Artykuły

Sarmackie batożenie

"Sarmacja" w reż. Krzysztofa Babickiego z Teatru im. Osterwy z Lublina, gościnnie w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Polaków portret własny - tak można powiedzieć o sztuce Pawła Huellego "Sarmacja", którą zrealizował w Lublinie Krzysztof Babicki, dyrektor artystyczny Teatru im. J. Osterwy.

Prapremiera odbyła się wiosną. W miniony weekend lubelski teatr przyjechał do Gdańska, by pokazać trzy przedstawienia "Sarmacji". Spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem widowni i owacjami na stojąco.

Po bokach sceny fragmenty barokowej ramy obrazu. Obrazu niepełnego, który budować zaczną dopiero aktorzy. Nad rozwiniętą na deskach sceny mapą Europy pojawiają się trzej władcy - bez słów dzieląc kraj. Jesteśmy w Polsce sarmackiej.

Sarmacja - jak kiedyś określano Rzeczpospolitą Obojga Narodów - kwintesencja polskości barwna i interesująca; formą, językiem i strojem. Na scenie dzieją się jednak nie historie z lamusa, lecz napisane przez autora żyjącego tu i teraz, choć Paweł Huelle pełną garścią korzysta z pamiętników, testamentów i poezji polskiego baroku.

Widz bawi się, oglądając kłótnię sejmiku, gdy jeden z posłów odczytuje "listę zdrajców". Scena jest żywcem wzięta z XVIII-wiecznego diariusza sejmowego, dziwnie jednak kojarzy się widzom z lustracją. Akcja zaczyna się od zgubionych listów do ambasadora rosyjskiego i pruskiego podczas amorów Xawerego i Starościny Zofii. Listów, które jak się okazuje, można dobrze sprzedać.

Bowiem oponenci polityczni, którzy spotykają się na sejmiku koronnym, zbierają "papiery" po to, żeby własna grupa polityczna miała przewagę nad przeciwnikami.

Sztuka to przedziwna, nietypowy dramat. Rysunek psychologiczny postaci schematyczny, bohaterowie - to figury zaledwie naszkicowane - stereotypowe. Brak pierwszoplanowych postaci.

Na scenie miesza diabeł - raz jest w kontuszu, raz we fraku. Ta partia czy inna, nieważne! Jak niegdyś "pro publico bono" nie zawsze znaczy dla dobra publicznego, czasami oznacza dla dobra własnego.

"Sarmacja" przypomina popularne niegdyś sceniczne obrazki - każdy z osobna znakomity, lecz bez większego związku z pozostałymi. Łącznikiem akcji są Dziad Lirnik i Magister Chudzyński, wędrujący przez sejmikującą Lubelszczyznę.

Komentują wydarzenia, przy wtórze liry korbowej. Są też zabawne intermedia, takie jak scena, w której dwaj woźni Trybunału wracają z burdelu, batożąc się nawzajem. Poczem jeden z nich postanawia: "Do grodu uczynić doniesienie, na domek gdzie dziewki przedajne". Mówiąc: "Skoro ja zgrzeszyłem, innym to uniemożliwię. Trzeba działać. Z grzechem się zmagać. Pro publico bono".

Cóż, Huelle to mistrz przewrotności i humorystycznego skrótu, jak wtedy gdy zapewnia, że "Człek się staje bardziej ludzki, gdy owinie się w pas słucki". W "Sarmacji" nie ma dosłownej satyry, są tylko inteligentne aluzje do politycznego warcholstwa, braku zgody, afer i korupcji, braku tolerancji, przy jednoczesnym powoływaniu się na tradycje wielokulturowego dziedzictwa, a zarazem - fantazja i rogatość duszy.

- Sarmacja w nas siedzi! - zdaje się wołać Heulle. Pewnie dlatego Krzysztof Babicki ustawił na scenie ciągle przesuwane lustro, aby podkreślić to, iż oglądamy samych siebie, tyle że w innym wcieleniu. Zapamiętamy taniec śmierci i finałowego poloneza wodzonego przez Diabła, ale czy śpiew "Czyż nie pięknie być Polakiem?" skłoni nas do rachunku sumienia?

Spektakl "Sarmacja" obejrzał też, niespodziewanie, premier Donald Tusk. Po przedstawieniu odwiedził artystów za kulisami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji