Wyszli z cienia po raz siódmy
VII Ogólnopolski Festiwal Teatrów i Kabaretów Studenckich w Gdańsku w ocenie Grażyny Antoniewicz z "Dziennika Bałtyckiego".
Na tegorocznym przeglądzie teatrów studenckich "Wyjście z cienia" było niemal wszystko. Pojawiły się sklonowane owieczki Polly i Molly, bracia bliźniacy dyskutowali o podkładaniu bomb pod McDonaldem, parodia sensacji XX wieku i krawcy anioły. Czego zabrakło?
- Szewskiej pasji - mówi juror Konrad Szachnowski. - Nie zobaczyliśmy przedstawienia, które z żarem próbowało powiedzieć coś o otaczającym nas świecie. Pojawiły się różne formy. Począwszy od pantomimy, poprzez teatr tańca, próby robienia teatru profesjonalnego, aż po eksperymenty, choć... z małej litery.
Znany kabareciarz Abelard Giza chodził "na czujka", czyli na wybrane spektakle.
- Podobały mi się "Dziady". Jestem kiepski ruchowo na scenie, więc oglądałem aktorów teatru Znak z pewnym podziwem.
W tym roku zgłosiło się czterdzieści teatrów studenckich. Na festiwal zakwalifikowano dwanaście. - Pojawiło się wiele teatrów ruchu, co nas zaskoczyło -powiedziała Bogna Troka, dyrektor artystyczny festiwalu "Wyjście z cienia". Coraz częściej zespoły wykorzystują środki multimedialne. Niewiele jest tekstów autorskich, najczęściej są to adaptacje.
Jury najwyżej oceniło chłodną, kameralną "Tosamość". Choć widzowie kręcili nosem, że oryginalne myśli Teatr Realistyczny zamknął w pożyczonej formie.
Widzom natomiast podobała się "Dychotomia" prosta historia o miłości, możliwej i niemożliwej, upragnionej, a zawsze nie w porę.