Artykuły

Wojna polsko-polska

"Między nami dobrze jest" - nowy dramat Doroty Masłowskiej został zamówiony przez berlińskie Shaubuehne i warszawski TR Warszawa. To inna wizja wojny niż "Kinderszenen" Rymkiewicza - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Dramat, który ma dziś premierę na targach książki w Krakowie, może wywołać wojnę polsko-polską, podobną do tej o scenariusz "Westerplatte".

Portret Polaków może okazać się dla niektórych szokujący. Dotykając najdrażliwszych spraw, Masłowska porusza się po ostrzu brzytwy. W okrutny sposób ujawniła nasze problemy wywołane historią: rozdarcie i dramat pamięci starszych pokoleń oraz totalne zagubienie młodych. Sztuka pokazuje też trwające do dziś skutki II wojny światowej: cywilizacyjne, społeczne, i najbardziej dotkliwe - zakorzenione w naszej psychice.

Literacka kontra

Niesamowite jest to, że w swojej groteskowej teatralnej wizji Masłowska stworzyła literacką kontrę do najbardziej dziś dyskutowanej polskiej książki "Kinderszenen" Jarosława Marka Rymkiewicza. Nieświadomie - jestem tego pewien.

Stało się tak, bo temat wojny jest wciąż gorący.

Rymkiewicz podkreśla, że powstanie warszawskie jest fundamentem naszego narodowego odrodzenia i nikt o zdrowych zmysłach nie podważa bohaterstwa powstańców i ludności stolicy.

Ale kiedy autor "Kinderszenen" uznaje jej zniszczenie za akt piękna, podobnie jak walkę niemieckich żołnierzy recydywistów w warszawskiej katedrze, przypomina mi się niebezpieczna frywolność innego artysty - Nerona. Albo uznanie przez Stockhausena ataku na World Trade Center za dzieło sztuki.

Mam prawo być oburzony, bo moja rodzina przeszła przez powstańczy koszmar, straciła wszystko, rozpadła się. Dosłownie.

Nasza mitologia

Masłowska stanęła po innej stronie barykady niż Rymkiewicz. Dostrzegła, że mimo upływu czasu dramat wojny pozostaje niedokończony, rany niezagojone.

Okupacyjny koszmar powraca, do dziś nie możemy się wykaraskać spod gruzów, dręczą nas drastyczne wspomnienia. Dzięki językowi, który można nazwać językiem podwójnego absurdu, pisarka z jednej strony wydobyła tragizm polskiego losu, z drugiej - unaocznia, jak go zmitologizowaliśmy.

Skoro nasi dziadkowie i rodzice nie mieli szans na przeżycie powstania czy wojny, i w nasze życie trudno jest uwierzyć. Skoro oni mogli umrzeć, nas mogło nie być. Obrazy urwanej ręki matki jednej z bohaterek, trzymającej lusterko, w którym się przeglądała, noga wuja znaleziona w miejscu, gdzie stał jeszcze przed chwilą - są mocniejsze od wiary w normalne życie.

Niestety, żerują na tym politycy, często lansując historię uproszczoną, doprowadzoną do absurdu, jak ta, którą serwuje w sztuce pewne radio. Przekonujące, że na początku cały świat był Polską, wszyscy Polakami. Jednak wrogowie pozbawili nas wszystkiego.

Nawet jeśli Masłowska kpi z narodowych uzurpacji, czuję w niej głos rozpaczy i przerażenie naszą historią.

Nie ulega wątpliwości, że po przeprowadzce do stolicy poczuła, iż żyje na wielkim cmentarzysku przykrytym dekoracjami socrealizmu i gierkowskiej płyty. Szkło i stal kapitalistycznych wieżowców również go nie zamaskowały.

Intuicyjnie wyczuwa podskórne ruiny. Widzi ślady kul na murach i to, że dokładamy nowe tablice pamięci na restaurowanych domach. Tak wygląda nasza współczesność, niezmiennie historyczna.

To dlatego w sztuce nastolatka, stukając do drzwi babci - dla której wojna pozostanie wspomnieniem letniej sukienki i spaceru nad Wisłą - żartuje, że przyszła II wojna światowa. Trudno w to uwierzyć, ale chce w ten sposób sprawić babci przyjemność.

Żyjąc w świecie popkultury, młode pokolenie nie rozumie naszej powikłanej historii, widzi wojnę przez pryzmat "Czterech pancernych" i serialu "Allo, Allo". Kojarzy Niemców tylko z jodłowaniem. Myli obóz koncentracyjny, gdzie była babcia, z koncentrującym.

Autorka dramatu wydobywa też typowe dla młodych poczucie inflacji życia w czasach pokoju. Kiedy babcia opowiada o ofiarach wojny, wnuczka mówi, że Wisłą płyną tony prezerwatyw z nienarodzonymi Polakami.

Nowy romantyzm

Dojmująca jest bieda Polaków w wolnym kraju sportretowana w dramacie. Dobra konsumpcyjne dla przeważającej części społeczeństwa są rzeczywistością wirtualną. Romantyzm narodowy jest wypierany przez romantyzm konsumencki.

Trzypokoleniowa rodzina bez mężczyzn - nie musieli ginąć na wojnie, po prostu odeszli - wegetuje w jednym pokoju. Rozrywką jest kolorowa gazetka o wymownym tytule "Nie dla ciebie".

To kolejna odsłona z gatunku podwójnego absurdu - spauperyzowane Polki rozmawiają o tym, że nie wybierają się na rower, którego nie posiadają, nie spotykają się z przyjaciółmi, których nie mają, tak jak modnych sukienek i kosmetyków. Chwalą się, że stać ich na "Nie dla ciebie". Bo jest za darmo.

Masłowska, tak jak Różewicz w "Kartotece", parodiuje idiotyzm gazetowych porad. Jedna jest taka, by nie smarować się ekskluzywnym kremem - wtedy starczy go na dłużej.

Pisarka czuje, jak reklama i medialny bełkot zawłaszczają nasz język i podporządkowują go logice kłamstwa. A bierze się ono również z politycznej poprawności. Oto kwestia jednej z bohaterek: "Nie powiem ci przez grzeczność, że jesteś gruba jak świnia i cały dom mi zasapiesz".

Masłowska obnaża również eufemizmy kapitalistycznej nowomowy. Domokrążcy to ambasadorzy zapachu "Stara baba". Ośmiesza kulinarne hity w rodzaju mielonki pradawnej z Tesco. Zdziera ze słów kłamstwo. Jest brutalna, szczera do bólu.

Wzięła też pod lupę świat gwiazd. Scena z twórcą scenariusza "Koń, który jeździł konno" i wywiad z aktorem jest szyderstwem z głupoty telenowel, kpiną ze zdrowego rozsądku i życia na pokaz i wciągania koksu na boku. Gwiazdy tak bardzo chcą zakłamać swój wizerunek, że nie mogąc wytrzymać natężenia fałszu, zaczynają mówić o sobie prawdę.

Nienormalne życie

Czy Masłowska ośmieszy nas przed Niemcami? Powinni pomyśleć, że powodem naszych wzajemnych złych relacji są również ich stereotypy na nasz temat. Ale można też odpowiedzieć Gombrowiczem - nie ośmieszyła nas, ale i ośmieszyła. Bo tacy nie jesteśmy i jesteśmy. Zależy na kogo spojrzeć, na jaką pójść ulicę, do jakiego domu wejść.

Rymkiewicz ucieka w patos. Masłowska zauważa nasze paranoje. Normalność nas osierociła. Normalne życie ucieka. Trwa II wojna światowa, II wojna na górze - o radio, o telewizję, o samolot. Między nami jest dobrze?

Dorota Masłowska, "Między nami dobrze jest", Lampa i Iskra Boża, 2008

Nieoficjalna strona Doroty Masłowskiej

http://free.art.pl/maslowska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji