Artykuły

Co pod wodą, co na wodzie..

W krakowskiej PWST, już pod berłem nowej rektor Ewy Kutryś-Salawy, premiera dyplomowego spektaklu IV roku wydziału aktorskiego na podstawie dramatu Gerta Jonke "Zatopiona katedra". Reżyserowała Anna Augustynowicz, dyrektor Teatru Współczesnego w Szczecinie, co jest o tyle posunięciem znaczącym, że grają - statystują w tym spektaklu aktorzytego teatru, który w ostatnich sezonach zyskał popularność udanymi inscenizacjami klasyki - pisze Wojciech Markiewicz w Temi.

Tarnowska publiczność zapewne pamięta "Śluby panieńskie" Fredry, które Augustynowicz przed trzema laty prezentowała na Talii. Przypomnę, że w tym przedstawieniu, zamiast tradycyjnego fredrowskiego dworku, mieliśmy metalowe sześciany bez ścian, a z Fredry pozostał tylko wiersz i "magnetyzm serca".

A co w "Zatopionej katedrze" i dlaczego zatopionej? Marionetkowe, jednostajne ruchy i monotonny sposób mówienia aktorów mają nam uzmysłowić, że znajdujemy się już w innym świecie, w głębokim zanurzeniu, które jest skutkiem globalnego ocieplenia. To, że Ziemia zaczęła tonąć, wiedzieliśmy od dawna, niekoniecznie mając do czynienia z topnieniem lodowców. Mówiąc przewrotnie, toniemy wszyscy. Na naszych oczach dokonuje się kolejny "cud" pomieszania języków i wartości, a teatr, zamiast przeciwdziałać, bardzo się do tego przykłada.

Nie wystarczy bowiem "podwodny reportaż", który pokazuje pływające trupy. Mamy sporo takich zdjęć w "Super Ekspresie" i super- telewizjach. Po raz kolejny uzmysławiam sobie i Państwu potrzebę powrotu do źródeł myśli, biblijnych początków, także i źródeł języka.

Jeżeli w ogóle potrafimy go usłyszeć ze sceny, o czym ostatnio mówi się w Tarnowie głośno, to pozostaje jeszcze olbrzymi obszar myśli. Jeśli powiem, że chodzi mi o takie "podróże" z Hellerem, wszystko będzie jasne. Bezmyślność świata jest uciążliwa.

I oto, na przekór zatopionym światom, cud! Jak informuje TEMI z 8 października, na powierzchni wód w tarnowskim Wyższym Seminarium Duchownym pojawia się "wielofunkcyjna aula" (teatr, kino, sala konferencyjna...) o powierzchni 1600 m. kw., profesjonalnie wyposażona i klimatyzowana. Jej budowa trwała 10 lat! Podobnie jak uniwersyteckiej w Krakowie, którą główny budowniczy, rektor Franciszek Ziejka z podtarnowskiego Radłowa, nazywał zawsze "audytorium maximum". I tak pozostało, choć rektor dziś ma inne zapomniane budowle na uwadze, przewodząc Komitetowi Odnowy Zabytków Krakowa.

Przypominają się historie francuskich katedr, których zjawiskowością i symboliką zachwycał się młody Wyspiański. "Teatr w nich widział ogromny", ponieważ dla artysty teatru taka przestrzeń jest jak białe płótno dla malarza. Nowe otwarcie, bo jak podpowiada mi wyobraźnia, to, co było-jest pod powierzchnią spokojnego już oceanu, na powierzchni tylko jakieś kawałki desek i dryfująca beczka... Aula - piękne słowo, które dla tych, co znają zapomniany język, oznacza starochrześcijański budynek przeznaczony na dysputy religijne, zaś w łacińskiej etymologii mówi się o "królewskości", "dworskości" czy wreszcie, a może przede wszystkim, o "godności".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji