Artykuły

Warszawa. Jubilat Jerzy Timoszewicz

W świecie, w którym każdego dnia byle kto, znany z tego, że jest znany, zostaje celebrytą, Jerzy Timoszewicz z dala od zgiełku i bez rozgłosu pilnuje busoli. Z okazji jego 75. urodzin przyjaciele i uczniowie przygotowali na dzisiejszy wieczór skromny obchód połączony z hołdem.

Na podwórku przy ulicy Długiej znaleziono "Anonimową pieśń dziadowską o Jerzym T.", która zagadkowego bohatera opiewa tymi słowy: "wszystko wie, wszystkich zna, / a ploteczki - miłość ma. / Jęzor ostry, dowcip skrzy się, / czasem aż boimy się". Co to za pieśń i kim, na Boga, jest Jerzy T.?

Okolica, z której pochodzi znalezisko, nie jest przypadkowa. To zapewne podwórko, przy którym przez wiele lat mieściła się redakcja "Pamiętnika Teatralnego", później przeniesiona opodal do głównego gmachu Instytutu Sztuki PAN. Od 1957 do 1992 roku redaktorem tego znakomitego kwartalnika, kierowanego przez profesorów Bohdana Korzeniewskiego i Zbigniewa Raszewskiego, był niepospolity człowiek, o którym pieśń powiada: "Oj dała Ci Bozia dała / postać misiowego ciała". Pełnił w redakcji funkcję szarej eminencji. Potężny wpływ wywiera i dzisiaj, na przykład gdy grzmi tubalnym głosem na swoich dawnych studentów i przywraca ich do moralnego pionu. Musztra przeważnie odbywa się przez telefon, niekiedy w listach. Czasem pojawia się mrożące krew w żyłach zaproszenie na przechadzkę w Łazienkach. Gromowładny nie oszczędza nawet przyjaciół. Jeden z najbliższych, Jerzy Koenig, póki żył, drżał ze strachu jak sztubak: "Boję się zadzwonić do Timoszewicza, bo na mnie nakrzyczy ".

A więc wydało się: doktor Jerzy Timoszewicz. Jubilat. Skończył 75 lat, w co trudno uwierzyć ("Ani łysy, ani siwy, /ciągle młody, nie sędziwy"). Warszawiak z dziada pradziada, absolwent polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego (1956), gdzie był ulubionym studentem Jana Kotta oraz ulubionym kolegą Andrzeja Dobosza.

Historyk teatru, który za przedmiot badań obrał dzieło Leona Schillera i stał się największym autorytetem w tej dziedzinie.

Redaktor - 35 lat w "Pamiętniku Teatralnym"; jego styl redagowania miałem możność obserwować jako stażysta - polegał na wygłaszaniu peror, snuciu wspomnień, opowiadaniu anegdot i dykteryjek oraz porażaniu erudycją gości, którzy przewijali się przez półtora redakcyjnego pokoju, jakby to była jakaś przedwojenna kawiarnia literacka.

Edytor - sam nie wiem, czy dziełem życia doktora T. jest wielotomowe wydanie pism zebranych Leona Schillera, czy edycje esejów i listów Jerzego Stempowskiego-Hostowca, którego twórczość i osoba pochłania Timoszewicza bez reszty; ma w tej materii tak doskonałe rozeznanie, że Halina Kenarowa, przygotowując korespondencję Bolesława Micińskiego z Hostowcem, kierowała do doktora T. pytania o Stempowskiego w rodzaju: "Jak się nazywał biały kot p. Jerzego?".

Jeden z ojców założycieli wydziału wiedzy o teatrze, obok Koeniga, Raszewskiego i Łomnickiego. Zajęcia prowadził co prawda krótko, w latach 1975-79, ale piętnem swojej osobowości naznaczył studentów na całe życie. Niby uczył nas odróżniania starego Korbuta od nowego, czyli umiejętności korzystania ze słowników, bibliografii i źródeł, ale przy okazji smakowicie się rozgawędzał. Tumaniąc i strasząc, rozsiewał bakcyle czytelniczych fascynacji, o których w tamtym czasie nikomu się nie śniło. Zaraził mnie Bobkowskim, pożyczył mi nawet swój egzemplarz "Szkiców piórkiem" w pierwszym paryskim wydaniu Giedroycia. Cel stawiał sobie skromny: podnieść nas do poziomu przedwojennej matury.

Autor recenzji teatralnych i książkowych, esejów a także not, gloss, przyczynków i przypisów, którym to nieefektownym formom piśmiennictwa potrafi nadać walor wyrafinowanej sztuki.

Mistyfikator. Wiedzą o tym redaktorzy czasopism, którzy nękani są podejrzanie erudycyjną korespondencją od czytelniczki podpisanej Mariola Mikuła. Znany również jako dr Acheronta Movebo i Koriolan Gottavebi.

A nadto: najświatlejszy z konserwatystów, najpracowitszy z sybarytów, najzłośliwszy spośród ludzi serdecznych i najserdeczniejszy wśród złośliwców. Słusznie więc chwali go pieśń: "W głębi serca Timek nie jest ludożerca / I poradzi i pomoże / i pogada w każdej porze. / Bądź też pewien bez bojaźni / Wierności jego w przyjaźni".

W świecie, w którym każdego dnia byle kto, znany z tego, że jest znany, zostaje celebrytą, Jerzy Timoszewicz z dala od zgiełku i bez rozgłosu pilnuje busoli. Z okazji jego 75. urodzin przyjaciele i uczniowie przygotowali na dzisiejszy wieczór skromny obchód połączony z hołdem. Nic więcej nie mogę zdradzić. Przygotowania trwały w największej konspiracji, żeby nie narazić się na jowiszowy gniew jubilata. Ale i tak nam się dostanie.

Kochany, Drogi Panie Jerzy - ad multos annos!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji