Artykuły

Smakowanie Lema

- Najbardziej interesuje mnie to, co najczęściej pomijane. Geniusz Lema "przepracował" niestandardowo problem człowieczego osamotnienia, "zatrzaśnięcia w subiektywności", a to jest przecież elementarną przyczyną naszej ludzkiej rozpaczy. Ponadto jest u Lema tyle gorzkiego poczucia humoru, ironii i absurdu, a tych właśnie "narzędzi" postrzegania świata używamy - mówi EWA WYSKOCZYL, reżyserka spektaklu "ETITOTORTO" w Teatrze ZL w Tarnowskich Górach.

Rozmowa z Ewą Wyskoczyl tuż przed premierą spektaklu "ETITOTORTO" w ZL, który powstał na podstawie twórczości Stanisława Lema.

Co najbardziej interesuje Panią w twórczości Stanisława Lema?

- Twórczość Lema jest tak wielowymiarowa, tak wieloznaczna i tak po prostu wielka, że ten kto zasmakował, wie jaka to potęga smaków, nie tylko dla miłośników sf, naukowców wszelakiej maści i trudno sobie wyobrazić, żeby taka emo-dziewczynka, jak ja była mądrzejsza od nich. Najbardziej interesuje mnie to, co najczęściej pomijane. Geniusz Lema "przepracował" niestandardowo problem człowieczego osamotnienia, "zatrzaśnięcia w subiektywności", a to jest przecież elementarną przyczyną naszej ludzkiej rozpaczy.

Nasz kameralny spektakl to dowód na to, że Lem może stać się mentalnym punktem wyjścia dla człowieka, który, mówiąc przewrotnie, woli Szulkina od "Gwiezdnych wojen". Ponadto jest u Lema tyle gorzkiego poczucia humoru, ironii i absurdu, a tych właśnie "narzędzi" postrzegania świata używamy.

Do swojego przedstawienia "ETITOTORTO" wybrała Pani trzy tytuły: "Maskę", "Powrót z gwiazd" i "Noc księżycową". O czym chce Pani opowiedzieć za pomocą tych tekstów?

- Powstałe z fragmentów trzech utworów miniatury sceniczne to mikrohistorie dwójki ludzi - kobiety i mężczyzny, wystawionych na trzy różne "próby jakości" ich uczuć. Najbardziej paradoksalne jest to, że kochający się ludzie, w wyniku subiektywnego widzenia świata mogą się stać dla siebie śmiertelnymi wrogami. Mówiąc banalnie: "obcych" (nie chodzi mi o kategorię Innego) można spotkać pod własnym dachem, nie w innych galaktykach. Nie mówimy tu o patologiach ale o tzw. "normalnym", "dostosowanym" człowieku XXI wieku i o tym, kiedy staje się on zagrożeniem dla samego siebie i najbliższych; kiedy ujawnia się w nim destrukcyjna siła. Teatr to świat skondensowany i ta kondensacja w pracy nad Lemem była dla mnie najistotniejsza. Pokolenie smsów lubi krótkie przekazy, klipowy montaż, komiks, więc może jest szansa, że nasze drogi się zejdą.

Twórczość Lema klasyfikowana jest jako science-fiction. Jakie trudności towarzyszą przenoszeniu tego gatunku na deski sceniczne?

- Dla nas - grupki ludzi pracujących nad spektaklem to był największy atut. W wypreparowywaniu mikrokosmosu kobiety i mężczyzny było najbardziej frapujące, najwięcej dawało frajdy i to we wszystkich warstwach spektaklu: muzycznej, scenograficznej, wizualnej, w pracy nad światłem. Marek Glinkowski - niezwykle interesujący artysta, z którym mam wielką przyjemność pracować, operuje w projekcjach, które stworzył dla spektaklu, znakami maksymalnie uproszczonymi, oszczędnymi, wręcz ascetycznymi. Koncepcja scenografii zmieniała się kilkakrotnie. Muzycznie postawiliśmy na dźwiękowy minimalizm. Być może istota rzeczy, o której traktuje spektakl dzieje się "pomiędzy", w braku, bezruchu, tam, gdzie jej nie widać.

Jak zwykle w Pani przedstawieniach, w "ETITOTORTO" wystąpią młodzi aktorzy. Tym razem będą to: Joanna Woźnicka i Tomasz Owczarek. Może Pani przybliżyć ich osoby, kim są ci młodzi artyści?

- Mam to szczęście, że pracuje od kilku lat ze studentami szkół aktorskich, traktując ich "pełnowartościowo". To wzajemny poligon doświadczeń. Joanna jest studentką krakowskiej PWST, Tomasz - wrocławskiej. Tomka znam od kilku lat, grał w naszym ulubionym spektaklu "Piaskownica". Aśkę poznaje teraz. Może to co powiem będzie egzaltowane, ale ja po prostu bardzo kocham aktorów. To najdziwniejszy i najbardziej "plastyczny" gatunek człowieka. I takimi aktorami są Aśka i Tomek, których atutem numer jeden jest młodość, świeżość, piękno i talent w jednym. Smakowita mieszanka, prawda... (śmiech)

Spektakl promuje klip, w którym wystąpił samochód Stanisława Lema. Czy może Pani opowiedzieć o tym niecodziennym wydarzeniu?

- To rzeczywiście prawdziwe science-fiction. Splot jakichś dwóch odrębnych światów. Tarnogórski biznesman kupuje mercedesa, należącego do Lema w celach charytatywnych. Ten samochód pojawia się w małym mieście, gdzie my mamy deski sceniczne, na których robimy spektakl według Lema. Biznesman jest obdarzonym fantazją i spełnia nasze życzenie. Jeździmy seledynowym cackiem, którym Lem jeździł na co dzień. Wjeżdżamy nim w "pokaleczoną" ekonomicznie i kulturowo śląską rzeczywistość, postindustrialny krajobraz bądź zdewastowany przyrodniczo np. na tereny po tarnogórskich zakładach chemicznych czyli uśpioną bombę ekologiczną. I to jest wojna światów...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji