Artykuły

O marzeniach innym razem

- Często jesteśmy obsadzani zgodnie z tym, jak nas postrzegają ludzie. Łączą naszą fizjonomię, wygląd, odruchy. Podczas gdy my czujemy potencjalną chęć, możliwości, żeby pokazać się również z drugiej strony - mówi SŁAWOMIR ORZECHOWSKI, aktor Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Ciepły, przyjacielski, skromny... Jaki naprawdę jest Sławomir Orzechowski [na zdjęciu]? Rzadko mówi o prywatności. Całym jego światem jest 16-letni syn Tomek i praca, którą traktuje niezwykle serio.

Jak to robisz, że mimo wielu sukcesów nadal jesteś sobą?

- Wykonuję drapieżny i wampiryczny zawód, który wysysa z nas wszystkie soki. Muszę kumulować w sobie energię, doświadczenia i barwy, które potem mogę wykorzystać na scenie, w filmie. Nie dopuszczam jednak, żeby ślady ról, które zagrałem, zostawały we mnie na dłużej. Nie zawsze się to udaje, ale takie są koszty wykonywania tego zawodu. Na scenie, w radio, w filmie żyję w fikcyjnej rzeczywistości, ale nie zapominam, że istnieje prawdziwe życie i warto do niego wracać. Dlatego prywatnie staram się być sobą, nie kreuję się na kogokolwiek. Robię zakupy, chodzę na wywiadówki, jeżdżę na przykład normalnym samochodem, a nie najnowszymi cudami motoryzacji.

Niejeden pozazdrościłby Ci takiej marki.

- No, nie żartuj! To dość pospolita marka. Najważniejsze, że jest bezawaryjny, wygodny i łączą się z nim miłe wspomnienia.

Ubierasz się też normalnie, czy przywiązujesz do tego szczególną wagę?

- Staram się wyglądać normalnie, ubierać wygodnie i bez specjalnego napięcia na określony kierunek. Zakupy robię, gdzie się da. Buty kupuję we Włoszech, bo raz, że większy wybór, dwa, że są znacznie tańsze. Garnitur i smoking wprawdzie nabyłem w Polsce, ale pierwszy pochodzi z Wiednia, drugi wyprodukowano w Londynie. Tak mi się trafiło. Natomiast marynarki kupuję wszędzie, nawet w supermarkecie na ogólnej hali. Pod warunkiem, że oczywiście mają w sobie coś, co mnie interesuje. Żałuję, że nasze sklepy nie umieją sprowadzać ładnych rzeczy, dostępnych za granicą.

Jak aktor z Twoim dorobkiem radzi sobie z popularnością?

- Staram się o tym nie myśleć. Popularność i jej przejawy - nie ukrywam, że sympatyczne - są mi potrzebne do potwierdzenia, że moja robota może się podobać i daje coś innym. Kultywuję w sobie poczucie, że mam jeszcze wiele do spełnienia, do powiedzenia, i że tak na dobrą sprawę dopiero zaczynam. To jest mój sposób, aby uchronić się przed próżnością, która w tym zawodzie prowadzi donikąd. A tymczasem aktorstwo jest zawodem dość chimerycznym, łasym na pewne mody, trendy. Pewni ludzie obsadzani w jednej chwili już za moment idą w zapomnienie. Cały czas mam tego świadomość.

Często grasz czarne charaktery, ale wewnątrz jesteś ciepły, a wręcz sentymentalny.

- Zawsze się boję takich zaszufladkowań. Często jesteśmy obsadzani zgodnie z tym, jak nas postrzegają ludzie. Łączą naszą fizjonomię, wygląd, odruchy. Podczas gdy my czujemy potencjalną chęć, możliwości, żeby pokazać się również z drugiej strony, uruchomić inne pokłady swojej wrażliwości i charakteru. Dzielić się z ludźmi nie tylko naszą jedną stroną. Mnie się na szczęście to udaje. Zarówno w macierzystym Teatrze Dramatycznym, jak i w Buffo, gdzie występuję w musicalu "Panna Tutii Putli" czy w Ochocie, gdzie gram w "Ławeczce" Gelmana, pokazuję zupełnie inne postaci, innych ludzi. Robię to również w radio czy w dubbingu. Mam więc przeciwwagę. Pojawiły się też nowe projekty filmowe, w których będę mógł pokazać tę "inną" stronę swojej osobowości.

A jaki jesteś naprawdę?

- Wybacz, ale nie odpowiem na to pytanie. To moja tajemnica, której cząstkę ujawniam w mojej pracy. Na co dzień pojmuję świat w elementarnych, podstawowych kategoriach. Pewne wartości, zasady są dla mnie nieprzekraczalne. Musimy się ich trzymać, żeby po prostu najnormalniej w świecie się nie pogubić. Życie dostarcza różnych pokus i nie zawsze są one poprawne. Ale spokojnie. Nie przejmuj się. Nie jestem tylko takim mamutowatym mentorem. Miewam czasami "wariackie" pomysły. Lubię luz, podróże, wolność. Kiedy mam trzy wolne dni, uwielbiam nagle wrzucić paszport do bagażnika, wsiąść w samochód i pojechać gdzieś daleko. Uwielbiam spotkania towarzyskie, lubię ludzi, to wszystko.

Czego życzyć Ci na przyszłość?

- Obawiam się, że nie starczyłoby tu miejsca, żeby pomieścić wszystkie życzenia. Jest tyle rzeczy, które można zmienić na lepsze, czy to w moim, czy też nas wszystkich życiu. To jest temat na osobne spotkanie. Wtedy zarezerwujemy więcej czasu i pogadamy o marzeniach. Nawet widzę już tytuł: "Mam bardzo dużo marzeń".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji