Artykuły

Chłopak z Hollyłódź

Dla Łodzi i łodzian Jan Machulski to postać szczególna. On sam wielokrotnie powtarzał, że kocha Łódź. Mimo że od lat mieszkał w Warszawie, ciągle był postrzegany jako jedna z ważniejszych postaci łódzkiego świata kultury - przyjaciele i Anna Pawłowska z Polski Dziennika Łódzkiego żegnają wybitnego artystę.

W tytule swoich wspomnień, wydanych w 1999 roku, nazwał siebie "Chłopakiem z Hollyłódź". I do legendy filmowej Łodzi dołożył kilka cegiełek.

Jan Machulski urodził się 3 lipca 1928 roku na Bałutach, przy ul. Młynarskiej 99.

Był jedynakiem. Przedwojenne dzieciństwo spędził w kinie "Wars" przy Bałuckim Rynku. W czasie wojny, jako 14-letni chłopak, pracował w Zakładach Samochodowych Fiata przy al. Kościuszki.

Po wojnie zrobił maturę. Do szkoły aktorskiej trafił przypadkowo. Miał zamiar studiować na politechnice, ale uniemożliwiły mu to ówczesne władze ze względu na dziadka - sanacyjnego policjanta. Przed obowiązkiem służby wojskowej chciał ukryć się w Wyższej Szkole Muzycznej przy ul. Gdańskiej 32. W tym samym budynku na parterze mieściła się Wyższa Szkoła Teatralna. Decyzja zapadła błyskawicznie - na piętro już nie wszedł.

Podczas studiów poznał swoją przyszłą żonę - Halinę. Ujęła go swoją delikatnością, skromnością. Studiowała pedagogikę. Do stołówki aktorów przychodziła z koleżankami, kiedy remontowano ich wydziałową jadłodajnię.

Z tym pierwszym spotkaniem wiąże się jedna z piękniejszych historii miłosnych, jakie rozegrały się w naszym mieście.

- Na obiad była zupa wiśniowa - wspominał po raz kolejny w ostatnim wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego" Machulski. - Ona nie miała gdzie pestek wyrzucać, więc podsunąłem jej rękę na te pestki. Potem pozwoliła mi się odprowadzić do domu.

Tak rozpoczął się związek, trwający 54 lata.

Po zakończeniu szkoły Machulski wraz z przyjaciółmi zdecydował się wyjechać na tzw. prowincję, aby w mniejszych teatrach móc grać większe role.

Grał także w filmach. Wspaniałe kreacje stworzył w "Ostatnim dniu lata" w reżyserii Tadeusza Konwickiego i Jana Laskowskiego. Lata 60. przyniosły aktorowi udział w głośnych filmowych adaptacjach dzieł literackich - "Pamiętniku znalezionym w Saragossie" i "Lalce", reżyserowanych przez Wojciecha Hasa. Zagrał także tytułową rolę męską w "Sublokatorze" Janusza Majewskiego.

Dekadę później oglądaliśmy go w "Pogoni za Adamem" Jerzego Zarzyckiego, serialowych "Polskich drogach" Janusza Morgensterna, "Daleko od szosy" Zbigniewa Chmielewskiego.

Ogromną popularność przyniósł mu "Vabank" w reżyserii syna - Juliusza Machulskiego w 1981 roku.

"Film wspaniały. Spotykam się z ogromną sympatią ludzi. Łapią się za ucho, uśmiechają. To ważny moment w moim filmowym życiu. Warto było czekać na taką rolę" - pisał we wspomnieniach "Chłopak z Hollyłódź".

W tym samym miejscu wypominał Zygmuntowi Kałużyńskiemu recenzję w "Polityce", w której krytyk wyraźnie węszył nepotyzm, pisząc, że syn dał ojcu zarobić, obsadzając go w głównej roli.

Do postaci sympatycznego przestępcy, samodzielnie wymierzającego sprawiedliwość bankierowi Kramerowi, wrócił w filmie "Vabank 2, czyli riposta" w 1986 roku. Potem zagrał jeszcze z powodzeniem w kilku filmach syna - w "Kingsajzie" (1987), "Deja vu"(1989), "Killerze", "Killerach 2-óch" (1999)' "Vincim" (2004).

W latach 70. założył wraz z żoną Teatr Ochoty w Warszawie, co po części stało się impulsem, aby wrócić do łódzkiej szkoły filmowej, tym razem w roli wykładowcy.

Studenci go pokochali. Mówili o nim "Machul". Do jego wychowanków należą Wojciech Malajkat, Cezary Pazura czy Daria Trafankowska.

Z grona kandydatek na studia jego oko potrafiło zawsze wyłapać najpiękniejsze dziewczyny. Twierdził, że aktorka, zwłaszcza aktorka filmowa, nie musi być mądra, ale z pewnością musi być piękna. Po to, żeby chciało się na nią patrzeć. Oczywiście oprócz urody musiała jeszcze mieć to "coś", co magnetyzowało widza.

- Jan Machulski był dobrym duchem tej szkoły - mówił Robert Gliński, reżyser i rektor PWSFTViT. - Każdy wydział miał taką osobę, która potrafiła pociągnąć studentów za sobą. Na Wydziale Reżyserskim był to Wojciech Has, na Wydziale Aktorskim Jan Machulski. Młodzi ludzie do niego lgnęli. Był dla nich autorytetem, ale i kimś, kto jest zarazem fajnym człowiekiem.

Jan Machulski stworzył Teatr Studyjny, w którym swoje przedstawienia dyplomowe wystawiali studenci. Wymyślił funkcjonujący do dziś Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi - po to, aby absolwentom szkoły ułatwić pokazanie się, zaistnienie, a przez to znalezienie pracy.

Jego pomysłem było stworzenie łódzkiej Alei Gwiazd na ulicy Piotrkowskiej, polskiego odpowiednika hollywoodzkiego bulwaru. Rzucił ideę stworzenia aktorskich apartamentów w Grand Hotelu, w którym - w czasach, kiedy Łódź była stolicą polskiej kinematografii, nocowali aktorzy i reżyserzy.

- Kiedy dostawaliśmy propozycje z filmu, to wszyscy żeśmy tam spali - opowiadał Machulski. - Koledzy, którzy przyjeżdżali wcześniej, dzwonili do mnie i pytali, czy już przyjechałem. Schodziło się na śniadanie, a reżyser mówił: mam dla ciebie rolę.

Wczoraj przy jego gwieździe na Piotrkowskiej zapłonęły znicze. On sam już nie skorzysta z imiennego apartamentu w Grand Hotelu , choć sam był jedną z jego legend.

Pod koniec czerwca Jan Machulski obchodził swoje 80. urodziny na specjalnie zorganizowanym dla niego benefisie w klubie Wytwórnia przy ul. Łąkowej 24. Impreza od jego popisowej roli nosiła tytuł "Noc z Kwinto".

Latem zagrał w "Ostatniej akcji", filmie w reżyserii Michała Rogalskiego, w którym byli członkowie Szarych Szeregów ponownie stają ramię w ramię, aby bronić bliskich przed chciwością bezwzględnego mecenasa.

W zeszłym tygodniu otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Łodzi i symboliczne klucze do miasta. Był bardzo wzruszony. Kochał to miasto.

Ludzie świata filmu wspominają Jana Machulskiego

Robert Gliński, rektor łódzkiej szkoły filmowej, reżyser:

To niewiarygodne, że Jan Machulski nie żyje. Jeszcze tydzień temu był w szkole, rozmawialiśmy o następnych kolegach, których należy uhonorować gwiazdą na Piotrkowskiej. Przyniósł mi dwa scenariusze filmowe, które zamierzał zrealizować ze studentami lub zawodowymi aktorami.

Beata Tyszkiewicz, aktorka:

Jan Machulski był bardzo czuły na potrzeby innych, pochylił się nad każdym, próbował każdemu pomóc. Młodzież go uwielbiała, koledzy też. Był wielkim społecznikiem, wspaniałym pedagogiem. Nie, nie wierzę, że Kwinto odszedł. To tylko jakiś żart. Ucho od śledzia. Po prostu nie chcę w to wierzyć.

Zbigniew Zamachowski, aktor, studiował w szkole filmowej, kiedy Machulski był dziekanem:

Miałem szczęście, że spotkałem pana Jana właśnie w tym momencie mojego życia, na studiach. Wokół szalał stan wojenny, a on robił wszystko, żebyśmy tego nie odczuli. Zapamiętam go jako pogodnego, inteligentnego, pełnego radości życia człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji