Artykuły

Tkwiąc pomiędzy

"Cholonek" w reż. Mirosława Neinerta i Roberta Talarczyka w Teatrze Korez w Katowicach. Pisze Joanna Malicka w Raporcie.

Nieco już zapomniana książka Janoscha "Cholonek czyli dobry Pan Bóg z gliny" nie wydaje się być tekstem, który można w łatwy, niejako automatyczny sposób, przenieść na scenę. Co więcej, nie jest to - wbrew powszechnej opinii -powieść pokazująca Górny Śląsk przez pryzmat jego legendy, daleka od czułości i nostalgii, z jaką o Śląsku zwykli opowiadać Kutz czy Majewski. Jest tu natomiast opis codzienności ludzi, którzy - nie będąc ani Polakami, ani Niemcami - tworzą osobną społeczność, mają swoje przyzwyczajenia i zwyczaje, są prości, zwyczajni, czasem nawet wulgarni, dalecy od szlachetnej doskonałości. Tkwią w swoim, prywatnym "pomiędzy" - historycznym, kulturowym, mentalnym.

Tym większe brawa należą się Robertowi Talarczykowi, który dokonał świetnej adaptacji (napisanego w oryginale po niemiecku i przełożonego później na śląską gwarę) tekstu Janoscha. Talarczyk położył nacisk na całą złożoność stosunków panujących w śląskiej, tradycyjnej, przedwojennej rodzinie, podkreślając, że losy ślązaków zawsze były i będą skomplikowane, niejednoznaczne. Dzieląc zaś całą opowieść na sceny-rozdziały zachował wrażenie, iż historia naszego regionu czytana jest przez pryzmat rodzinnej sagi. Takie ujęcie podkreśla ciągłe przeplatanie się w dziejach Ślązaków wielkiej historii i losów jednostek. Jedynym konstrukcyjnym potknięciem jest być może zbyt wyraźne rozbicie całości na dwie odmienne w nastroju części, przez co przedstawienie jest odrobinę nużące i - w końcówce - nazbyt nachalnie symboliczne.

Reżyserujący spektakl Mirosław Neinert i Robert Talarczyk świetnie poradzili sobie ze "śląskością" przedstawienia. Gwara brzmi więc ze sceny naturalnie, prawdziwie, bez cepeliowskiej skazy, tak częstej w spektaklach wykorzystujących kulturę regionalną. I choć każdy z aktorów ma tu swoje pięć minut to nie byłoby "Cholonka", gdyby nie prawdziwie gwiazdorska kreacja Grażyny Bułki. Aktorka zbudowała postać matki całego rodu Świątków z okruchów do bólu ludzkich wrażeń i emocji, balansując między śmiechem a płaczem, groteską a tragedią. Warto też podkreślić rolę prostej, lecz funkcjonalnej scenografii autorstwa Ewy Satalec-kiej, która w symbolicznym kredensie zamknęła całą historię śląskiego rodu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji