, 16 października, rozpoczyna się gdański Festiwal Sztuk Autorskich Windowisko, który obchodzi w tym roku podwójny jubileusz. To już dziesiąta edycja festiwalu, a w jego ramach - piąta edycja "Konkursu na dramat".

Magdalena Hajdysz: O czym jest "Zapach czekolady"?

Radosław Paczocha: To opowieść o rodzinie, która zmaga się z sytuacją, której nikt nie jest w stanie emocjonalnie ani wolicjonalnie udźwignąć. Jest w niej niepełnosprawny emocjonalnie chłopiec, nie mogący przystosować się do życia w społeczeństwie. Matka od dziesięciu lat jest na emigracji. Wyjechała za granicę, aby pomóc utrzymać rodzinę. Chłopiec został sam z siostrami (które zajmują się nim kosztem własnego życia) i ojcem, unikającym odpowiedzialności. W pewnym momencie u chłopca zaczyna się budzić seksualność, dorasta. W sztuce to moment przesilenia. Chciałem pokazać rozpad rodziny, w której każdy ma jakieś alibi. Mama pracuje, siostra się uczy, ojciec ciągnie dwie zmiany naraz. Tyle jest zaniechań w tej rodzinie, zaniedbanych sytuacji, że nikt nie jest w stanie stawić temu czoła. Chciałem zmierzyć się z wizerunkiem rodziny, takim uładzonym, cieplarnianym. Pokazać sytuację, z którą miałaby problem nawet, że tak powiem, rodzina intelektualistów z tradycjami.

Skąd wziął się tytuł pana dramatu?

Chłopiec ma słabość do słodyczy. Mama łatała emocjonalną dziurę pomiędzy sobą a nim tym, że przywoziła mu bardzo dużo słodyczy. On wariuje na punkcie czekolady, dzięki niej otrzymywał natychmiastową przyjemność i zapominał, że czegoś mu brak. Jednak to raczej gorzka czekolada, tak jak gorzki i ironiczny jest tytuł.

Czy to pana literacki debiut?

Kiedyś jakieś moje opowiadanie było drukowane w piśmie, którego żywot był dość efemeryczny. Owszem, piszę, ale "Zapach czekolady" jest tekstem, który mogę uznać za swój debiut. Wcześniej nie do końca byłem zadowolony z tego, co pisałem z myślą o teatrze. Ta sztuka powstała rok temu, a rodziła się dość długo, pisałem ją pół roku. Do tej pory zastanawiam się nad niektórymi fragmentami i jestem ciekaw odczytania dramatu przez aktorów. Przekonam się, co z tego, co napisałem, dociera do aktorów i słuchaczy.

Czego dotyczyły finałowe poprawki w tekście dramatu?

Czechow powiedział, że sztuka pisania to sztuka skracania. I na tym głównie polegały zmiany. Tak, jak mówiłem, wciąż zastanawiam się na przykład, czy zostawić pewne wątki tekstu. Pracowałem głównie nad tym, żeby tekst dramatu był bardziej skondensowany, aby wydobyć to, co jest rdzeniem zawartego w nim problemu. A jest nim według mnie to, że każdą próbę wyjścia z tej sytuacji członkowie rodziny będą musieli skonfrontować jeszcze ze światem zewnętrznym. Nawet jeżeli przeprowadzą swoją prywatną teodyceę, to i tak może ona nie wystarczyć w momencie wejścia z tym problemem w świat. Przyznam, że naturalizm niektórych scen trochę mnie uwierał, dlatego starałem się "odciążać" go lekkością języka i niejednoznacznością pewnych scen. Nie chciałem, żeby było aż tak dosłownie i realistycznie. Chciałbym uniknąć jednoznacznego stawiania tezy, dawania gotowej odpowiedzi.

Czy jest pan samoukiem?

Pracuję w teatrze, jestem teatrologiem z wykształcenia, zaczynam właśnie studia doktoranckie w Instytucie Sztuki. W tym sensie nie jestem więc samoukiem, bo z materią teatru miałem do czynienia i w teorii, i w praktyce w pewnym sensie. W każdym razie do żadnej szkoły dramaturgów nie przynależałem.

Może nie będzie to potrzebne, skoro jurorzy wyrazili się o "Zapachu czekolady", że jest to dramat gotowy do wystawienia na scenie.

Doświadczenie w pracy w teatrze pokazało mi, że różnie to bywa. Staram się jeszcze za bardzo nie cieszyć, choć są reżyserzy, którzy wyrażają zainteresowanie tym dramatem. Wiadomo, że potrzeba tu jeszcze jednego partnera - teatru. Trudno mi o tym mówić, to jest melodia przyszłości. Wygrana na festiwalu jest dla mnie dużym wyróżnieniem i bardzo pomogła sztuce, ale teraz musi się ona zacząć bronić sama.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji