Artykuły

Trzy rocznice pana Michała

- Mnie się w Szczecinie podoba. Wbrew niektórym malkontentom, mamy naprawdę interesujące życie teatralne - mówi MICHAŁ JANICKI, aktor świętujący 25 lat na scenie, 15-lecie pobytu w Szczecinie i 5-lecie powstania Teatru Kameralnego.

Obchodzi pan w tym roku podwójny jubileusz:

- Jest jeszcze trzecia rocznica: 25 lat na scenie. Gdy skończyłem szkołę, do Torunia ściągnęła mnie Krystyna Meissner. Debiutowałem w "Jestem zabójcą" Fredry. Jako amant! (śmiech)

Szczecin pojawił się w pana biografii w sposób zamierzony czy przypadkiem?

- Dzięki koledze z Torunia, Mirkowi Kropielnickiemu. On przeniósł się z Torunia do Szczecina, a następnie przyjął propozycję z Poznania. Zadzwonił do mnie, czy nie przejąłbym po nim roli w "Ślubach panieńskich". Zgodziłem się i znowu zadebiutowałem Fredrą, tym razem w Teatrze Polskim. Dostałem niemal od razu propozycję przeniesienia się tu na stałe i z niej skorzystałem. I niedługo po moim szczecińskim starcie, w teatrze, wśród publiczności, przeprowadzono plebiscyt na ulubionego aktora. Ku swojemu dużemu zdziwieniu - wygrałem go.

I od tego czasu ciągle spotyka pan dowody sympatii.

- To prawda, chociaż mam do tego dystans. Ale to w gruncie rzeczy bardzo miłe, gdy ludzie uśmiechają się do mnie na ulicy, gdy mnie rozpoznają...

... gdy głosują w plebiscycie "Bursztynowy Pierścień"...

- Też! (śmiech) Mam trzy Bursztynowe Pierścienie i osiem czy dziewięć nominacji w dorobku. Bardzo sobie te wyróżnienia cenię. W jeden z "Pierścieni" nawet nie wierzyłem - za "Ławeczkę". Graliśmy ten spektakl dość krótko, uważałem, że nie było czasu go zauważyć. Nie zamierzałem iść na uroczystość, zmobilizował mnie dopiero telefon z wyraźnym nakazem pojawienia się na gali (śmiech).

Zagrał pan na szczecińskich deskach wiele znakomitych ról. Nie przychodziły propozycje przejścia do bardziej renomowanych ośrodków teatralnych w Polsce?

- Przychodziły, ale mnie się w Szczecinie podoba. Wbrew niektórym malkontentom, mamy naprawdę interesujące życie teatralne: jest festiwal "Kontrapunkt", bardzo ciekawe rzeczy robi "Kana", są małe teatry, Polski i Współczesny też mają czym przyciągnąć widza... Dla aktora najważniejsza jest publiczność. Skoro w Polskim i Kameralnym gramy przy pełnej widowni, to czego można chcieć więcej?

Może większej rozpoznawalności w kraju? Słyszałam opinie, że szczecińska "Kolacja dla głupca" była lepsza od tej warszawskiej, z Fronczewskim i Tyńcem, tymczasem o tej ostatniej było głośno w mediach, a wasz spektakl znają tylko bywalcy Teatru Polskiego.

- Zetknąłem się z opiniami, że nasza "Kolacja" jest lepsza, bo bardziej zespołowa, a nie skoncentrowana na jednej postaci. Po tym spektaklu zresztą pytano mnie, czemu nie jadę do Warszawy (śmiech). Kiedyś przyjechała do Szczecina Anna Seniuk. Gdy zobaczyła, jaką popularnością cieszą się nasze spektakle, powiedziała, że niepotrzebna nam żadna Warszawa. I że ona sama chętnie by tu zagrała. Mam cichą nadzieję, iż dyrektor Opatowicz kiedyś sobie o tej deklaracji przypomni...

Skąd wziął się pomysł założenia Teatru Kameralnego?

- To był zbieg okoliczności. Teatr Polski rozwijał swoją działalność i szukał nowych miejsc, w których można byłoby wystawiać sztuki. Obecna siedziba Kameralnego została przedstawiona jako propozycja jednego z takich właśnie miejsc. Niestety, sprawa szybko upadła, a lokal przy ulicy Podgórnej zaczął świecić pustką. Któregoś razu, jego właściciel zadzwonił do mnie i zapytał, czy nie zechciałbym zająć się tą sceną. Po nieprzespanej nocy powiedziałem "tak". I jakoś niespodziewanie minęło od tamtego czasu aż pięć lat. Należy dodać, że ojcem chrzestnym narodzin Kameralnego jest Jerzy Gruza. Wspierał pomysł, opracował dla nas sztukę "Morderstwo w hotelu". Nie udałoby się nam też bez ścisłego grona współpracowników i opiekunów - Danusi Dąbrowskiej-Wojciechowskiej, Waldemara Wojciechowskiego,' Piotra Garusa, Bogusława Trzcińskiego. No i prezes Zofii Jankowskiej, z którą współpracuję już owocnie od 25 lat i mam nadzieję na więcej (śmiech).

A w przeliczeniu na premiery?

- Dwadzieścia, może trzydzieści... Z początku Teatr Kameralny był swoistym poligonem doświadczalnym dla mnie i kolegów. Kameralny daje szansę na rozwijanie umiejętności, na sprawdzenie się w różnych gatunkach. To dla człowieka sceny bardzo ważne. Zapraszam zresztą na naszą najbliższą premierę - 7 grudnia wystawimy muzyczny spektakl "Rytmy Nowego Jorku" z jazzowymi standardami w aranżacjach Krzysztofa Baranowskiego. Konsultacji scenicznych udziela nam sam Jerzy Gruza! O, a w maju przyszłego roku pokażemy monodram "Sylwia Plath", który przygotowaliśmy na festiwal "Twórcze kobiety XX wieku" w Brukseli.

Jak układa się współpraca z Francuzami?

- Teatr współpracuje w dużym stopniu z Książnicą Pomorskiej i Alliance Francaise, więc są to faktycznie silne związki, dzięki którym wystawiamy wiele polsko-francuskich spektakli - "Niedźwiedź", "Oświadczyny", "Pokojówki". Ten ostatni prezentowany był również na paryskiej scenie "Teatr 13". Dumą napawał nas widok afisza z dużym napisem "Teatr Kameralny" na frontowej ścianie teatru. Chcemy nie tylko rozwijać relacje z Francuzami, ale zapraszać też Niemców. Mam pomysły na sporo nowych projektów, stąd też zaczęliśmy szukać drugiej, większej sceny, by rozszerzyć naszą dotychczasową ofertę.

Jednym słowem, pana fani mogą przestać się martwić tym, że ich ulubieniec wyjedzie ze Szczecina?

- Nie mam najmniejszego zamiaru uciekać. Spotkało mnie w tym mieście mnóstwo rzeczy dobrych i ważnych. Tu spotkałem np. Tatianę Malinowską--Tyszkiewicz, osobę umiejącą jak mało kto pracować z aktorem. Tu zagrałem w "Trans-Atlantyku" Gombrowicza w reżyserii Wiesława Górskiego. Bardzo sobie cenię dostrzeżenie mojej roli w tej sztuce przez kapitułę "Bursztynowego Pierścienia" (teatralny plebiscyt naszej redakcji miał wówczas nieco inną formułę - przyp. kas). Z tym przedstawieniem wiąże się też piękny komplement z ust niezwykłego człowieka. Profesor Leszek Kołakowski, gdy przyjechał do Szczecina odebrać doktorat honoris causa, został zaproszony do Teatru Polskiego. Później powiedział: "Zawsze wychodziłem ze sztuk Gombrowicza rozczarowany. Tym razem "polecam".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji