Artykuły

Ateneum potrzebuje rewolucji

Z wielką nadzieją przyjmuję artystyczne plany Izabelli Cywińskiej. Twórczyni niegdysiejszej potęgi poznańskiego Teatru Nowego przystępuje do pracy w sytuacji, delikatnie mówiąc, trudnej - pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Z jednej strony jest wspaniała tradycja - Jaracza, Woszczerowicza, Świderskiego, Śląskiej, Warmińskiego, Holoubka, żeby wymienić tylko najbardziej oczywiste nazwiska. Z drugiej strony jest przykra codzienność ostatnich lat. Spektakle w rodzaju "Czy lubi pani Schuberta", których powstydziłby się byle teatr z prowincji, a w których talenty marnują znakomite aktorki - Budzisz-Krzyżanowska, Ciunelis, Łabonarska. Albo dwuosobowe sztuczki, w których ku uciesze gawiedzi Magdalena Zawadzka i Leonard Pietraszak powtarzają od lat przy pełnej aprobacie widzów te same miny i gesty. Albo reklamowana jako wydarzenie "Kolaboracja" Harwooda - okropne czarno-białe dramacidło wybitnego autora, które powinien schować na dno najgłębszej szuflady. A wersja Ateneum jeszcze pogłębia karykaturalne wady tekstu. Publiczność to kupuje, bo do Ateneum chodzi na aktorów. A ci wydają się pogrążeni w letargu. Skoro gros reżyserów pracujących na tej scenie niewiele od nich wymaga, a widzom wystarczy to, co jest, wszystko wydaje się w porządku.

Nie skreślam wszystkich spektakli Ateneum z ostatnich lat. Cenię inscenizacje Eweliny Pietrowiak, "Króla Edypa" Gustawa Holoubka uważam za arcydzieło. A jednak nawet najwybitniejszym twórcom pracującym przy Jaracza przez lata nie udało się zaprzeczyć klątwie rzuconej niegdyś przez Konrada Swinarskiego. Właśnie w kontekście Ateneum pisał on przecież o warszawskim graniu, bynajmniej nie był to komplement. Dlatego z wielką nadzieją przyjmuję artystyczne plany Izabelli Cywińskiej. Twórczyni niegdysiejszej potęgi poznańskiego Teatru Nowego przystępuje do pracy w sytuacji, delikatnie mówiąc, trudnej. Kilka lat temu grupa młodzieży mieniącej się adeptami krytyki teatralnej (cofnę się przed dosadnym ich określeniem) paliła pod Teatrem Ateneum znicze. Krzyczała, że to artystyczny trup, mieszczański potwór, najlepiej byłoby to zburzyć i w tym samym miejscu zbudować nowe Rozmaitości. Nad bzdurnością takich postulatów można tylko wzruszyć ramionami, jednak tym razem stereotyp nie całkiem kłamie. Kilka znaczących inscenizacji nie zmienia tego, że w świadomości tych, którzy nie chodzą na "Chwile słabości" albo "Bliżej", Ateneum stało się symbolem mieszczańskiej konserwy, tandetnego, do bólu bezpiecznego gustu. Gdzieś zatraciło charakter powodujący, że o teatrze Janusza Warmińskiego na przykład mówiło się z szacunkiem, jako o miejscu dla inteligencji. Takim, które nie schlebia niskim gustom, ale zaprasza do poważnej rozmowy. Do myślenia. Chciałbym, aby wróciło Ateneum takie, jakie znałem w latach swojego liceum. Wtedy widziałem tam ostatnią rolę Aleksandry Śląskiej w "Madame de Sade", świetne muzyczne spektakle Młynarskiego, wielkiego Mariana Opanię w "Ciemności w południe" Koestlera, dwa świetne Gombrowicze ("Pornografię" i "Kosmos") Andrzeja Pawłowskiego. Wtedy czuło się dialog między sceną a widownią, zamiast zapachu perfum co bardziej wytwornych dam. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może oczekiwać od Cywińskiej, by szła w zawody z wrocławskim Polskim albo TR Warszawa, próbując budować nowe Ateneum na nowych Klatach i Kleczewskich. Taka strategia, fałszywa, wyłącznie ośmieszyłaby Ateneum. Mimo to sądzę, że scena przy Jaracza potrzebuje już nie łagodnej i w gruncie rzeczy bezbolesnej terapii, ale prawdziwego wstrząsu. Tego wymaga odwołanie się do wspaniałej tradycji. Tego właśnie trzeba, by Ateneum znów stało się teatrem współczesnym, dla dorosłych i wymagających. Nieszukającym poklasku u tych, którzy jeszcze niedawno palili przed wejściem świece. Aby zyskać ich aprobatę, Cywińska powinna nazywać się Monika Strzępka, nie mieć swojej wiedzy i doświadczenia. Jest natomiast w Warszawie publiczność, którą obraża "Czy lubi pani Schuberta", a zachwyca "Edyp". Ona chciałby mieć nowe Ateneum. Jednak aby na zgliszczach starego powstała nowa jakość, potrzebna jest nie ewolucja, lecz rewolucja. Niech będzie, że łagodna, ale jednak. W przeciwnym razie kiedyś przy Jaracza znów zobaczymy kolejne "Chwile słabości".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji