Artykuły

Inspiruje mnie Picasso

Jestem straszakiem dla większości ludzi nieobytych z muzyką poważną. A przecież moja muzyka od lat 80. zmierza ku coraz większej melodyjności. Przyznaję, że rozmyślnie szokowałem słuchaczy i wykonawców - mówi kompozytor KRZYSZTOF PENDERECKI.

Anna S. Dębowska: Słynął pan z tego, że potrafił szybko komponować. "Pasję wg św. Łukasza" z 1966 r. napisał pan w ciągu sześciu tygodni.

Krzysztof Penderecki: A "Polimorfię" i "Tren ofiarom Hiroszimy", który pierwotnie nazwałem "8' 37" w odstępie miesiąca. Sam nie wiem, jak to było możliwe. Młody człowiek jest po prostu zdolniejszy.

Bardzo wcześnie zacząłem pisać. Kiedy jako nastolatek przybyłem do Krakowa, by uczyć się gry na skrzypcach, miałem ze sobą walizkę rękopisów. Potem podczas studiów chciałem mieć większe pieniądze niż to, co dawał mi mój ojciec, więc zacząłem pisać muzykę ilustracyjną do teatru i filmu. To była szkoła szybkiego pisania. Wieczorem komponowało się utwór, a na drugi dzień nagrywało.

Pomaga mi też dyscyplina wewnętrzna wyniesiona z rodzinnego domu. Nauczyłem się jej od dziadka, Niemca z pochodzenia, dyrektora jedynego banku w Dębicy. Dziadek organizował mi dzień pracy od rana do wieczora i dryl wszedł mi w krew. Codziennie wstaję o szóstej rano. Wszyscy jeszcze śpią, panuje cisza, a ja zaczynam pracować. I tak do dziewiątej. Potem często mam próbę z orkiestrą, a wieczorem - koncert.

Kiedyś zamiast w domu komponował pan w Jamie Michalikowej. Dlaczego?

- Szukałem skupienia. W domu nie było warunków. W latach 60. mieszkałem w jednopokojowym mieszkaniu z żoną, teściową i psem. Żona ćwiczyła na fortepianie od rana do wieczora. Szedłem więc do Jamy na dziewiątą rano i pracowałem do południa, bo wtedy przychodził kawiarniany pianista. Zdarzało mi się też pisać na Plantach. Musiałem opracować skrótowy zapis, bo tradycyjna partytura nie mieściła się na kawiarnianym stoliku. Tak powstały moje partytury graficzne.

Od kilku lat zapowiada pan swoją drugą Pasję - "Pasję wg św. Jana".

- Miałem konkretne zamówienie na otwarcie Frauenkirche w Dreźnie. Zacząłem pisać rok przed wykonaniem, ale przerwałem, bo zdałem sobie sprawę, że potrzebuję na to dwóch lat. Jest we mnie lęk przed konfrontacją z pierwszą "Pasją", zmierzeniem się z młodym Pendereckim, który miał absolutną pewność tego, co robił. Teraz, po 42 latach, mam często wiele wątpliwości.

Upłynęło tyle czasu, a przeciętnemu Polakowi pańska muzyka wciąż kojarzy się ze szmerami, piskami i innymi niemiłymi dla ucha dźwiękami.

- Jestem straszakiem dla większości ludzi nieobytych z muzyką poważną. A przecież moja muzyka od lat 80. zmierza ku coraz większej melodyjności. Przyznaję, że rozmyślnie szokowałem słuchaczy i wykonawców.

Nie tylko muzyką, ale i stylem bycia. W czasach studenckich widywano pana w spodniach koloru pomidorowego i w skarpetkach w paski.

- To był bunt przeciwko szarzyźnie i sztampie kultury oficjalnej.

Przekora?

- Całe życie szedłem pod prąd. Orkiestry nie chciały grać mojej muzyki, strajkowały. Muzycy obawiali się o swoje instrumenty, bo kazałem np. uderzać okutą w metal żabką smyczka w pudło rezonansowe skrzypiec i wiolonczel.

Sprawiało mi radość, że protestowali. Uważałem, że mam rację. Zresztą to była rywalizacja - kto bardziej zaszokuje, kto krócej napisze, bo utwory musiały być lapidarne, nowoczesne w formie. To był wspaniały czas odkrywania efektów brzmieniowych, o jakich w muzyce tradycyjnej nikomu się nie śniło. Dźwięki o nieokreślonej wysokości, klastery, szmery, stukoty. W muzyce klasycznej uważano je za brudne, gorsze, sprzeczne z kategorią piękna, po prostu za kakofonię, chaos.

Tak wyglądał polski sonoryzm, nasz oryginalny wkład w historię muzyki.

- Otworzyła mi uszy elektronika, muzyka tworzona w latach 50. w radiowych studiach eksperymentalnych. Było to coś zupełnie niewyobrażalnego, że można uzyskać takie efekty jak na elektronicznych maszynach. Napisałem mało utworów elektroakustycznych, natomiast bardzo się inspirowałem tego rodzaju muzyką. Bez pracy w studiu elektronowym nie byłbym w stanie napisać "Trenu", "Fluorescencji", "Polimorfii" czy kwartetów smyczkowych.

Nikt tak daleko nie zaszedł w eksperymentowaniu barwą dźwięku jak ja w tych właśnie utworach. To była próba transkrypcji dźwięków wytwarzanych przez maszynę na instrumenty orkiestrowe.

Pana muzyka wydawała się zbyt nowoczesna, a potem znowu zbyt tradycyjna, tak jak "Pasja wg św. Łukasza" czy opera "Raj utracony".

- Był skandal na Warszawskiej Jesieni, kiedy zagrano mój "Kanon" na orkiestrę smyczkową, bo to była muzyka, która zupełnie przekreśliła tradycję. Najbardziej awangardowy z moich utworów. Zapisałem go na papierze milimetrowym - różnice między wysokościami dźwięków nie są oznaczone dokładnie, więc utwór jest za każdym razem wykonywany inaczej. Chciałbym go jeszcze kiedyś usłyszeć.

Z kolei po prawykonaniu mojej "Pasji wg św. Łukasza" w katedrze w Münster w 1966 r. rozpętała się burza, bo nikt w tamtym czasie nie komponował tak wielkich form, do tego religijnych. Na Zachodzie uważano to za wstecznictwo, zdradę. Ale ja patrzyłem na to z innej perspektywy. Pisałem muzykę sakralną jeszcze w czasach, gdy była zabroniona, a niektórzy koledzy komponowali wówczas pieśni masowe.

Ale dlaczego właściwie zdradził pan awangardę?

- Kiedyś już powiedziałem i nadal to podtrzymuję, że to nie ja zdradziłem awangardę, ale awangarda zdradziła muzykę. I czas pokazał, że miałem rację, bo awangarda skończyła się na początku lat 70., a potem to już było tylko kopiowanie starych pomysłów.

Nie chciałem pisać dalej w ten sposób, uznałem, że jest to droga donikąd, więc trzeba z niej zawrócić i zawrzeć rozejm z tradycją. Picasso też nigdy nie wrócił do swoich różowych, niebieskich czy kubistycznych okresów, tylko szedł do przodu. To typ artysty, który mnie inspiruje.

A jak pan widzi teraz własne awangardowe utwory? Bo nie ma ich wiele w programie poświęconego panu festiwalu.

- Myślę, że przetrwały próbę czasu, nie poszły do lamusa jak dziesiątki produkcji z tamtych lat. Ale ja już jestem gdzie indziej od przeszło 25 lat, od "Requiem polskiego" i II Koncertu skrzypcowego "Metamorfozy", który dedykowałem Anne-Sophie Mutter.

Co pan sądzi o młodych polskich kompozytorach?

- To nie w Polsce powstaje dziś najlepsza muzyka. Jeżdżę dużo na Daleki Wschód. W Japonii, a jeszcze bardziej w Chinach jest bardzo prężna szkoła kompozytorska. Odkrywają tam naszą awangardę, która była im zabroniona przez lata, zaczynają sami tworzyć, ale używając swoich instrumentów z kolorytem orientalnym, z innym poczuciem czasu, z inną filozofią tworzenia w stronę kontemplacji, a nie racjonalizmu. To bardzo świeże. Jeśli mówić o odnowie muzyki, to przyjdzie ona stamtąd.

Nad czym pan teraz pracuje?

- Otrzymuję mniej więcej 50 zamówień rocznie, zostawiam sobie zwykle dwa. Chcę dodać jeszcze dwie części do ósmej symfonii "Pieśni przemijania" na podstawie poezji niemieckich poetów. W ostatecznej wersji będzie trwała 70 minut. Przede mną jeszcze dziewiąta symfonia, która będzie zarazem ostatnią z mojego cyklu tak jak u niektórych kompozytorów. Dziewiątka to dla kompozytora symfonika magiczna liczba.

***

Krzysztof Penderecki obchodzi 23 listopada 75. urodziny. Pojutrze rozpocznie się w Warszawie czterodniowy festiwal jego muzyki z udziałem wybitnych artystów, m.in. Michela Lethieca, Ivana Monighettiego, Juliana Rachlina, Tabei Zimmermanna, Grigorija Żyslina, Konstantego Andrzeja Kulki oraz Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia z Katowic i Sinfonii Varsovii pod dyrekcją kompozytora. Do Warszawy przyjedzie słynna skrzypaczka Anne-Sophie Mutter, zaproszenie przyjęła też Irina Szostakowicz, wdowa po Dymitrze Szostakowiczu.

Festiwal zakończy wykonanie oratorium "Siedem bram Jerozolimy" w Teatrze Wielkim 23 listopada. Multimedialny koncert przygotowany przez Pawła Bagińskiego i Borisa Kudliczkę będzie transmitować TVP.

A już w środę w Klubie "Goście Gazety" w warszawskiej siedzibie "Gazety" o godz. 19.30 z kompozytorem porozmawiają Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski. Wstęp wolny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji